COLD HANDS
chapter thirteen━━━━━━━━━━━━━━━━
Było późno, gdy Michael wyszedł z komendy. Nocny chłód uderzył nieprzyjemnie o jego twarz, powodując ciarki, które przebiegły mu po kręgosłupie. Blondyn pokręcił głową, a później sięgnął do kieszeni kurtki, którą miał na sobie, aby wyjąć z niej papierosa. Cały wieczór bawili się z Harrym w burzę mózgów i nic to niestety nie dało, chociaż Michaelowi bardzo zależało na jakimś kroku w przód. Wiadomość od mordercy była jasna i klarowna. Detektyw odpalił szluga i zaciągnął się dymem z niego, który po chwili wypuścił z ust, patrząc się jak ulatuje w górę, aż w końcu znika. Nie powinien palić w miejscu publicznym, zwłaszcza pod taką instytucją jak posterunek policji, ale musiał się odstresować. Czasem nawet ktoś taki jak on potrzebował wytchnienia, ale wtedy nawet Malboro Gold nie potrafiło mu tego zapewnić.
– Do jutra, stary – Harry zjawił się za jego plecami i postawił kołnierz w swojej kurtce. Spojrzeli na siebie i Michael skinął głową.
– Trzymaj się. I dzięki za dzisiaj. Chociaż nic się nie udało wymyślić, to dobrze, że posiedzieliśmy nad tym razem – przyznał w końcu i uśmiechnął się pokrzepiająco. Codziennie starał się jakoś podbudować partnera, aby ten w siebie nie wątpił i wierzył, że jego praca ma sens, a nie idzie na marne.
– Mam nadzieje, że w końcu uda nam się go złapać – przyznał, szukając w kieszeniach swoich spodni kluczyków do samochodu. – Jestem tym już zmęczony.
– Wiem. Ja też, ale nie wiem, co mogę zrobić. On jest dobry w tym, co robi. Nawet za dobry. Nie potrafię go rozgryźć. A przynajmniej jeszcze nie teraz – Michael pokręcił głową i zaciągnął się papierosem. Czuł, że zawiódł zaufanie swojego szefa i Australijczyków, bo narobiono tyle szumu wokół jego przyjazdu, a nawet nie potrafił ruszyć ze śledztwem do przodu. Tylko pieprzył bez sensu w swoim psychologicznym bełkocie, jak to ktoś kiedyś określił.
– Dobra, skończmy na dzisiaj, bo jeszcze Otto zarobi na nas dodatkowe pieniądze, a już dość rozwinął nasz alkoholizm – zażartował brunet, przez co Clifford się roześmiał i pokręcił głową. – Jadę. Na pewno nie chcesz, abym cię podrzucił? – dodał całkiem poważnie, bo już wcześniej o to pytał, ale detektyw z LA odmówił.
– Na pewno. Przejdę się. Muszę ułożyć sobie pewne sprawy w głowie, a spacer mi w tym pomoże – Pokiwał głową – Jedź. Poradzę sobie. – dodał przekonująco, aby Harry się tak nie martwił. Brunet w końcu odpuścił i zbiegł po schodkach na chodnik.
– Trzymaj się w takim razie, Mike.
– Ty też. Dobranoc.
– Dobranoc.
Michael odprowadził wzrokiem partnera i dopalił do końca swojego papierosa. Wsunął dłonie do kieszeni spodni i ruszył przed siebie, w stronę hotelu, choć tak naprawdę dał się ponieść nogom, gdzie chciały.
;;;
– Kurwa – mruknął sam do siebie, czując jak przeszły go zimne dreszcze. Nagle zaczęło padać, a był dopiero w połowie drogi do hotelu i nie miał ze sobą żadnego parasola. Ratował go tylko postawiony kołnierz w kurtce, chociaż był już i tak przemoknięty do suchej nitki. – Jesteś idiotą, Clifford. Skończonym idiotą – dodał, kręcąc głową.
Blondyn stawiał szybkie kroki przed siebie, nie przejmując się ulicą przed sobą czy za sobą. Skupił się tylko na tym, aby jak najszybciej dotrzeć hotelu, chociaż musiał przyznać, że okolica nie była zbyt przyjazna. Z trudem powstrzymywał ochotę na to, aby raz po raz patrzeć za siebie przez ramię, żeby upewnić się, że nikt za nim nie szedł. Starał się jednak nie popadać w paranoję, bo przecież umiał się bronić, miał przy sobie pistolet, poza tym musiał mieć głowę na karku, a nie dopisywać sobie filozofię tam, gdzie jej nie było.
Wszystko byłoby w porządku i jakoś by sobie poradził, gdyby nie fakt, że zza zakrętu wypadł samochód, który z piskiem zatrzymał się nieopodal niego. Tylne drzwi pasażera się otworzyły i ktoś wypchnął z nich dziewczynę, a później pojazd zniknął tak szybko jak się pojawił.
Wszystko na oczach Michaela.
Ocknął się dopiero po kilku sekundach i od razu podbiegł do dziewczyny, która z trudem podnosiła się z twardego bruku. Z łatwością rozpoznał w niej te brunetkę, która ciągle tak od niego uciekała.
– Spokojnie, wszystko jest w porządku. Nikt cię nie skrzywdzi, tak? Coś cię boli? Zrobiłaś sobie coś? – spytał, mając nadzieje, że dziewczyna nie była pod wpływem żadnych narkotyków, bo to by tylko wszystko skomplikowało.
– N-nie... – Pokręciła głową, odpychając jego dłonie od siebie, jakby bała się dotyku. W szczególności męskiego dotyku. Michael mógł tylko się domyślać, co to mogło oznaczać. Wtedy jednak to nie był dobry moment na to, aby ją przesłuchiwać. – Nic mi nie jest – dodała, drżąc zimna i ze strachu. Spojrzała wystraszona na blondyna, będąc jeszcze w szoku i spięła się nieprzyjemnie, gdy dotknął jej dłoni. Były lodowate i nie miał pojęcia czy tak szybko zdążyła zmarznąć, czy ktoś specjalnie zadbał o to, aby była wymarznięta i wystraszona. Przypuszczał, że to drugie.
– Chodź, pomogę ci wstać – powiedział już o wiele spokojniej, chociaż sam był bardzo zszokowany tym, co się stało. Wszystko trwało nie więcej niż minutę i z chwili w chwilę miał w swoich ramionach nieznajomą brunetkę potrzebującą pomocy. Było jasne, że nie mógł jej tak zostawić i zamierzał zapewnić jej jakieś schronienie. Przynajmniej na noc.
Brunetka z trudem dała się podnieść, ale była na tyle lekka, że bez problemu wziął ją na ręce i ruszył przed siebie. Drżała z zimna, a jej ciało całe zesztywniało, gdy szli przed siebie. Michael czuł się nieswojo, bo naprawdę nie miał złych zamiarów, ale nie miał pojęcia, jakby mógł jej to udowodnić. Od samego początku martwił się o nią, pomimo tego, że byli sobie zupełnie obcy i nie wiedział, jakby można to było logicznie wytłumaczyć. Była to zagadka, nawet dla niego samego, chociaż potrafił czytać z ludzi jak z otwartych książek. Ona była jednak dla niego wyzwaniem. Nie potrafił jej rozgryźć, a kiedy wydawało mu się, że dobrze obstawił, to zaraz mu uciekała i nie mógł tego sprawdzić. Wtedy jednak czuł się tak, jakby w końcu znalazł się na właściwym miejscu o właściwym czasie.
━━━━━━━━━━━━━━━━
━━━━━━━━━━━━━━━━
trochę mi przykro, że to ff ma tak mało wyświetleń, ale cóż, ewh
CZYTASZ
bloody summer • clifford
Hayran Kurgu❝ludzie boją się tego, czego nie rozumieją. a tego, czego się boją, nienawidzą❞ ━ j.nesbø Brisbane zostaje spowite strachem przed seryjnym mordercą. Nikt nie ma pojęcia, dlaczego zaczął zabijać, kto następny będzie jego ofiarą i czym jeszcze zaskocz...