Biegała po kuchni jak szalona. Czy aby na pewno wszystko zrobiła? Powinna już wychodzić z domu, bo zaraz się spóźni, ale przecież to wszystko musi być dobrze zrobione.
Szatynka ostatni raz spojrzała na siebie w lustrze. Miała na sobie czarną spódnicę do kolan, do tego śnieżnobiałą koszulę zapiętą niemal po ostatni guzik. Włosy związane w staranny kok i delikatny makijaż dopełniały całości. Kobieta drżącymi rękami sięgnęła po czarne buty na obcasie i torebkę. Chyba nigdy nie była tak zdenerwowana.
Rzuciła okiem na zegarek. Zdąży, jeszcze zdąży. Zamknęła drzwi do swojego małego mieszkania, starając się nie obudzić sąsiadów trzaśnięciem drzwiami.
Zoey wysiadła pod wydziałem dokładnie o siódmej czterdzieści pięć. Miała wrażenie, że cudem udało jej się uniknąć korków. Spojrzała po raz ostatni na swoje odbicie w lusterku i biorąc głęboki wdech wysiadła z samochodu.
- Wszystko będzie dobrze – westchnęła cicho, idąc w kierunku drzwi.
Na holu wpadła na Alexandra.
- Przepraszam – powiedziała, patrząc na męża swojej przyjaciółki.
Alec nie odpowiedział tylko się roześmiał, na widok jej miny. Nie miała pojęcia, że aż tak widać, że jest zestresowana.
- Wszystko będzie w porządku Zoey – poklepał ją po ramieniu – Sama tak pomyślisz jak zobaczysz komisję.
Chwilę trwało zanim dotarły do niej słowa mężczyzny.
- Czekaj! – zawołała za odchodzącym powoli Alexandrem – Kto jest w komisji? Daj spokój, i tak się dowiem, a oszczędzi mi to stresu – dodała szybko, widząc jego minę.
- Przewodniczącym komisji jest profesor Burkley, do tego siedzę tam ja i Hall – powiedział cicho, słysząc na schodach kroki.
- Żartujesz? – Zoey nie mogła uwierzyć we własne szczęście.
- Chyba nie zauważyli w jakich relacjach pozostajemy – uśmiechnął się mężczyzna i zanim zauważyła ruszył w kierunku ogromnych mahoniowych drzwi.
***
Martin miał rację, mówiąc, że obrona doktoratu przy takiej komisji nie będzie straszna. Wyszła z sali z uśmiechem i piątką na dyplomie.
- Zoey! – odwróciła się w kierunku znajomego głosu.
Kilka metrów od niej stała Shy z małą Emmą na rękach. Uśmiechnęła się do przyjaciółki i niemal biegiem pokonała tę niewielką odległość. Dopiero po chwili zauważyła kto stał za nią.
- Sean! – pisnęła, przytulając się do niego – Myślałam, że masz pilną pracę w Bostonie
- Miałem, ale nie mogłem przegapić tak ważnego dla mojej narzeczonej
- Dla kogo? – zapytała milcząca do tej pory Shy, a Zoey otworzyła szeroko oczy z zaskoczenia.
- No... - zmieszał się Sean – Mam nadzieję, że dla mojej narzeczonej – powiedział, klękając na jedno kolano przed szatynką. – Wyjdziesz za mnie?
- Tak! – odpowiedziała szybko Zoey i nie zwracając większej uwagi na pierścionek, pocałowała blondyna.
- W takim razie zapraszam wszystkich na uroczysty obiad! – uśmiechnął się zadowolony Sean.
- Mam rozumieć, że moja pomoc nie byłaby warta nawet obiadu, gdyby powiedziała nie? – zapytał ze śmiechem Alexander, który dołączył do nich dokładnie na czas ważnego pytania.
- Prawdopodobnie nie – roześmiał się Sean, przytulając Zoey.
***
- Skąd wy w ogóle wiedzieliście o obronie? – zdziwiła się szatynka, siedząc przy stoliku jednej z droższych restauracji w Filadelfii.
- To nie było trudne, biorąc pod uwagę, że zaskoczyłaś wszystkich doktoratem z teorii i filozofii prawa – wyjaśniła Shy.
- Byliśmy pewni, że piszesz z cywilnego – dodał Sean – Tak zresztą mówiłaś.
- Jednego dnia Alec wrócił do domu, wrzeszcząc na całe mieszkanie, że masz obronę za kilka tygodni.
- Zaskakujące jest tylko to, że świeżo upieczonego profesora dali na obronę doktoratów – zauważył blondyn, sięgając po butelkę wina.
- Zasługa Hala – mruknął Alec – Uznał, że skoro też już mam tytuł to nie będzie się sam męczył na obronach i niemal wymusił na Burkley'u, żeby dodał mnie do komisji
- Mnie interesuje coś innego, dlaczego nie powiedziałaś nam, że zmieniasz specjalizację i kiedy to się stało? – zapytała Shy, patrząc z zaciekawieniem na przyjaciółkę.
- Tak... No cóż... - zaczęła Zoey, wbijając wzrok w swój talerz – Sean ma świetną pracę w Bostonie, a Harvard to spełnienie marzeń. Tylko te rozjazdy nas w końcu wykończą. Jesteśmy razem od kilku lat, ale ostatnie cztery lata doktoratu widzieliśmy się tylko w przerwach świątecznych i na wakacje. Gdybym zrobiła doktorat z cywilnego miałam pewne zatrudnienie na UPenn, ale znalazłam ogłoszenie o pracę na Harvardzie. Pojechałam na rozmowę, dostałam pracę pod warunkiem, że będę uczyć teorii prawa. Zmieniłam szybko specjalizację i...
- Chcesz mi powiedzieć, że w końcu przeprowadzasz się do Bostonu? – ucieszył się Sean, a Zoey kiwnęła głową.
- Czeka nas długa droga na wesele – westchnął Alec, na co wszyscy się roześmiali.
Mam nadzieję, że dodatek z Zoey do PP umilił Wam choć trochę wakacyjny dzień :D Jeśli chodzi o Ponad Prawem, to już na prawdę koniec. Na pocieszenie, już pracujemy z Naho5601 nad drugą częścią tej serii ;) Być może wrócimy do Was po wakacjach :D
Spokojnych i udanych wakacji!
C&V
CZYTASZ
Ponad prawem || ZAKOŃCZONE
RomancePewnego dnia Shylene zostaje wezwana do dziekana na uczelni. W chwili gdy do sali wchodzi jeden z jej wykładowców wie, że mają poważny problem. Zanim zauważa, Alec postanawia opowiedzieć całą prawdę, bez względu na konsekwencje. Jaka jest prawdziwa...