W nocy niewiele spałem. Koniec końców Agnes nie była obrażona, co uważam za swój wielki sukces, ale jednak ta sytuacja nie dawała mi spokoju. Nie mogłem przestać myśleć o tym, że Shy widziała, jak się całujemy. Jestem niezmiernie ciekawy, co sobie wtedy pomyślała. Czy była o mnie zazdrosna? Czy ona w ogóle coś do mnie czuje? Mam nadzieję, że kiedyś się tego dowiem, bo obecnie czuję się z tego powodu fatalnie.
-Na którą dzisiaj idziesz? - spytała Agnes przy śniadaniu.- Bo podobno coś tam odwołali, nie?
-Tak, Fields zarządził godziny rektorskie do dwunastej. Jednak za to będę siedział do późna, bo mam kolejne zebranie katedry.
-Dobra, to ja w takim razie wyjdę z Rebeccą na paznokcie, bo do mnie pisała.
-Spoko. Co będziesz sama siedziała? - mruknąłem, przeżuwając tosta.
Dzisiejszy dzień był jakiś taki smętny i ponury. Spokojnie pojechałem na uczelnię, właściwie to przez chwilę nie myśląc o wczorajszym wieczorze. Może to wszystko samo się jakoś ułoży? Byłoby wspaniale.
-Oo, cześć Alec! - gdy tylko przekroczyłem próg kafejki, przywitał mnie Sam. Siedział przy pustym stoliku i sprawdzał jakieś kartkówki.
-Hej - przysiadłem się do niego. Postawiłem plecak na stole i położyłem na nim głowę, będąc w stanie skrajnej rezygnacji i braku jakichkolwiek chęci do życia.
-Co jest? - spytał mój przyjaciel.- Znowu coś z tą studentką? - postanowiłem opowiedzieć mu o wczorajszym wieczorze. Naprawdę potrzebowałem się wyżalić, a Sam był do tego najbardziej odpowiednią osobą.
-Ja nie wiem właściwie, co teraz będzie, ale na razie zdam się na los - skończyłem ten jakże pasjonujący monolog, przeczesując ręką potargane włosy i zabierając Hallowi kawę.
-Czekaj... - zaczął się zastanawiać.- Czyli ona naprawdę na ciebie leci! - krzyknął triumfalnie.
-Kto leci, panowie? - nagle przerwał nam Caleb, który nie wiadomo, kiedy tu właściwie przyszedł.
-Niee, nic. Taki program w telewizji - mruknął Sam, machając ręką. Kolega tylko popatrzył na nas tajemniczym wzrokiem, po czym opuścił kafejkę, pogwizdując pod nosem.- A co do tych zajęć to ona poprosiła mnie, żebym jej tłumaczył logikę zamiast ciebie - dodał, gdy zostaliśmy sami.
-Ale... Po co tak właściwie?
-Nie wiem, ale to trochę dziwne, nie uważasz? Może też się boi rozwoju wydarzeń? W końcu jesteś jej wykładowcą, bałwanie - posłał mi cios w ramię, śmiejąc się w najlepsze.
-Mądry się znalazł - aż przewróciłem oczami.
***
Dni znowu niemal przelatywały mi przez palce, aż dotarłem do czwartku, który jak na złość dłużył się niemiłosiernie. Wczoraj w nocy oglądałem francuski serial, który polecił mi Sam, więc byłem skrajnie wyczerpany i snułem się po wydziale jak skończony idiota. Ile bym dał za godzinę drzemki...
-Dzień dobry, moi państwo! - przywitałem moich studentów, starając się wykrzesać chociaż minimalne pokłady entuzjazmu.- Proszę wchodzić - gestem zaprosiłem spóźnionych. Za oknem nagle zaświeciło słońce i miałem nadzieję, że trochę mnie to rozbudzi.- Mamy równo godzinę piętnastą piętnaście, więc będziemy zaczynać - spojrzałem na zegarek, po czym odpaliłem prezentację.
-Przepraszamy za spóźnienie - nagle do sali wpadła Shy, a za nią jakiś wysoki blondyn. Bardzo się zdziwiłem, ale oczywiście nie dałem tego po sobie poznać.
-Nic się nie stało. Proszę usiąść - poleciłem formalnym tonem. Następnie wziąłem głęboki wdech i rozpocząłem zajęcia.- Czy ktoś jest z innej grupy? - spytałem po wyczytaniu listy obecności.
-Ja, panie doktorze - rękę podniósł dryblas, który tak w ogóle usiadł obok Shy, bo Ross się nie pojawił.- Sean Matthew, grupa druga.
-Dobrze, dziękuję - mruknąłem i wróciłem do prezentacji.- Dzisiaj zajmiemy się następnym rozdziałem z podręcznika, który omówił z państwem na ostatnim wykładzie z prawoznawstwa doktor Animals - wyjaśniłem, wyświetlając prezentację. Kątem oka zerkałem na Shy i Seana. Wydawał się być niezwykle zadowolony z tego, że siedzi obok dziewczyny, bo cały czas coś do niej szeptał lub po prostu się uśmiechał. Z miejsca stwierdziłem, że nie lubię typa i będę mieć na niego oko.
-Shy, przestań już z nim pisać - powiedział do niej na tyle głośno, że usłyszałem.
-To mój chłopak - mruknęła bardzo cicho.- Sean, odsuń się - zaczęła chichotać, gdy próbował zabrać jej z rąk telefon.
-Daj to - położył urządzenie obok siebie i posłał Shy swój kolejny głupi uśmieszek.- Teraz jesteś ze mną - spojrzał jej w oczy. Natychmiast podszedłem bliżej ich ławki i dostrzegłem, że stykają się kolanami, dokładnie jak ze mną podczas dyżurów.
-Wiedzą może państwo? - nagle odchrząknąłem, żeby zwrócić ich uwagę.
-Eee... - Shy nagle poczerwieniała na twarzy i spuściła wzrok na podłogę.
-Mógłby pan doktor powtórzyć pytanie? - spytał Sean.
-Niestety nie, proszę pana. I radzę na przyszłość bardziej uważać - powiedziałem w miarę przyjaźnie, żeby nikt nie nabrał podejrzeń i wróciłem do tłumaczenia języka prawnego.
CZYTASZ
Ponad prawem || ZAKOŃCZONE
RomancePewnego dnia Shylene zostaje wezwana do dziekana na uczelni. W chwili gdy do sali wchodzi jeden z jej wykładowców wie, że mają poważny problem. Zanim zauważa, Alec postanawia opowiedzieć całą prawdę, bez względu na konsekwencje. Jaka jest prawdziwa...