Rozdział 35

2.1K 58 1
                                    

   Wieczorem, pierwszego dnia konferencji, zabrałem Shy na obiecaną randkę. Miała to być niby tylko zwykła wycieczka po Chicago, ale nigdy jeszcze nie byliśmy na randce, więc wiedziałem, że to będzie wyjątkowe wyjście. Z tego powodu nieco się stresowałem.

- Alec, ty czasami jesteś naprawdę jak baba - Sam zaczął się śmiać, widząc jak klęczę nad otwartą walizką.

- Lepsza będzie marynarka, czy sweter? - spytałem przerażony, gorączkowo przerzucając cały swój dobytek.

- Martin, weź byle co na grzbiet i spadaj! - wstałem i wtedy niemal wepchnął mnie do łazienki z tym, co obecnie miałem w ręce, a była to bluza z kapturem przez głowę.- Shy na pewno jest już dawno gotowa, modnisio.- zatrzasnął mi drzwi przed nosem.

Chwilę później wylałem na siebie trochę za dużo perfum, po czym poszedłem po moją dziewczynę. Oby tylko wszystko poszło dobrze.

- Dzień dobry, doktorze Martin - otworzyła mi Nicole, a raczej bardzo kusa wersja Nicole - w bieliźnianej bluzce i krótkich spodenkach.

- Eee... - nagle poczułem się niezwykle zakłopotany na widok prawie rozebranej studentki, bo nie była to "moja studentka".

- Może pan wejdzie? - gestem zaprosiła mnie do środka. Nie wszedłbym tam, gdybym przez szparę od drzwi nie zauważył w pokoju Shy. Musiałem natychmiast coś wymyśleć.

- Hmm... Przyszedłem tylko na inspekcję. Doktor Hall robi taką samą chłopakom w pokoju obok - mruknąłem, otwierając drzwi do łazienki, a potem pobieżnie oglądając cały pokój.- Noo, czysto, nawet bardzo czysto.

- Może herbaty? - zaproponowała Nicole, niemal wieszając się na moim ramieniu.

- Bardzo dobrze się panie sprawują. Do zobaczenia jutro! - szybko się pożegnałem i wyszedłem, unikając wielkiego skandalu.

SMS od: Shy

Spotkajmy się na dole w holu

Na tę wiadomość ochoczo pobiegłem po schodach (nie lubię wind).

- Tak mało brakowało - na widok Shy aż poczułem motylki w brzuchu. Niesamowicie denerwowałem się swoim strojem, ale gdy zobaczyłem ją w jeansach i podobnej do mojej bluzie, poczułem niewiarygodną ulgę.

- Na drugi raz musimy po prostu bardziej uważać. Idziemy? - złapała mnie za rękę i wyszliśmy z hotelu.

Oboje nie mieliśmy do końca pomysłu na to wyjście, ale dzisiaj rano natknąłem się na reklamę "Art Institute of Chicago" i już wiedziałem, gdzie pojedziemy.

- Gdzie mnie zabierasz? - spytała Shy, gdy wsiedliśmy do taksówki, którą zamówiłem pod hotel.

- Niespodzianka - powiedziałem tajemniczo, całując ją w policzek.

Niecałe pół godziny później byliśmy na miejscu. Zawsze marzyłem, żeby odwiedzić to muzem, ale jakoś nigdy nie było ku temu okazji.

- Super, nigdy tu nie byłam - ucieszyła się, widząc przez szybę samochodu imponujący budynek.

To muzeum sztuk pięknych bardzo pozytywnie mnie zaskoczyło. Druga w świecie kolekcja impresjonistów, postimpresjonistów, malarstwo sztuki współczesnej powalało. Czułem się niesamowicie, móc tak blisko obcować ze sztuką. Prawie jakbym cofnął się o kilka lat wstecz.

- Z impresjonistów najbardziej lubię Moneta - staliśmy się przy jednym z obrazów, cały czas trzymając się za ręce.- Jak patrzę na jego dzieła, czuję się zrelaksowany i odprężony. To taka darmowa chwila odpoczynku.

Ponad prawem || ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz