Ciemność po krótkiej chwili, choć tak naprawdę nie wiem dokładnie kiedy, zamieniła się w ogród pełen wspaniałych konstelacji kwiatowych. Pośrodku stał wiklinowy stolik, zaś po obu jego stronach dwa krzesła z tego samego tworzywa. Całą tę świetlistą kombinację otaczały, któż by się spodziewał, jaśminowe krzewy. Tak piękne i majestatyczne, że żal było od nich odwrócić wzrok. Wszystko wydawało się niezwykle opanowane, magiczne - oderwane od rzeczywistości.
- Podoba ci się? - zapytał ten sam głos, który słyszałam w pokoju i gabinecie.
Tym razem jednak nie przybierał formy wiatru, a wyraźnego dźwięku.
Mimowolnie poczułam ciarki na plecach.
Ciekawość jednak dała za wygraną i już po kilku sekundach wpatrywałam się w stojącą tuż obok mnie postać nastoletniego chłopaka. Nie miał już na sobie koszulki wyjściowej drużyny, a przedziwnie połączone ze sobą kawałki materiałów. Razem tworzyły jednak spójną całość, co obserwatorom wydawało się naprawdę cieszące dla oka.
- Mieszkam tu. - dodał, widząc, że jakoś nie po drodze było mi konstruować sensowne wypowiedzi. - Od ośmiu lat.
Osiem lat. Tyle wystarczyło, żeby uruchomić w mojej głowie lawinę zebranych dotąd faktów. I o dziwo wszystkie tworzyły spójną, logiczną całość.
- Kira, prawda? - zapytałam drżącym głosem, który finalnie brzmiał jakbym mówiła coś pod wodą.
Naprawdę bardzo dziwne uczucie.
Bordowowłosy skinął twierdząco głową, po czym uśmiechnął się cierpko.
- Zgadza się. - dodał spokojnym i opanowanym tonem.
Naprawdę przyjemnym dla ucha.
Starałam się wychwycić każdą, nawet najdrobniejszą zmianę w mimice jego twarzy, w jego mowie niewerbalnej, jednak nic nie sprowadzało się do ruchów podejrzanych. Sam chłopak, dokładnie tak jak wcześniej, sprawiał wrażenie szczęśliwego z duszy, smutnego zaś z oczu. Może zagubionego? Tak czy siak nie odtrącał mnie swoją postacią, ba, bardziej zaciekawił, choć równie dobrze lekko przeraził. W końcu mieliśmy takie same nazwiska, a mnie po głowie od dłuższego czasu chodziło najgorsze. Nawet nie przejęłam się tym, że za grosz nie miałam pojęcia o swojej lokalizacji.
Na pewno nie był to stadion Akademii Aliea ani żadne z jego pomieszczeń.
- Ile masz lat? - zapytałam bez zastanowienia, co z perspektywy czasu wydało mi się lekko nietaktowne.
- Osiemnaście. - czyli był dziesięć lat starszy ode mnie, osiem od Xaviera.
Tak, to też mogłoby się zgadzać.
Naraz jednak nad jaśminową krainą w przerażającym tempie zaczęły zbierać się czarne chmury. Orientacyjnie spojrzałam na beztroskiego chłopaka, który ani trochę nie sprawiał wrażenia przejętego sytuacją.
- Zależy mu na tobie jeśli się tutaj dobija. - mruknął tym swoim głosem, który tym razem przyprawił mnie o swoiste ciarki.
W jaki sposób on o wszystkim mówił tak opanowanie?
- Tutaj? - zapytałam z lekką gulą w gardle. - To gdzie jesteśmy?
Czułam jak powoli się wysusza i pęka krwistymi potokami.
- W przedsionku zaświatów.
Autentycznie nogi się pode mną ugięły.
- To znaczy, że ja nie żyje?
Kira lekko zaśmiał się na moje słowa, co wprawiło mnie w kolejną falę flustracji.
- Żyjesz. Zemdlałaś ze stresu. Nie martw się, ktoś zaraz cię stąd odbierze.
CZYTASZ
Królewska Napastniczka [✓ZAKOŃCZONE✓]
FanficWYROZUMIAŁOŚCI, TO KSIĄŻKA Z 2018 😩🙏🏻 Gdzie dwójka młodych ludzi walczy ze swoim największym wrogiem - nimi samymi, a przeszkadza im w tym pewien niezdecydowany anioł. Czas zatoczył koło. Światy zaczęły się przenikać. Gwiazdy stały się biernymi o...