RETIRED COP
chapter twenty two━━━━━━━━━━━━━━━━
Michael westchnął ciężko, gdy wsiadł do samochodu z dwoma kubkami kawy, które kupił na wynos i wręczył jeden Harry'emu siedzącemu za kierownicą. Uznał, że tamtego dnia to on się przejdzie po ten zastrzyk energii, tym bardziej, że Penington i tak ostatnimi czasy dużo się dla niego fatygował, a Clifford nie lubił wyzyskiwać swoich partnerów. Blondyn westchnął cicho i upił trochę ze swojego kubka, po czym rozsiadł się wygodniej i zapiął pas.
– Co ty dzisiaj taki bez życia? – Brunet spojrzał na detektywa z Los Angeles i uniósł brwi. Michael już zasłynął tym, że zazwyczaj miał dobry humor, a jeśli miał dobry humor to stawał się gadułą i to niemałą.
- Nie wyspałem się - powiedział szczerze i wzruszył ramionami, jakby to nie było nic specjalnego. Nadal nie wiedział czy mógł opowiadać Harry'emu o Red, bo przeczuwał, że jest to typ, który nie potrafi mimo wszystko utrzymać języka za zębami, a Michael nie potrzebował dodatkowych martwień na głowie, takich jak reprymenda od swojego szefa czy chociażby odesłanie do domu, bo w ogóle się nie przyczynił temu śledztwu. Blondyn westchnął cicho i pokręcił głową, a później potarł swoją dłonią kark. Przez to, że z Red prawie nie zmrużyli oka, to jednak wcale tego nie żałował i już myślał tylko jak się ubrać na wieczór z nią.
– Coś mi mówi, że ktoś ci jednak w tym pomógł – zaśmiał się Harry i skręcił w jedną z wielu pobocznych dróg w mieście. Jechali do jego starego znajomego, poniekąd mentora Penintgona, który to sprawił, że Harry wybrał taką, a nie inną ścieżkę życiową. Michael nie zapamiętał nic innego poza tym, że nazywał się Hank, że miewał lekkie problemy z alkoholem i że kiedyś był całkiem niezłym gliną, ale dwa czy trzy lata temu dał sobie spokój i przeszedł na emeryturę, aby odpocząć po kilkudziesięciu latach stresu, strachu o własne życie i bezsennych nocach spowodowanych zamartwianiem się i myśleniem o śledztwie.
– Nie gadaj głupot, tylko skup się na pracy – Michael przewrócił oczami, a później upił trochę kawy, prawie parząc sobie przez to język. – Opowiedz mi jeszcze coś o tym Hanku. Co powinienem o nim wiedzieć? – dodał, unosząc brew. Wiedział, że taka szybka zmiana tematu i odwrócenie kota ogonem nie było miłe, ani tym bardziej potrzebne, ale nie miał zamiaru jeszcze przyznawać się Harry'emu, co do tego, co tak naprawdę łączyło go z Red. Zresztą i tak sam nie wiedział, o co dokładnie chodziło w tej relacji i co było pomiędzy nim, a brunetką, dlatego wolał to trzymać na razie dla siebie.
– A co ci mam powiedzieć? To po prostu specyficzny gość – powiedział Harry i wzruszył ramionami. Starał się przypomnieć sobie najprostszą drogę do domu Hanka, ale dawno u niego nie był, a remonty drogowe i objazdy wcale mu nie pomagały w tym, co się działo. – Lubi czasem sobie dużo wypić i ciężko potem go znieść, ale gdy jest lekko trzeźwy, to całkiem w porządku facet. Nie wiem, kiedy zaczął pić, ale pamiętam, że to się nie wzięło z niczego i jeszcze zanim przeszedł na emeryturę, to przychodził na posterunek pod wpływem.
– I nikt go za to nie wyrzucił? – Michael uniósł brew.
– Nie miał kto, a że Hank był całkiem efektywny, to każdy przymykał oko na to, że śmierdział piwem cz wódką – Harry wzruszył ramionami, jakby to nie było nic takiego. – Możesz sobie myśleć o nim, co tylko chcesz, ale to naprawdę był dobry glina. Wiele się od niego nauczyłem i gdyby nie to, że popadł w nałóg i nie chce z niego wyjść, to pewnie do dzisiaj pracowałby w policji. Może nawet nad tą sprawą? Kto wie – dodał, wzdychając przy tym cicho.
– W takim razie zobaczmy, co ten cały Hank ma nam do zaoferowania – przyznał Michael, gdy Harry zatrzymał samochód przed małym domkiem jednorodzinnym.
:::
Michael rozejrzał się po domu Hanka, kiedy Harry i policjant rozmawiali o sprawie, siedząc na kanapie. Hank był mężczyzną po pięćdziesiątce, miał zarost na twarzy i siwe włosy, a pomimo było w nim coś takiego, co jednak zmuszało człowieka do szanowania go i myślenia w dobry sposób. Michael widział jednak oznaki zmęczenia życiem na jego twarzy pokrytej zmarszczkami i zastanawiał się, co takiego ten człowiek przeszedł, że aż tak bardzo dostał za to po kościach. Pomimo to po rzeczach, które widział w kuchni, na holu czy w salonie musiał stwierdzić, że miał do czynienia z nikim innym jak po prostu emerytowanym policjantem. Hank wpasowywał się w schemat.
– Nie wiem, co mogę ci powiedzieć, Harry – mruknął Hank i podrapał się po karku. Michael zauważył, że mężczyzna miał manię obgryzania paznokci, co mu się nie podobało, ale postanowił zachować to dla siebie. Hank upił trochę piwa z butelki, a później rozsiadł się wygodniej na kanapie. – To ciężka sprawa, jak ja się cieszę, że zdążyłem przejść na emeryturę, zanim ten świr zaczął zabijać – dodał, wzdychając cicho.
– Łatwo ci mówić, a teraz my się musimy z tym męczyć – Harry zaśmiał się pod nosem i poprawił na kanapie. – Ale naprawdę nie miałeś w swojej karierze takiej sprawy? Chociaż minimalnie podobnej? – dodał, wzdychając ciężko. Przyjechali z Michaelem do niego tylko i wyłącznie dlatego, że Penington łudził się, że może emerytowany glina im coś podpowie i nimi pokieruje, ale Hank nie był chyba w nastroju do współpracy, bo nie chciał rozmawiać o swojej karierze policyjnej i robił wszystko, aby pokazać sobą, że nie chce mieć gości. Harry tego nie widział, ale Michael bardzo łatwo to wyczuł.
– Nie wydaje mi się, Harry – westchnął Hank. – Mówiłem ci, że zdążyłem już prawie o tym wszystkim zapomnieć i staram się iść naprzód, a nie siedzieć w tym policyjnym bagnie.
– Skoro tak, to chyba się musimy już zbierać, co? – wtrącił się Clifford i oparł się dłońmi o kanapę. – Mamy dzisiaj jeszcze trochę pracy i nie chciałbym marnować czasu - dodał i spojrzał na Harry'ego, a Hankowi posłał lekki uśmiech. Penington niechętnie na to przystał, po czym pożegnali się i wyszli. Michael czuł się obserwowany, gdy odjeżdżali i wcale mu się to nie spodobało.
━━━━━━━━━━━━━━━━
━━━━━━━━━━━━━━━━
dzisiaj będzie jeszcze jeden! x
CZYTASZ
bloody summer • clifford
Fanfiction❝ludzie boją się tego, czego nie rozumieją. a tego, czego się boją, nienawidzą❞ ━ j.nesbø Brisbane zostaje spowite strachem przed seryjnym mordercą. Nikt nie ma pojęcia, dlaczego zaczął zabijać, kto następny będzie jego ofiarą i czym jeszcze zaskocz...