Rozdział 43

2K 50 1
                                    

   Po tylu zakrętach i przeszkodach w końcu mogę powiedzieć, że zaczyna mi się w życiu naprawdę układać. Mam pracę, którą kocham, własne mieszkanie, a co najważniejsze - jestem z miłością mojego życia. Miałem wcześniej kilka dziewczyn, w tym Agnes, jednak teraz dopiero wiem, co to jest prawdziwe uczucie. Przy mojej Shy czuję się wolny, w każdym tego słowa znaczeniu. Nigdy bym nie pomyślał, jak dużo jedna osoba może wnieść radości.

- Proponuję zająć się dzisiaj poszukiwaniem naszego stalkera - zaproponowała, gdy leżeliśmy jeszcze w łóżku. Była sobota, więc ja nie musiałem spieszyć się na wydział, a ona na uczelnię. Tym samym postanowiliśmy trochę odpocząć. Ostatnie dni były dla nas naprawdę trudne.

- Jak chcesz to zrobić? Nie wiemy przecież, kto to może być - dopytywałem zaciekawiony.

- Dobra, może i mamy duże pole do manewru i możliwości jest wiele, ale jestem ciekawa, a dzisiaj jest wolne...

- Oczywiście zrobimy, co tylko będziesz chciała - przysunąłem się i pocałowałem ją policzek, obejmując jednocześnie ramieniem.

- Może po piśmie? Masz jakieś stare kolosy?

- Sugerujesz, że to może być któryś ze studentów?

- Niewykluczone

- Shy, a może ktoś cię wcześniej podrywał? Przyznaj się - zachichotałem, jednak w głębi serca miałem świadomość tego, że zamorduję delikwenta gołymi rękoma, kimkolwiek by nie był.

- Alec, wyluzuj. Znam pełno facetów, ale nie wydaje mi się, żebym wpadła ostatnio w oko komuś. Oprócz ciebie oczywiście - uśmiechnęła się słodko.

- Niech ci już będzie, uparciuchu. Wydaje mi się, że powinienem mieć jakieś kolokwia. Dawno nie sprzątałem w biurku

- Świetnie! - ucieszyła się, już chcąc wyskoczyć z łóżka i ruszyć na poszukiwania.

- Ale najpierw śniadanie - ostudziłem jej zapał.- Do łóżka - z powrotem powaliłem ją na poduszki, a sam poszedłem do kuchni.

- Niech wszystkie laski na świecie mi zazdroszczą! - ucieszyła się, unosząc ręce w triumfalnym geście. Nie mogłem nie uśmiechnąć się na ten widok.

***

Dwie godziny później udało mi się znaleźć w szufladzie biurka prace kilku grup z prawoznawstwa. Shy od razu zaczęła porównywać je z notką z pogróżkami. Miałem cichą nadzieję, że żadna z nich nie będzie pasować.

- Tu chyba za małe litery, nie? - moja dziewczyna naprawdę się w to wkręciła i obecnie zachowywała się jak prawdziwy znawca pisma.

- Też mi się tak wydaje - przytaknąłem, właściwie to będąc tym znudzony.

- A tutaj kompletnie inny styl

- Mhm

- Weź spójrz na to - podała mi jedną z prac oraz świstek od naszego prześladowcy.- Widzę jakieś podobieństwo. Podobnie piszą a i o.

- Noo... W sumie tak

- Patrz, Alec. I jeszcze lekkie pochylenie w lewo plus kreska w t

- Może to...

- Nie wiem, ale tu się niestety kończą podobieństwa. Reszta liter kompletnie się różni - zasmuciła się po swoim chwilowym uniesieniu.

- Niestety nie wiem czyje to kolokwium, skarbie. Ktoś się nie podpisał

- Nieważne. To i tak nic by nie zmieniło, bo pismo nie jest do końca takie samo

- Racja - westchnąłem, opierając łokcie na biurku.

- Masz może jakieś inne prace?

- Reszta została w biurku w sali na wydziale, ale tylko czwarty rok, więc to niemożliwe

- Tak, zbytnio nas nie znają. Przynajmniej mnie. Czemu to musi być takie trudne?

- Nie wiem, Shy, ale nie przejmuj się.- sięgnąłem po jej dłoń.- Poradzimy sobie, ze stalkerem czy bez.

Potem postanowiliśmy przejść się po okolicy. Pogoda była piękna i aż zacząłem żałować, że nie mamy psa, którego moglibyśmy wyprowadzać na spacer. Ewentualne fretkę. Podobno są teraz modne. Przynajmniej Sam tak uważa.

- Alec, czemu weekend nie może być dłuższy? - spytała Shy, przyglądając się jak kaczki pływają w stawie.

- Oj, pewnie byś się znudziła po jakimś czasie - zachichotałem, mocniej łapiąc ją za rękę.- Jak większością rzeczy.

- Co? Uważasz, że jestem aż tak zmienna? - nagle przystanęła i zaczęła udawać, że się na mnie dąsa.

- No a nie?

- Wredny jesteś

- Przypomnieć ci kilka rzeczy?

- Może lepiej nie, bo jeszcze bardziej pogorszysz swoją obecną sytuację - wymierzyła we mnie palcem wskazującym.

- Już się boję

- Całkiem możliwe, że często zmieniam zdanie, ale wiem jedno. Ty mi się nigdy nie znudzisz - nagle podeszła i pocałowała mnie w usta, zupełnie niespodziewanie.

- Jesteś pewna? - przyciągnąłem ją do siebie.

- Chcesz oberwać? - wyciągnęła do góry rękę i zaczęła czochrać mnie po włosach.

Pochodziliśmy jeszcze chwilę, po czym postanowiliśmy wrócić do domu, bo robiło się już ciemno. Dobre humory nas nie opuszczały i zapowiadało się na bardzo miły wieczór - w towarzystwie filmów i dobrego wina.

- Zobacz - Shy pierwsza to zauważyła, więc podbiegła do drzwi i schyliła się, żeby podnieść coś z naszej wycieraczki.

- Znowu? - poczułem, jak przebiega przeze mnie dreszcz na widok kolejnej karteczki z pogróżkami.- Co tym razem?

MOŻE I MASZ POWAŻANIE NA UCZELNI, ALE TO NIE ZNACZY, ŻE NIE MOGĘ CIĘ ZNISZCZYĆ. KONIEC JUŻ BLISKO

- To się już robi nieprzyjemne - zauważyłem, jak Shy momentalnie zrobiła się blada na twarzy.

- Spokojnie. -podszedłem i mocno ją przytuliłem. Wiedziałem, że to teraz jest bardzo ważne. Żeby czuła się bezpiecznie.

- Alec, my chyba nie damy rady

- Przestań tak mówić. To na pewno jakiś głupek, który boi się ujawnić

- Oby

Ponad prawem || ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz