34 ~ Windą do piekieł ~

1.4K 80 14
                                    

Dobrym pytaniem byłoby czy w ogóle potrafię przypomnieć sobie co działo się na murawie od momentu omdlenia mojego brata.

Odpowiedź brzmi nie wiem.

Gdy zamykam oczy, wyobrażam sobie jedynie jego umęczoną, zapłakaną twarz z bladym cieniem uśmiechu na ustach. I o dziwo naprawdę mnie ten widok boli. Widzę jak dryfuje po czarnych wodach nicości na tratwie uwitej z bólu i łez. Czuję, jak ktoś ciągnie mnie za ramię, chce od niego odciągnąć, ale nie może, choć w ogóle już nie trzymam go we własnych ramionach. Odpływa. W zasadzie nie wiem dokąd, chociaż podświadomie znam ten kierunek.

Przedsionek.

Ale dlaczego nie było z nim Kiry?

Otworzyłam oczy z nadzieją, że może to nadal ten głupawy sen, z którego próbowałam wybudzić się przez dobre parę chwil. Na nic.

Od kilkunastu minut wszyscy siedzieliśmy w tej samej szatni, cały czas czekając na kogoś, kto pozwoliłby nam z niej wyjść. Dostaliśmy również pełny zakaz kontaktowania się z kimkolwiek, co zwieńczyło odebranie telefonów po przekroczeniu progu na szczęście przestronnego pomieszczenia.
Zapewne akademia chciała zatuszować niekorzystne dla niej wydarzenie. Czego innego mogliśmy się spodziewać?

Na pewno nie przerwania meczu ze względu na zły stan zawodników którejkolwiek z drużyn.

Mogę się założyć, że podczas upadku Xaviera trenerowi nawet powieka nie drgnęła, a co dopiero sumienie.

Niszczył go codziennie. Słowami, czynami, ciągłymi nakazami, naganami, rystrykcjami. Wszystkim, co sprawiłoby, że ten na pozór silny i nieugięty chłopak powoli tracił pióra z dawno już podciętych skrzydeł. Każda jego kolejna decyzja, każdy ruch musiał najpierw zostać zaakceptowany przez "górę", która wyśmiewała jego nazwisko przy pierwszej lepszej okazji.

Byliśmy tylko produktami. Marionetkami w rękach osób, z którymi wiązała nas umowa. Dobrze wiedzieli, że nie możemy wykonać żadnego ruchu przeciwko, dlatego też zadawali nam katorżnicze plany treningowe, niewykonalne zadania - robili wszystko, żeby tylko przypomnieć nam o naszym braku wolności.

O pakcie dobrowolnie podpisanym z diabłem w ludzkiej skórze.

Nienawidził nas od samego początku. Tak naprawdę nie mam pojęcia dlaczego. Chłopcy, którzy w drużynie byli znacznie dłużej, też nie znali odpowiedzi na to pytanie. Twierdzili, że trener stał się taki bezwzględny i oziębły, gdy w jego szeregi wstąpił Xavier, później zaś ja. Nie zachowywał się tak jedynie w stosunku do Burna i Gazelle, czego nawet nie starał się ukrywać. Ale na to też nie uzyskałam jeszcze żadnego dobrego wytłumaczenia.

Może po prostu na to nie zasługiwaliśmy?

Nie myśl w ten sposób. Nikt nie zasługuje na bycie poniżanym.

Momentalnie oprzytomniałam, choć nie było to już dla mnie nic nadzwyczajnego, dziwnego. Do chłodu zdążyłam się przyzwyczaić. Jedyne, co nieustannie denerwowało moje sumienie, to zapach tych cholernych kwiatków.

Jeszcze mocniej zacisnęłam ramiona na nogach, tym samym kładąc brodę u szczytu kolan. Nie była to pozycja nadzwyczajnie wygodna, choć poniekąd sprawiała wrażenie bezpiecznej.

To aż śmieszne, że zwykły sposób siedzenia może wywoływać takie poczucie.

A może jednak?

Nie bądź głupia Veronico. Przecież wiesz, że tak nie uważasz.

Jest z tobą Axel?

Nie, czeka w Przedsionku. Musiałem go odprawić.

Podświadomie zmarszczyłam brwi, ruch zwieńczając lekkim przesunięciem językiem po wargach i samych ustach od strony wewnętrznej. Były opuchnięte, takie nieprzyjemne. Obrzydliwe.

Królewska Napastniczka [✓ZAKOŃCZONE✓]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz