~1~ "Pech siedzący w kieszeni"

4.1K 173 51
                                    

Weszłam na tereny szkoły. W tamtym momencie odruch wymiotny, który towarzyszył mi przez całą drogę magicznie zniknął, a w jego miejscu pojawił się już tylko strach zaciskający moje gardło bardzo rzetelnie.

Ku zdziwieniu, wydawał się naprawdę ogromny. Budynek od strony wejścia otaczały obszerne błonia i kilka niewielkich kompleksów sportowych. Całość komponowała się w schludny, ale całkiem bogaty wygląd placówki, co naprawdę pozytywnie mnie zaskoczyło. Na stronie internetowej wszystko sprawiało wrażenie o kilka razy mniejszych.

Co chwilę miałam jednak nieuniknione wrażenie, że na moim ciele zatrzymują się setki lustrujących spojrzeń. Po prostu cudownie...

I choć zdaję sobie sprawę z tego, że ciekawość jest rzeczą zupełnie ludzką, to moje zgubne łudzenie się kazało mi nastawiać się na własną, jak widać niezbyt realną wersję wydarzeń. W ten oto sposób zostałam nowym obiektem rozmowy grupki stojącej najbliżej mnie.

W momencie, gdy jeden z chłopaków stwierdził, że skądś mnie kojarzył, włos zjeżył mi się na głowie.

Momentalnie poprawiłam torbę spadającą mi z jednego ramienia i ruszyłam przed siebie, ślepo oraz naumyślnie delektując się widokiem chodnika wraz z trawą pod moimi stopami.

A miało być kuźwa tak pięknie...

Nie zapominajmy jednak o pechu, który przez cały ten czas siedział w kieszeni moich spodni i tylko zacierał ręce, gdy nadarzyła się okazja na popsucie mi humoru. Czasem się zastanawiam czy to on ma mnie czy ja jego i coraz częściej dochodzę do wniosku, że robię za jakąś pieprzoną marionetkę w jego dłoniach, łapach - czymkolwiek.

Zapatrzona w głęboką zieleń trawy, wpadłam na jakiegoś chłopaka. I zapewne leżałabym już na kostce, gdyby nie to, że w ostatniej chwili chwycił mnie za rękę.

- Przepraszam... Zamyśliłam się. - powiedziałam speszona, mierząc wzrokiem wybawcę.

Był to brunet mojego wzrostu z pomarańczową opaską na głowie. Pierwsze jednak, co przykuło moją uwagę od samego początku, to jego ogromny, serdeczny uśmiech, który momentami wydawał się wręcz nienaturalny.

- Nic Ci nie jest? - zapytał.

- Nie, wszystko w porządku. Dziękuję.

- Jestem Mark Evans. - powiedział chłopak wyciągając w moją stronę widocznie uszkodzoną dłoń z wielkim siniakiem na jej wierzchu.

- V... - w ostatnim momencie ugryzłam się w język. - Shadow.

Uścisnęłam rękę bruneta, na co ten lekko się skrzywił. No tak, powinnam była uważać.

- Wybacz. - mruknęłam pod nosem.

- Miło Cię poznać.

Na jego twarzy znów gościł ogromny uśmiech, co tym razem trochę uspokoiło moją duszę.

Musiał być nieźle przyzwyczajony do bólu.

A ten fakt niezwykle sobie w ludziach ceniłam.

- Czemu masz chłopięcy mundurek? - zapytał jeden z chłopaków stających wraz z Evans'em przed szkołą.

Zmierzyłam go dość zniesmaczonym spojrzeniem. Od samego początku jakoś niezbyt przypadł mi do gustu. Ścięte na jeża włosy, ostre rysy twarzy. Przypominał mi pewną osobę, którą znać już niekoniecznie chciałam.

I nie miałam w planach też oceniać go od razu jedynie po wyglądzie, jednak niezawodna podświadomość właśnie to kazała mi zrobić.

- Czemu nie masz w domu lustra? - warknęłam nieco rozdrażniona pytaniem.

Królewska Napastniczka [✓ZAKOŃCZONE✓]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz