four | hippie state of mind

90 11 15
                                    

HIPPIE STATE OF MIND
chapter four

━━━━━━━━━━━━━━━━ 

Po dokładnym obejrzeniu miejsca zbrodni nie było już tak naprawdę co robić, dlatego też dwóch detektywów spakowało swoje manatki do samochodu. Harry usiadł za kierownicą i odjechał z parkingu, nasuwając później okulary na swój nos. Michael z kolei rozsiadł się wygodniej na siedzeniu pasażera i zerknął w lusterko, aby zobaczyć jak pole namiotowe się oddala. Westchnął pod nosem, a później skrzyżował dłonie na klatce piersiowej i skupił się już na drodze. W prawdzie czuł się już lepiej, ale w dalszym ciągu miał wrażenie, że żyje w innej rzeczywistości. Jet lag był jedną z najgorszych rzeczy jaka go spotkała i kiedy pomyślał, że czeka go to samo po powrocie do Stanów, miał serdecznie dość. 

– Tak się wystraszyłeś naszego Nożownika, że nie masz nic do powiedzenia, czy o co chodzi? – zaśmiał się Harry i spojrzał na kompana. Michael obdarzył go krótkim spojrzeniem i wzruszył ramionami.

– Jet lag – odpowiedział krótko. – Mój zegar biologiczny wciąż się buntuje, a to nie jest coś przyjemnego – dodał, kręcąc głową, po czym przetarł twarz. Czuł, że miał spięte mięśnie i ogólne zmęczenie, które gnieździło się u niego w organizmie, ale nie miał pojęcia jak temu zaradzić. Na szczęście na ten dzień nie mieli zaplanowane zbyt wiele i cieszył się, że być może uda mu się dotrzeć wcześniej do hotelu i się zdrzemnąć. 

– Szczerze współczuję – przyznał Penington i poprawił się na swoim siedzeniu, gdy zatrzymali się na światłach. Pora była jeszcze znośna, więc nie musieli długo czekać, aby z powrotem ruszyć. – Co nie zmienia faktu, że mogę ci pokazać miasto, jeśli chcesz. W prawdzie nie ma tu szaleństw, ale zawsze coś ciekawego powinno się znaleźć – dodał, wzruszając ramionami.

– Jeśli tylko chcesz, to się nie krępuj – przyznał Clifford, wzruszając ramionami. Zawsze twierdził, że trzeba poznać miasto, w którym się pracuje, aby być dobrym detektywem, czy się tego chciało czy nie. A on był skutecznym detektywem i to bardzo. 

W ten sposób zamiast trafić na komisariat, aby od nowa omówić wszystkie szczegóły i poszlaki w śledztwie pojechali w zupełnie przeciwnym kierunku, gdy Harry wjechał samochodem do miasta i zaczęło się zwiedzenie. O ile można było to tak określić. Po prostu przejeżdżali najróżniejszymi ulicami, a później dzielnicami. Australijczyk pokazywał Michaelowi najróżniejsze rzeczy, czy opowiadał zabawne historie związane z miejscami, które mijali po drodze. Cliffordowi poprawił się dzięki temu humor i wiedział już, że warto było się na takie coś zgodzić. 

;;;

Można było śmiało powiedzieć, że miasto oczarowało Clifforda. Był zafascynowany architekturą i ludźmi, którzy przechadzali się po ulicach, niezależnie od tego, czy byli mieszkańcami czy turystami. Cały czas wyglądał przez okno, co nieco bawiło Harry'ego, ale nie skomentował tego w żaden sposób tylko w dalszym ciągu opowiadał, co można gdzie zjeść, czy czego się gdzie napić. Miał gadane, co z kolei oznaczało, że dobrze się go słuchało i nie trzeba było przerywać, aby zadać jakieś pytanie, bo prędzej czy później i tak można było usłyszeć odpowiedź padającą z jego ust. 

– Teraz ta mniej znana część miasta, a w zasadzie dzielnica, o której Otto pewnie ci już powiedział w barze – przyznał, gdy wjechali w dzielnicę hipisów. Michael rozejrzał się dookoła, widząc brudne chodniki, auta stojące byle jak na podjazdach i góry śmieci, w tym butelki po alkoholu i wypalone skręty. – Rzadko kiedy się tu zapuszczam, ale może to i lepiej. Gdy na to wszystko patrzę, to jedyne, na co mam ochotę to ucieczka. Ewentualnie zwrócenie ostatniego posiłku – dodał, kręcąc przy tym głową.

– Dlaczego władze coś z tym nie zrobią? – zaciekawił się Clifford i spojrzał na bruneta. Ten tylko wzruszył ramionami.

– Myślisz, że nie próbowali? I to nie raz, tylko, że hipisi są jak zaraza. Zawsze wracają i jest ich jeszcze więcej niż przedtem. Dlatego po prostu wyznaczyli im miejsce, gdzie mogą przebywać i mamy względny spokój – powiedział, gdy mijali grupkę osób ubraną w typowy dla hipisów sposób, którzy podawali między sobą skręta i uśmiechali się głupio. Michael westchnął ciężko. Czasem włączał mu się syndrom zbawiciela i chciał uratować dosłownie wszystkich na świecie, a nie miał na to żadnej szansy. 

– Wiecie chociaż ile ich tu jest?

– Ponad kilka tysięcy, ale ile dokładnie, tego nikt nie wie. Jak mówiłem, ciągle ich przybywa, czy tego chcemy czy nie. Zazwyczaj to młodzi ludzie, którzy pogubili się w życiu albo dzieciaki z bogatych rodzin, które chcą zaznać trochę spokoju od rodziców. Panuje tu niezła rotacja, dlatego już dawno daliśmy sobie sposób z policzeniem ich wszystkich. 

– I nikt tutaj nie zagląda?

– Raz na jakiś czas przejdzie tędy patrol, ale to wszystko. Tu rzeczy takie jak seks w miejscu publicznym, narkotyki i inne używki są na porządku i chociaż próbujemy walczyć chociaż z handlem dragami, to niewiele to daje. Dilerzy czują się tu bezpiecznie, bo wiedzą, że hipisi ich nie wydadzą. I to wszystko zatacza błędne koło. Dlatego narkotykowy jest wydziałem, do którego nikt nie chce trafić - Harry zacisnął dłonie na kierownicy i skinął głową w swoje lewo, aby Michael zerknął na krzaki, które mijali. 

Za gąszczem znajdowała się para, która była tak zajęta sobą, że nie zwracała uwagi na to, co się dzieje dookoła. Dzięki temu słowa Harry'ego zyskały potwierdzenie. Michael wiedział, że jego twarz przybrała zniesmaczony wyraz i miał nadzieje, że więcej już czegoś takiego nie zobaczy. Jechali wolno, więc dotarły do niego ich jęki, choć wolał tego nie słyszeć. Dopiero gdy wyjechali z dzielnicy wydawało się, że doszedł do siebie po zobaczeniu pary, która swoim zachowaniem przypomina parę kopulujących królików. 

– Nie chciałem ci pokazywać tej dzielnicy, ale u Otta pełno się ich kręci, więc uznałem, że lepiej będzie jak będziesz wiedział o tym mieście dosłownie wszystko. Lepiej, aby w trakcie śledztwa nic takiego cię nie zaskoczyło, bo nie jest to ani przyjemne, ani tym bardziej miłe – westchnął, gdy jechali już na komendę. Clifford tylko skinął głową, po czym westchnął cicho i przeczesał palcami włosy. Skłamałby, gdyby powiedział, że nie zrobiło to na nim wrażenia, bo zrobiło i to wielkie. 

– Ten świat nie przestanie mnie zaskakiwać – powiedział w końcu, po czym pokręcił głową i wyprostował się na fotelu. 

━━━━━━━━━━━━━━━━

━━━━━━━━━━━━━━━━

co sądzicie?

bloody summer • cliffordOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz