Rozdział 18

2.2K 58 0
                                    

-Sean, przestań – poprosiłam chłopaka, który odkąd weszliśmy do klasy nie dawał mi spokoju.

Miałam powoli dość jego zachowania, ja rozumiem, że można pożartować, ale w chwili kiedy zabrał mi telefon, skończyła się moja cierpliwość.

- Nie rozumiem, po co z nim piszesz? – szepnął, nie zwracając uwagi na to, co do niego powiedziałam.

- To mój chłopak, już ci mówiłam. A teraz daj mi się skupić na zajęciach – odpowiedziałam, notując to, co dyktował doktor Martin.

- Jakoś nie przeszkadzało ci, że są zajęcia, kiedy z nim pisałaś – mruknął.

W tamtej chwili coś we mnie pękło. Rozejrzałam się szybko po klasie i zanim zdążyłam się zastanowić co ja w ogóle robię, moja ręka poszybowała w górę, zwracając uwagę doktora.

-Słucham, panno Wilson, ma pani jakieś pytanie? – zapytał spokojnie, choć zdążyłam już dawno zauważyć, że irytował go fakt, iż ciągle gadam z Seanem.

- Czy mogę zmienić miejsce? – zapytałam wprost, mając nadzieję, że się zgodzi, bo miałam już dość siedzącego koło mnie chłopaka, jakoś z Rossem znacznie lepiej mi się pracowało.

- Oczywiście, panie Parks, zamieni się pan z koleżanką? Nie chcemy przecież, żeby coś ją znowu rozpraszało

Rozejrzałam się po sali w celu zlokalizowania chłopaka, z którym miałam się zamienić. Nie kojarzyłam jeszcze wszystkich, zresztą co się dziwić, jest nas ponad trzystu na roku, nie sposób poznać wszystkich w ciągu pierwszego semestru.

Jak się okazało, był to chłopak, który siedział przede mną. I tym oto sposobem wylądowałam na wprost doktora Martina. Do tego męczyło mnie poczucie winy, że znowu przerwałam mu zajęcia i wstyd, że zrobiłam to z tak błahego powodu. Jednak Martin zdawał się tego w ogóle nie zauważać i ze spokojem prowadził dalej zajęcia.

Po pięciu minutach wiedziałam, po prostu wiedziałam, że nie ma opcji, żebym skupiła się na tym co mówi. Nie mogłam, bo pochłaniała mnie jego osoba. Siedzenie w pierwszym rzędzie i to centralnie na wprost niego było bardzo, ale to bardzo złym pomysłem, co gorsza, nie moim. Gdybym to ja na to wpadła, przynajmniej mogłabym mieć pretensje do samej siebie, a w tej sytuacji... Na pewno nie zamierzałam za nic obwiniać doktora, w końcu on chciał mieć tylko spokój na lekcji. Prawda?

Gdy minęło te piekielne półtorej godziny, z ulgą podniosłam się z krzesła i spakowałam wszystkie swoje rzeczy. Już miałam wyjść, gdy zatrzymał mnie głos, w który wsłuchiwałam się co tydzień, na którego dźwięk wręcz czekałam cały tydzień, jakkolwiek głupio i bezsensownie to brzmiało.

-Panno Wilson, może pani chwilę zaczekać? – zapytał, a ja przytaknęłam, stając obok jego biurka.

Wstał i zaczął chodzić z kartką po klasie, żeby wpisać plusy aktywnym studentom. Cóż, dzisiaj dałam piękny pokaz moich umiejętności, więc nie miałam na co liczyć tym razem. Kiedy skończył, w sali nie było już nikogo poza nami. Zauważyłam, że w ręce trzyma mój telefon, który jakoś w połowie zajęć zabrał mi Sean.

-Wydaje mi się albo to należy do pani – powiedział, wskazując na urządzenie.

- Tak, dziękuję – odparłam, wyciągając rękę po moją własność, jednak doktor nie oddał jej tak szybko.

- Byłbym wdzięczny gdyby na moich zajęciach pani słuchała, a dopiero potem korzystała z telefonu. Później przychodzi pani na dyżur, że nie rozumie

- Panie doktorze ja... ja bardzo przepraszam, ale na dyżur przychodzę z innego powodu – ledwo te słowa opuściły moje usta, a już miałam ochotę przybić sobie mentalnie piątkę, najlepiej w czoło i to bardzo mocno.

Te słowa najwyraźniej go zainteresowały, bo zmarszczył brwi i spojrzał na mnie uważnie. Przez chwilę miałam wrażenie jakby dokładnie skanował moją twarz, szukając odpowiedzi na niezadane pytanie.

-W takim razie z jakiego powodu pani przychodzi?

Wskazałam ręką na kartki, które leżały rozrzucone po biurku. Na wszystkich były jego zapiski, rysunki, schematy.

-Na zajęciach jest tylko prezentacja, a mi łatwiej cokolwiek zrozumieć, kiedy dostaję schemat, rysunek. To pan robi tylko na dyżurach, dlatego przychodzę na dyżury – wyjaśniłam, ciesząc się w duchu, że wybrnęłam z tej sytuacji, przy okazji mówiąc całkowitą prawdę.

- Rozumiem – kiwnął głową – Postaram się częściej coś zapisywać na tablicy, może to pani pomoże. Jednak korzystanie z telefonu na zajęciach zdecydowanie nie jest pomocne ani tym bardziej potrzebne – dodał, oddając mi komórkę.

- Wiem, przepraszam – odpowiedziałam i nie czekając na nic opuściłam pomieszczenie.

Po odblokowaniu ekranu czekało na mnie kilka wiadomości od Jasona, które zostawiłam do przeczytania na później i jedna od Zoey. To właśnie od niej zaczęłam, ciekawa co też przyjaciółka znowu wymyśliła.

Od : Zoey

Nie uwierzysz, ale Mike do mnie napisał. Sam

Do : Zoey

To super! Ostatnio rozmawiałam o nim z Seanem. Trzymam za Was kciuki

Od : Zoey

Jak to rozmawiałaś o nim z Seanem? Dlaczego ja nic o tym nie wiem?!

Do : Zoey

Bo to nie było nic poważnego. Ale on też jest zadowolony, że Mike sobie kogoś znalazł

Od : Zoey

Nikt sobie nikogo nie znalazł. Przesadzasz

Do : Zoey

Zobaczymy

Odpisałam dziewczynie, po czym wsiadłam do autobusu, który właśnie podjechał na przystanek. Byłam zmęczona, ale zadowolona. Nie miałam powodów do narzekania i nie zamierzałam szukać ich na siłę. W końcu byłam szczęśliwa i tylko to się liczyło. Jedyne co nie dawało mi spokoju to doktor z prawoznawstwa, ale po każdych zajęciach starałam się wyrzucić z głowy myśli o nim i póki co był to skuteczny sposób.

Ponad prawem || ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz