Epilog

3.9K 73 2
                                    

Jakoś kilka lat później miał miejsce bardzo ważny dzień. Z samego rana zostałem wysłany, żeby załatwić masę spraw w mieście. Ledwo się wyrobiłem, a potem i tak dostałem ochrzan, że nie wszystko zrobiłem, jak należy. Tak to niestety jest z kobietami. A jak są dwie... To lepiej nie mówić.

- Ga! - odezwała się Emma, siedząc w różowym kojcu. Tak, zgadliście. Doczekaliśmy się z Shy pięknej córeczki. Dzisiaj kończy roczek i z tej okazji wyprawiamy jej małe przyjęcie.

- No jak mogłeś?! - zdenerwowała się moja ukochana.- Świeczki miały być różowe. Alec, czy ty jesteś daltonistą? - dodała, patrząc na mnie z niedowierzaniem.

- Nie było różowych - próbowałem jakoś się wytłumaczyć, będąc świadomym, że i tak jestem skazany na niepowodzenie.

- A gdzie balony? - spytała, wytrząsając wszystko z reklamówki.

- Zapomniałem! - złapałem się za głowę.

- Alec! Kiedyś chyba cię zamorduję! - krzyknęła w moją stronę.- To pierwsze urodziny naszej córki i wszystko musi być idealne. IDEALNE. Rozumiesz?

- Tak - mruknąłem, czując się podle.

- Sto lat! Sto lat! - tak się zagadaliśmy, że nie zauważyliśmy jak Hall pojawił się w mieszkaniu. Jako ojciec chrzestny Emmy był jednym z najważniejszych gości na przyjęciu.

- Powiedz, że przyniosłeś balony - odezwała się z nadzieją w głosie Shy.

- Ojj... - Sam chyba wyczuł, o co się kłóciliśmy, bo odruchowo zrobił krok w tył.

- Jedziecie po balony! - oznajmiła dosadnie.- To nie jest pytanie. Już, jazda po balony - popchnęła mnie w stronę przyjaciela.

- Oczywiście - nawet nie śmiałem protestować.

Było dość późno, ale na szczęście znaleźliśmy otwarty jeszcze sklep, sprzedający tego typu artykuły.

- Może te? - długo się rozglądaliśmy, błądząc jak dzieci we mgle, aż w końcu zauważyłem nieźle wyglądające balony - niebieskie w pomarańczowe kropki. Według mnie się nadawały.

- Głupi jesteś?! Emma to dziewczynka. Muszą być różowe - zaprotestował Sam.

- Serio? - nawet nie wiem, czemu wtedy tego nie ogarniałem.- Ale...

- Mówię ci, Alec. Różowe tak, białe tak,... Te, które wybrałeś są bardziej męskie.

- No nie wiem

- Nie bierz ich

- Sam, czy moja córka musi mieć wszystko różowe? - zirytowałem się trochę.

- Pomóc panom w czymś? - nagle podeszła do nas ekspedientka.

- Nasza Emma ma dzisiaj roczek... - zacząłem wyjaśniać.

- Dobrze. Rozumiem, że państwa córka ma mieć różowe balony? - spytała kobieta. Hall natychmiast wybuchnął niekontrolowanym śmiechem, a mnie zatkało.

- Tak, idealnie pani trafiła - odpowiedział rozbawiony.

- Myślę, że mamy na sklepie coś, co panów zadowoli - poszła do innej alejki, a my za nią.

- Nie wydaje mi się - mruknął pod nosem i tym razem to ja dostałem głupawki.

W drodze powrotnej humory ewidentnie nam dopisywały. Rozkręciliśmy radio na full i darliśmy się jak opętani. Wszystko było słychać na ulicy - jechaliśmy z otwartym oknem, z którego wystawał wielki różowy balon w kształcie jednorożca. Pozostałe upchnęliśmy jakoś w bagażniku.

- O jaaa. Pamiętasz, jak puszczaliśmy to na imprezie z okazji obrony twojego doktoratu? - spytał Hall, wjeżdżając na rondo.

- To były czasy - w jednej chwili zrobiło się nostalgicznie.- Wypiliśmy morze alkoholu i nawet nie dotrwałem do tortu.

- Typowo - zachichotał.

- Może to i lepiej. Pewnie zaprosiłeś potem kilka studentek, znając ciebie

- Jasne - spojrzał na mnie z ukosa.

- Dużo ich w ogóle miałeś? Licząc od magisterki oczywiście

- Alec, weź...- burknął niewyraźnie.- Już się ogarnąłem.

- Po prostu wspominamy teraz, tak tylko pytam - nie chciałem wywierać na nim presji.

- Mniej niż myślisz - rzucił, przyciszając radio, żebyśmy lepiej się słyszeli.

- Wydaje mi się, że najbardziej szczęśliwy byłeś z Katherine. Tą, która studiowała równocześnie romanistykę. Zawsze potrafiła wprawić cię na dyżurach w dobry humor. Nie to co Stella po pracy... - prychnąłem z niesmakiem, na wspomnienie jego byłej, której wręcz nie znosiłem.

- Kat odezwała się do mnie ostatnio, wiesz?

- Oo! - naprawdę byłem w szoku.

- Jestem ciekawy, czemu. W końcu minęło już sporo lat

- Umów się z nią! - próbowałem go zachęcić, machając entuzjastycznie rękoma.

- Mówisz? Jest sporo młodsza. Może ma kogoś?

- Jakoś jej wiek kiedyś ci nie przeszkadzał. Poza tym, gdyby była zajęta, na pewno nie odnowiłaby z tobą kontaktu

- No dobra. Przemyślę to - zgodził się w końcu, jednocześnie skręcając w nasze osiedle.

***

Nie było nas ponad godzinę, ale Shy chyba to nie przeszkadzało. Gdy tylko weszliśmy do mieszkania, dało się słyszeć jej i Zoey śmiechy, a w tle irytujący ton głosu Shauna, jej faceta.

- Ale piękne! - cudem donieśliśmy na górę balony. Na widok największego dziewczyny aż zaczęły piszczeć. Emma, którą Shy trzymała na rękach, wyciągnęła rączkę w kierunku dmuchanego jednorożca. Coś czuję, że ten nieistniejący naprawdę koń z doczepionym rogiem będzie jej ulubionym motywem.

- Postaraliście się - Zoey spojrzała na nas z aprobatą.

- Ekspedientka myślała, że jesteśmy parą gejów! - wypalił Sam i wszyscy zaczęli zwijać się ze śmiechu.

- O matko! Emma! - Shy nagle spojrzała z niedowierzaniem na naszą córeczkę.

- Co się stało? - spytałem z lekkim niepokojem w głosie.

- Ona... Ona się zaśmiała! Nasz córka po raz pierwszy w życiu się śmiała! - oznajmiła w okrzyku pełnym dumy.- Moja mała dziewczynka - przytuliła ją mocno.

- Akurat w urodziny - ucieszyłem się, na co Emma znowu się rozpromieniła.

- Cud! - dodał Shaun.

- A wy? Kiedy planujecie powiększyć rodzinę? - spytał z ciekawości Hall, rozkładając resztę balonów w salonie.

- Myślimy o tym - mruknęła pod nosem Zoey.

- Chodźcie do stołu - zarządziła Shy, zapalając świeczki.

- Oj, nie kupiłem różowych! - aż złapałem się za głowę, bojąc się jej reakcji.

- Nie szkodzi. Będziemy pamiętać już na zawsze, że nasza córka śmiała się po raz pierwszy w dniu swojego roczku, a świeczki na torcie były zielone - odpowiedziała, a ja natychmiast podszedłem i pocałowałem ją w usta.

KONIEC

Kochani! Dzisiaj mija równo rok odkąd zaczęłyśmy publikować nasze opowiadanie! Dziękujemy Wam bardzo za to, że byliście z nami do samego końca, za gwiazdki, komentarze i 5 tysięcy wyświetleń. Jesteście naprawdę cudowni i nie ma słów by opisać naszą wdzięczność. Dlatego też na zakończenie przychodzimy do Was z ważnym pytaniem:

Czy chcielibyście drugą część, która dotyczyłaby Halla i Katherine? Jeśli jesteście zainteresowani, my chętnie napiszemy coś dla Was

Naho & Kat

Ponad prawem || ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz