30 ~ Et tu, Brute, contra me? ~

1.5K 91 35
                                    

! ! SELF-AGGRESSION & BLOOD WARNING ! !

Veronica pov.

Xaviera nie widziałam od tamtej ucieczki z lasu, choć tak naprawdę dzieliła nas tylko ściana. Oboje pogrążyliśmy się w zupełnej ciszy, którą od czasu do czasu przerywał niezależny od nas hałas dochodzący z ulicy albo wnętrza domu.

Bitwa z uderzającymi myślami była jednak nie do wygrania. Nadchodziły z każdej strony, czarne niczym burzowe chmury. Zadawały głównie ból psychiczny, jednak nie dało się ukryć, że z moją nerwicą przejawiało się to również fizycznie.

Naprawdę się za to nienawidziłam, jednak nie potrafiłam przestać. Krew choć obrzydliwa, stawała się chorą fascynacją, której nawet nie chciałam rozumieć.

Pewnie gdybym ją widziała, skończyłoby się jeszcze gorzej. A tak przynajmniej czułam tylko jej słodko-słony, delikatnie metaliczny posmak, zmuszający do wymiotów.

Gdzieś nad ranem, nie wiem, może była już siódma? Stwierdziłam, że muszę zakończyć chociażby siłą ten dramat rozgrywający się w środku mnie i napić się czegoś gorącego.

Niechętnie więc, jeszcze we wczorajszych ubraniach, wyszłam z pokoju i wręcz zbiegając po schodach, momentalnie znalazłam się w kuchni. Pośpiech jednak nie był moim sojusznikiem. Gdy tylko tam dotarłam, musiałam oprzeć się o blat barku, przez nagłe zawroty głowy, które ustąpiły dopiero po kilku chwilach.

W międzyczasie zdążyłam spojrzeć na zegar, który wskazywał nie siódmą, a ósmą trzydzieści.

Naprawdę straciłam rachubę czasu.

Gdy zawroty ustały, zabrałam się za robienie sobie herbaty. Szczerze mówiąc, miałam ogromną ochotę na kawę, ale nie było to dobrym rozwiązaniem. Nie na pusty żołądek i to jeszcze w tamtej chwili.

Woda gotowała się niemiłosiernie długo. Można powiedzieć, że jak na przekór. Przez cały ten czas tylko nasłuchiwałam czy Xavier przypadkiem nie schodzi na dół.

Całe szczęście nie miał takiej potrzeby.

Jednakże kiedy myślałam już, że uniknę spotkania z kimkolwiek i uda mi się w spokoju wrócić do pokoju, wtedy przez cały dom przebiegł dźwięk zamykanych drzwi i kroków na schodach.

Aczkolwiek o dziwo nie Xaviera, a Jordana.

- Jupiter? Co ty tutaj robisz? - zapytałam, nie ukrywając zdziwienia, które ogarnęło mnie od momentu zobaczenia go na schodach.

Dałabym sobie rękę uciąć, że nie słyszałam, żeby ktoś wchodził do domu, a już na pewno nie do pokoju Xaviera.

- Cześć Vera. Xavier nie mówił, że mamy spotkanie? - powiedział z dość ciężkim uśmiechem.

Pewnie wiedział już o wszystkim. Był drugą osobą, której Xavier nie wahał się zdradzić żadnego sekretu.

- Faktycznie, wspominał coś. - mruknęłam, z zapomnienia biorąc łyk gorącej cieczy.

I jak na złość trafiła na rozciętą wargę.

Syknęłam cicho, odkładając kubek na blat. Jeszcze tego brakowało, żebym się kompletnie poparzyła.

- Ej, uważaj. - Jupiter w mgnieniu oka zmienił wyraz swojej twarzy na nieco bardziej wystraszony. On wiedział. Wiedział jak nikt inny. Oczywiście oprócz Xaviera. - Znowu?

- Może. - wymamrotałam, próbując nie uronić łez powstałych z bólu.

- Vera, jeśli to przez tamto, wiedz, że to nie twoja wina. Chciałaś dobrze. Nie musisz się za to karać.

Królewska Napastniczka [✓ZAKOŃCZONE✓]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz