ten | nightmare

66 6 4
                                    

NIGHTMARE
chapter ten

━━━━━━━━━━━━━━━━ 

Piątkowy wieczór był na ogół czasem, który dwóch kumpli z drogówki - Carl oraz Robert spędzało w pracy. Mężczyźni byli w średnim wieku, mieszkali w swoim sąsiedztwie, a znali się chyba od dziecka. To była ta przyjaźń z piaskownicy - razem przez życie i cały świat. Nikogo więc nie zdziwił fakt, że Carl poszedł w ślady ojca, a Robert, który nie zamierzał zostawiać swojego kumpla wstąpił razem z nim do akademii policyjnej. Wszystko się jakoś potoczyło i we dwóch skończyli w jednym wydziale, na jednym posterunku i na dodatek na jednych i tych samych patrolach. W prawdzie czasami było z tego więcej szkód niż jakiegokolwiek pożytku, ale dopóki względnie wykonywali swoje obowiązki, nikt nie narzekał.

– Skoczymy po patrolu na jakiegoś hamburgera? Głodny jestem – zaczął Carl i rozsiadł się wygodniej na siedzeniu w radiowozie, którym objeżdżali dzielnicę. Zawsze był tym, któremu ciągle czegoś brakowało do szczęścia i który nigdy nie miał dość pączków. Robert prychnął pod nosem i przewrócił oczami, a później dodał trochę gazu. – No co?

– Nic, ale czy ty naprawdę musisz jeść nawet o drugiej w nocy? Stary, to niezdrowe – Robert spojrzał wymownie na przyjaciela, a ten mruknął coś niezrozumiałego pod nosem. – No co? Mówię prawdę.

– Od kiedy ty się zrobiłeś taki przestrzegający diety?

– Od momentu, w którym przestałem się mieścić w ulubiony garnitur Karen – powiedział, mając na myśli swoją żonę. Carl roześmiał się głośniej niż zamierzał, włączając po chwili radio, aby posłuchać wiadomości.

– Jak dobrze, że nie mam tego problemu – przyznał szczerze i poprawił kurtkę, którą miał na sobie. Noc była zaskakująco ulewna i chociaż nikt się tego nie spodziewał, to deszcz bębnił o szybę ze zdwojoną siłą. Carl był szczęśliwym kawalerem jak to siebie określał i nie zamierzał tego zmieniać. Owszem, kobiety od zawsze go fascynowały, ale mówił, że on się nie nadaje do związku, bo związki to nic innego jak ograniczenia. 

Robert tylko pokręcił głową, a później skręcił w kolejną ulicę, mając nadzieje, że ich patrol minie bez żadnych ekscesów. Nie miał najmniejszej ochoty zatrzymywać się gdzieś czy interweniować w jakiejś sprawie. Zresztą od początku nie był w nastroju, co nie umknęło Carlowi, ale nie poruszali tego tematu. Karen po prostu niezbyt podobała się praca męża i czasem naprawdę mocno potrafili się o to pokłócić, więc lepiej było nikogo dodatkowo nie drażnić, bo żadne sceny nie były do szczęścia potrzebna.

– Rob, zatrzymaj się – Carl nachylił się do przedniej szyby, widząc przez deszcz jakieś niewyraźnie kontury na krańcu ulicy, które leżały na uboczu. – Chyba mamy kolejnego pijaczynę do kompletu na dzisiaj – dodał zgryźliwie. Ani jeden, ani drugi nie przepadał za alkoholem, więc dogadywali się pod tym względem wręcz jednoznacznie. 

– Ty po niego wyłazisz, ja nie zamierzam moknąć. – powiedział Robert i spojrzał wymownie na przyjaciela. Carl tylko pokręcił głową, a później postawił kołnierz w kurtce. 

Nie mieli pojęcia, że to nie był żaden pijak czy inny, który nieco się zagalopował w ten piątkowy wieczór i nie trafił do swojego domu. Tym kimś była Red. Ta Red, którą Michael nastraszył na campingu i ta Red, która uciekła detektywowi, gdy ten próbował ją przesłuchać. Brunetka faktycznie była wstawiona, a także pod wpływem jakiś narkotyków, których nigdy wcześniej nie brała. Cała przemoknięta, na wpół leżała, na wpół siedziała na chodniku i zdawała się coraz bardziej odpływać. Sytuacji nie poprawiał fakt, że jej długa spódnica w kwieciste wzory była cała przesiąknięta krwią, która utworzyła kałużę. Brunetka leżała w niej, nie mając nawet pojęcia, co się z nią stało. Myślami była zupełnie gdzie indziej, chyba jeszcze na imprezie, którą opuściła już jakiś czas temu, aby powłóczyć się po mieście. 

– Rob, dzwoń po karetkę! 

;;;

Otto wszedł do szpitala z wyraźnym zaniepokojeniem wymalowanym na twarzy. Wyróżniał się na tle wszystkich innych poszkodowanych czy pacjentów, ale nie przejął się tym. Kiedy jeden z jego dawnych chłopców dał mu znać, że na SOR trafiła Red, zmartwił się i czym prędzej wsiadł do samochodu, nie przejmując się tym, że był środek nocy. Był ciekaw, w co ta małolata znowu się wpakowała, bo przypuszczał, że to nie było nic przyjemnego. Nauczył się tego, że Red bywała nieprzewidywalna, zresztą ciężko było się spodziewać czegoś innego. 

Norweg odnalazł swojego ex na jakimś korytarzu, gdzie sprawdzał kroplówce jakiejś starszej kobiecie ubranej w szlafrok. Otto odchrząknął znacząco, krzyżując dłonie na piersi i rozejrzał się dookoła. Jego różowa koszula i błękitna kamizelka z pewnością nie pasowały do takiego miejsca, ale nie przejmował się tym. W końcu Frank spojrzał na niego, ale zamiast się nim zająć, zajął się rozmową ze staruszką.

– Frank...

– Poczekaj, rozmawiam. 

– Porozmawiasz sobie kiedy indziej – Złapał go za ramię i spojrzał na kobietę. – Przepraszam, dwóch gejów musi ze sobą pogadać – dodał przesadnie słodko i odprowadził młodszego mężczyznę w stronę, gdzie nie było żadnych ludzi.

– Zabije cię.

– Ja ciebie też nadal bardzo lubię, ale nie o tym teraz mowa. Mów co z nią – Otto spojrzał badawczo na Franka, zwilżając nerwowo wargi.

– Nie jest za dobrze – Blondyn westchnął ciężko i rozejrzał się ostrożnie po korytarzu, aby upewnić się, że nikt z personelu go nie widział. – Red straciła bardzo dużo krwi. Zresztą była pijana i pod wpływem jakiś narkotyków. Nie wiadomo, co takiego wzięła, ale zabrali ją na płukanie żołądka. 

– To nie brzmi jakoś przerażająco. 

– Bo nie powiedziałem ci jeszcze wszystkiego – Frank skarcił go wzrokiem. – Wiedziałeś, że była w ciąży?

– Każdy, kto nie miał problemów ze wzrokiem widział, kochanie. Ten brzuch robił się powoli coraz większy. A my dalej nie znamy tatusia.

– W takim razie nie poznacie. I wątpię, że będziecie mieli się czym przejmować. Red poroniła. Alkohol i narkotyki zrobiły swoje i to była główna przyczyna krwawienia. Podobno na ulicy było jej tyle, że wyglądało jak kałuża. Znaleźli ją jacyś dwaj policjanci, którzy byli na patrolu. Cud, że przeżyła. 

– Red jest jak kot. Zawsze spada na cztery łapy.

– Musisz jej teraz pilnować, aby doszła do siebie – Frank spojrzał poważnie na Norwega. – Musi dojść do siebie i najlepiej, aby porozmawiała z psychologiem. Poronienie to nie jest nic przyjemnego.

– Zadbam o nią, skarbie. Możesz być tego pewien. 

━━━━━━━━━━━━━━━━

━━━━━━━━━━━━━━━━

to jest chyba moje ulubione crime story, idk

bloody summer • cliffordOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz