8 ~Veronica! Zagrasz z nami?~

2.5K 140 6
                                    

Od kilku dni wśród członków drużyny Gimnazjum Raimon'a wyczuć można było niemałe poruszenie. Zostali wyzwani na walkę z tak zwanymi "kosmitami". Drużyną pierwszego stopnia pochodzącą z Akademii Aliea. Groźbą było oczywiście wyburzenie szkoły, czego sobie nie wyobrażałam.

Tym bardziej, że znałam zespół, z którym grać mieli debiutanci Raimon'a.

Ale znałam też mojego brata i jego chorą determinację.

Nie można więc było przyrzec, że Raimon był bezpieczny.

Nie był.

A to wcale nie miał być zwykły mecz, tylko sprawdzenie, czy aby przypadkiem nie zerwałam umowy.

~~~

Dziś miał odbyć się ostatni trening przed starciem z drużyną Jupitera.

Oczywiście moja ciekawość nie pozwoliła mi tego wydarzenia ominąć. Oprócz mnie, stawiły się tam również Silvia i Celia, które dokumentowały całe spotkanie.

Ku mojemu zdziwieniu, zaczęłam dobrze dogadywać się z Shawn'em i Erikiem. Po ostatnim treningu zaczepili mnie na korytarzu i tak jakoś wyszło, że przegadaliśmy ze dwie przerwy. Okazało się, że mamy wiele wspólnych tematów i spostrzeżeń co do piłki nożnej.

W sumie to się cieszyłam. W końcu po to tutaj między innymi przyszłam. Nowe towarzystwo, wolne od przepychu i wszechobecnej arogancji.
A poznanie Erica? Rany, to było moje marzenie.

~

Wraz z Silvią siedziałyśmy na tak zwanej ławce rezerwowych i oczekiwałyśmy powrotu Celii ze sklepiku szkolnego. Jednak  zamiast niej, przy naszej ławce znaleźli się uśmiechnięci od ucha do ucha, wyżej wspomnieni zawodnicy.

Niestety wiedziałam, że ten stan nie mógł przetrwać zbyt długo. Przegrana z Jupiterem będzie dla nich potwornym uderzeniem.

Miałam tylko nadzieję, że zdołają się po niej pozbierać. Z dnia na dzień naprawdę coraz bardziej lubiłam osoby z drużyny Evans'a.
Ale zdawałam sobie sprawę z ich niezbyt dobrego poziomu. Nie na starcie z Akademią Aliea.

- Hej dziewczyny. - przywitali się pełni wigoru.

- Cześć.- Silvia odpowiedziała zwięźle za naszą dwójkę.

Nagle usłyszeliśmy jeszcze jeden głos nachodzący od strony boiska.

- Czołem wszystkim! Veronica! Zagrasz z nami?

Mark Evans wyglądał jak dopiero co zbudzone słońce. Mimo, że jego osoba kojarzyła mi się tylko z nerwami i piskliwym głosem, to było w nim coś ciekawego. Intrygującego.

Coś, co nie pozwalało mi wyjść z podziwu. Pomimo tych wszystkich odmów, upadków, on nadal podnosił się i parł do przodu jakby porażka nie miała miejsca.

Przedziwny chłopak.

- Nie dziś. - stwierdziłam krótko, posyłając mu niemrawy uśmiech.

- Oj nie daj się prosić! - wybuchnęli całą trójką.

- Wybaczcie chłopaki, ale naprawdę nie mam nastroju do gry.

W tym samym momencie poczułam jak ktoś obejmuje mnie od tyłu ramieniem.

Tę pelerynę poznałabym na końcu świata.

- Cześć Shadow. - głos Jude'a był wręcz zbyt spokojny.

Coś było na rzeczy.

Posłałam chłopakowi lekki uśmiech, po którym puścił mnie ze swoich objęć. Kilka minut później przyszedł  Axel. Oczywiście z tą swoją wiecznie skwaszoną miną.

Mówiłam już, że tak szybko mi nie wybaczy? No i nie wybaczył. W jego obecności cały czas czułam się dziwnie nieswojo. Głównie przez jego wzrok, którym dokładnie mnie prześwietlał.

~

Chłopcy rozpoczęli rozgrzewkę. Byron oczywiście spóźnił się jak to na niego przystało. Obrzucił mnie jedynie tym swoim wiecznie ironicznym spojrzeniem i dołączył do grupy.

Nie narzekam. Zawsze mogło być gorzej.

Chwilę później Celia poprosiła mnie o potrzymanie kamery. Wstałam i kontynuowałam kręcenie. Nagle, ni stąd ni z owąd któryś z chłopaków wycelował piłkę w moją stronę z ogromną siłą. Odłożyłam szybko kamerę i wyskoczyłam w górę, żeby wykonać technikę zwaną "Wilczy rozdmuch". Piłka z ogromną prędkością została przeze mnie przekierowana do pustej bramki. Ta potężna siła mogłaby uszkodzić Marka, a przecież lada dzień grają bardzo ważne spotkanie.

- Który to?! - krzyknęłam ze złością po wylądowaniu na ziemi.

- A jak myślisz? - zapytał Axel piorunując mnie wzrokiem.

No i wszystko stało się jasne.

- Nie widzisz, że tego potrzebujesz? Kłamiesz sama siebie odmawiając dołączenia do drużyny! Nigdy nie przestałaś kochać tego sportu. Możesz myśleć co chcesz, ale przed prawdą nie uciekniesz! - krzyknął i odszedł w stronę Jude'a.

Zatkało mnie. Totalnie odebrało mowę i zdolność bronienia się przed krzykiem. Stałam głupio wpatrzona w miejsce, na którym przed chwilą wylądował białowłosy chłopak.

Ale przecież nie mogłam im powiedzieć o umowie. To by mnie zniszczyło... Wymazało z ich życia na dobre.

Po chwili również odeszłam w stronę mojego ówczesnego miejsca. Miał rację. Miał tę przeklętą rację, tylko nie wiedział, że ja po prostu nie mogę!

Ogromną rozterką jest gdy serce mówi "tak", a rozum odwodzi jak najdalej od decyzji.

Piłka nożna była moją pierwszą miłością, od której nie potrafiłam się odwrócić. Dlatego też dołączyłam do drużyny mojego brata, gdzie przeszłam sporą rehabilitację, której zwieńczeniem była moja przemiana w zupełnie inną osobę.

Czy tego żałuję? Teraz nie byłam pewna. Wiele zawdzięczałam Akademii Aliea, ale kontrakt z nią podpisany bardzo mnie ograniczał.

Gdy trening się skończył, drużyna rozmawiała jeszcze o ustawieniu na meczu i taktyce. Wtedy też, po długim rozwodzie nad całą tą sytuacją, kilku wewnętrznych sporach i całkiem pokaźnym przypływie adrenaliny, postanowiłam zrobić coś, czego do końca życia miałam żałować.

- Veronica? Coś się stało? - zapytał Mark, zdziwiony moją dalszą obecnością.

- Właściwie to tak. - oznajmiłam ze śmiertelnym spokojem. - Propozycja dalej aktualna?

Chłopak na początku stał i mierzył mnie ślepym spojrzeniem. Dopiero po chwili ocknął się i nic nie mówiąc, uśmiechnął się najszerzej, jak potrafił.

- Tak! Oczywiście, że tak!

- W takim razie... - wzięłam głęboki oddech. - Marku Evansie, przyjmiesz mnie do swojej drużyny?

Chłopak bez zastanowienia przytulił mnie mocno.

- Tak! Tak! TAK! - krzyczał entuzjastycznie. - Witamy w drużynie!

Po moim ciele rozpłynęło się przyjemne ciepło.

Popatrzyłam na Erika, który również nie ukrywał zadowolenia z mojej decyzji. Zaraz później skierowałam swój wzrok ku dwójce przyjaciół stojących obok ławki rezerwowych, na której niedawno siedziałam.

Oboje patrzyli na tę scenę z dumnymi minami.
Przez moment wahałam się z tym, co i jak chciałam im powiedzieć. Nawet nie wiedziałam od czego zacząć.
Ale na pewno musiałam im podziękować.
Gdyby wtedy nie zabrali mnie na trening, prawdopodobnie nigdy by do tego nie doszło.

- Chłopaki, ja... - nie zdążyłam nawet zacząć.

Axel przytulił mnie mocno do siebie, co jeszcze bardziej wytrąciło mnie z równowagi.

Zerknęłam z jego objęć w stronę Sharpa. Na jego twarzy malował się pełen ulgi uśmiech.

- Witamy. - odparł niemo.

Również się uśmiechnęłam.

Królewska Napastniczka [✓ZAKOŃCZONE✓]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz