Rozdział 16

2.4K 79 1
                                    

Byłam tak optymistycznie nastawiona na ten wieczór, że to było wręcz oczywiste, że coś się wydarzy. Coś, co niekoniecznie mi się spodoba. Ale tak bardzo chciałam spędzić czas z Jasonem, tym bardziej, że dopiero zaczynaliśmy się przyzwyczajać, że jesteśmy razem, więc kiedy zaproponował kino i kolację w jednej z najbardziej obleganych restauracji zgodziłam się bez zastanowienia.

Specjalnie na tę okazję wybrałam się z Zoey na zakupy. Nie wiem jak to możliwe, ale odkąd dziewczyna przefarbowała włosy oglądał się za nią co drugi facet. Nic w tym dziwnego, jaśniejszy kolor włosów zdecydowanie podkreślił jej delikatne rysy twarzy, przez co nie wydawała się już aż tak poważna. Do tego zgrabna sylwetka i dopasowane ubrania... Miałam nadzieję, że Mike również to widzi, bo ta para była wręcz dla siebie stworzona.

Przyjaciółka znalazła dla mnie śliczną, bordową sukienkę, która pasowała idealnie. Nie była zbyt dopasowana i wyzywająca. Taka codzienna, a jednocześnie dziewczęca. Idealna na randkę. Do tego postanowiłam ubrać czarną skórzaną kurtkę i buty na obcasie. Zrobiłam delikatny makijaż, a włosy zostawiłam rozpuszczone tylko lekko zakręciłam końce na lokówce. Patrząc na siebie w lustro, ten jeden z niewielu razy mogłam powiedzieć, że byłam zadowolona z efektu. Byłam jednak niemal pewna, że Jason tego nie zauważy. Mimo wszystko warto czuć się dobrze z samym sobą.

Na początku wszystko szło świetnie. Bez problemu dojechaliśmy do centrum handlowego i w kinie odebraliśmy nasze bilety. Mieliśmy jeszcze spoko czasu, więc usiedliśmy na kanapie w przejściu i rozmawialiśmy, podjadając popcorn.

- Shy, muszę cię o coś zapytać, bo męczy mnie to od kilku tygodni – powiedział Jason, kiedy wstaliśmy i ruszyliśmy w stronę sali kinowej.

- Czy ty masz mi za złe, że tu studiujesz? Że studiujesz prawo?

Milczałam przez chwilę, nie wiedząc co odpowiedzieć. Czy miałam mu za złe? Nie, ale sama nigdy bym nie wybrała uniwersytetu tak odległego od domu. Jeśli zaś mowa o prawie... Żałowałam, że wybrałam ten kierunek, jednak gdybym na nim nie była, nie poznałabym tylu ciekawych osób...

Oparłam się o ścianę z cichym westchnięciem i spojrzałam na chłopaka. Jego ciemne oczy wpatrywały się we mnie z uwagą. Mogłabym w nie patrzeć godzinami. Ruch ręki, kiedy przeczesał palcami czarne włosy, pozostające wiecznie w nieładzie, przywrócił mnie do rzeczywistości.

- Nie, nie mam ci niczego za złe, bo niczego nie żałuję – odpowiedziałam, a na twarzy Jasona zobaczyłam coś na kształt ulgi.

Rozmawialiśmy jeszcze chwilę, gdy poczułam na sobie czyjś wzrok. Jednak tym razem temu wrażeniu nie towarzyszyło nieprzyjemne uczucie, wręcz przeciwnie. Spojrzałam w lewo i zamarłam. Doktor Martin. Jedyny człowiek, przy którym nie mogę zebrać myśli, stał kilka metrów ode mnie i wpatrywał się we mnie z zainteresowaniem. Gdy zobaczył, że na niego patrzę szybko spuścił wzrok i wszedł na salę. Odczekaliśmy chwilę z Jasonem, po czym sami udaliśmy się, by zająć swoje miejsca, zanim zacznie się film.

Seans może i byłby udany, gdyby nie jakieś osoby siedzące za nami i ciągle komentujące akcję. Serio, jak można tak ludziom w kinie przeszkadzać. Gdy wyszliśmy, Jason objął mnie ramieniem i ruszyliśmy do restauracji, w której podają najlepszy makaron w mieście. Uwielbiam makaron i uwielbiam tę restaurację.

Zaraz po wejściu, kelner zaprowadził nas do stolika i podał menu. Przez chwilę przeglądałam ofertę, ale doskonale wiedziałam na co mam ochotę.

- Co chcesz słonko? – zapytał mój chłopak, kiedy młody kelner ponownie pojawił się przy naszym stoliku, obdarzając nas szerokim uśmiechem.

- Dla mnie makaron tagiatelle i kieliszek białego wina – odpowiedziałam, uśmiechając się lekko.

- To samo – dodał Jason, podając obsługującemu nas chłopakowi karty dań.

Nie minęło kilka minut jak do restauracji wszedł mój ćwiczeniowiec z jakąś kobietą. Przyznam, że zdziwiłam się na jego widok. Dwa razy w ciągu dnia? Ba, w ciągu wieczoru. Starałam się nie zwracać na nich uwagi, kiedy usiedli przy stoliku obok nas. Próbowałam skupić się na jedzeniu, na Jasonie, na randce, o której marzyłam od dłuższego czasu, jednak to nie było możliwe, bo mój wzrok cały czas uciekał w stronę Alexandra Martina. W końcu udało mi się na chwilę odsunąć myśli o przystojnym wykładowcy od siebie i poświęcić całą moją uwagę na rozmowie z Jasonem. Rozmowie, którą przerwał nam krzyk towarzyszki Martina.

- Tak? To mnie pocałuj!

I wtedy jakby świat stanął w miejscu. On delikatnie pochylił się nad stołem i musnął jej usta swoimi wargami. Po chwili położył rękę na policzku kobiety i pogłębił pocałunek. Coś zakłuło mnie w okolicach serca. Coś na kształt smutku, zazdrości...

Poczułam jak Jason delikatnie ściska moją dłoń.

- Chodźmy stąd Tess, nie oglądajmy tego przedstawienia – poprosił, nie mając pojęcia, że to co właśnie rozegrało się na naszych oczach dotyczyło mojego wykładowcy.

Czułam się jakbym błądziła w ciemności. Wstałam, podałam rękę chłopakowi i po uregulowaniu rachunku wyszliśmy z restauracji.

Jak na złość następnego dnia miałam umówiony dyżur właśnie z doktorem Martinem. Przez godzinę zastanawiałam się czy nie wysłać mu może maila, że nie dam rady przyjść, że coś mi wypadło i umówić się z doktorem Hallem, z którym miałam coraz lepsze kontakty. Kiedy jednemu z nas nie pasowało przyjść na dyżur, a sprawa była nagląca, początkowo tłumaczył mi zagadnienia z logiki przez maila, a z czasem przenieśliśmy się na Messengera. Z Martinem sprawa wyglądała całkiem inaczej. Nie było mowy o tłumaczeniu przez komunikator internetowy. Musiałam przyjść osobiście.

- Dzień dobry, można? – zapytałam, wchodząc do dużej sali, w której zawsze odbywał się dyżur.

- Oczywiście, zapraszam. Z czym pani ma problem?

- Chodzi o ustalanie dat, od kiedy obowiązuje akt i tak dalej

- W porządku, więc jeśli ma pani...

Tłumaczył. Pewnie nawet dobrze tłumaczył i byłaby szansa, że coś zapamiętam, gdybym przez cały ten czas nie patrzyła na jego usta, a przed oczami nie miała sceny, która miała miejsce w restauracji poprzedniego wieczora.

- Rozumiesz? – zapytał na koniec swojego wywodu.

- Tak – odparłam machinalnie, nie mogąc oderwać od niego wzroku. Gdy na mnie popatrzył, szybko spuściłam wzrok na kartkę przede mną.

- Dobrze, mogę ci z czymś jeszcze pomóc? – zapytał, a ja dopiero zdałam sobie sprawę, że nie mówi już do mnie „pani". Co się zmieniło?

- Nie, chyba nie, ale na wszelki wypadek sprawdzę, czy sobie czegoś nie zapisałam – odparłam, wyciągając z torebki niewielki zeszyt, w którym notowałam wszystko czego nie wiedziałam i o co chciałam zapytać.

Otworzyłam na odpowiedniej stronie i położyłam notes przed sobą tak, żeby Martin też mógł widzieć moje zapiski.

- O, widzę, że masz problem ze zbiorami, to ja mogę...

- Właściwie, panie doktorze – weszłam mu w słowo – Omówiłam to kilka dni temu z doktorem Hallem i teraz zbiory nie sprawiają mi najmniejszego problemu

Jego oczy jakby pociemniały, a z twarzy zszedł uśmiech. W ułamku sekundy stał się jednym z najpoważniejszych ludzi jakich miałam okazję widzieć.

- W porządku, skoro doktor Hall to już wytłumaczył, to czy ma pani jeszcze jakieś pytania? – znowu powrócił do oficjalnego tonu, nie było już z tego przyjacielskiego mężczyzny, który siedział obok mnie jeszcze dziesięć minut temu.

- Nie – odparłam zdecydowanie, wstając z miejsca – Dziękuję, panie doktorze. Do widzenia

- Do widzenia, panno Wilson

Wychodziłam z sali, wiedząc, że miałam jedno pytanie, którego nigdy nie potrafiłabym mu zadać.

Hej :)
Jeśli ktoś to w ogóle czyta to bardzo przepraszam za opóźnienie. Mój laptop jest w naprawie, a tam też znajdują się wszystkie rozdziały, więc dodawanie może być rzadsze niż raz w tygodniu. Bardzo, bardzo Was za to przepraszam :(
Kat

Ponad prawem || ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz