Rozdział 9

82 12 0
                                    

Krystian

Karol zaprosił wszystkich do klubu na popijawę. Powiedział, że przygotował dla nas specjalną niespodziankę z okazji awansu. Kilka lat czekał na to, więc teraz chciał to uczcić z hukiem. Poprosił, żebyśmy założyli mundury i załatwili sobie transport, bo mamy się upić do upadłego.

Gdy podjeżdżam pod klub mam wątpliwości. Nie powinienem tutaj być. Nie mam najlepszego humoru na zabawę, ale z drugiej strony Karol liczy na moją obecność. Kiedyś jeździliśmy razem na patrolu i on uważał, że jesteśmy dobrymi znajomymi. Żałowałem teraz, że się zgodziłem i nie wykręciłem jakoś. Ale co innego mogłem zrobić?

Wysiadam z samochodu i wchodzę do środka. Podaję swoje dane w recepcji, a kobieta kieruje mnie we właściwe miejsce. Większość już jest. Brakuje tylko dwójki z jego kolegów. Zajmuje miejsce i witam się z nimi.

- No jesteś. Ty tutaj będziesz się najlepiej bawił. Brakuje ci babki.

- Zdaje się, że wy jesteście żonaci. – rozglądam się dookoła i domyślam, co to jest za klub. Mają żony w domu, a zamiast siedzieć i świętować z nimi będą patrzeć na striptizerki? Co za gnoje.

- Jesteśmy, ale popatrzeć można na młode dupy. – rechocze Karol i wypija kieliszek wódki. Chcą mi polać, ale kręcę głową. Naprawdę nie mam nastroju. Oni już po drodze musieli się dobrze nawalić.

- Przestań, pij chłopie. Młody jesteś. – namawiają. Jestem z nich najmłodszy. Średnia wieku przy stole to trzydzieści, więc jestem dla nich młodziakiem. Nie przeszkadza mi to jednak. Patrząc na nich stwierdzam, że psychicznie bardziej dojrzałem.

- Nie chcę. Przyjechałem samochodem. – odmawiam spokojnie, ale chłopaki patrzą, jakbym powiedział, że jestem jednorożcem.

- Miałeś załatwić transport. – mówi z wyrzutem Kacper. Jest ode mnie starszy pięć lat i jednocześnie głupszy o połowę. Nie wiem, jak zdał testy na policjanta, bo słabo mu idzie.

- Ale przyjechałem sam. Koniec, kropka. – mówię wkurzony. Chłopaki wypijają po dwie kolejki i zaczynają opowiadać o różnych sprawach na komendzie. Nie dołączam się niepytany do rozmowy, ale też nie słucham ich za bardzo. Wpatruję się w stół i myślę o czymś zupełnie innym.

Kilka minut później są już napruci w cztery dupy. Bełkoczą i gadają głupoty. Zatapiam się w moich myślach i nie zauważam, że coś się zmienia w towarzystwie. Zaczynają się kręcić i coś komentować. Podnoszę wzrok i widzę najpiękniejszą dziewczyną, jaką kiedykolwiek widziałem. Naprawdę. Żadna inna nie wywołała we mnie takich uczuć. Żadna inna nie sprawiła, że miałem ochotę ją pocałować tu i teraz. Ona też się we mnie wpatruje. Uśmiecha się ślicznie i ociera erotycznie o rurę. Czuję, że mnie poznaje. To ta z wieczoru kawalerskiego. Myślałem o niej czasem. Co robi i co się z nią dzieje. A teraz mogę ponownie spojrzeć w jej piękne oczy. Cały czas obserwuję jej twarz. No może nie cały czas. Przez chwilę podziwiam jej ciało, ale dla mnie to jest za dużo. Za dużo uczuć na raz.

Wychodzę z boksu i słyszę nawoływanie chłopaków. Jednak bez oglądania się za siebie, wychodzę na zimne powietrze i odpalam papierosa. Ostatnie dni w pracy mnie dobijały. Każdy z osobna, powoli doprowadzał moje myśli na skraj. Zapuszczałem się w rejony, o których nie miałem pojęcia. Kiepsko sypiałem i ciągle miałem przed oczami widok ran tego chłopaka. Byłem u niego w szpitalu kilka dni temu. Powoli wychodzi z tego. Niestety blizny mu pozostaną. Nie tylko te w psychice. Rany słabo się goją, bo są głębokie. To, co przeżył ten dzieciak jest nie do pomyślenia.

Kilka chwil później obok mnie pojawia się zdenerwowana tancerka. Opatulona jest w szlafrok i zdenerwowana kuca na ziemi. Patrzę na nią i widzę, że z bliska jest jeszcze piękniejsza. Ma może za dużo makijażu, który zakrywa jej urodę, ale to jest charakterystyczne dla takich dziewczyn. Takich? Kurde, facet ogarnij się. – besztam się sam w myślach. Nic o niej nie wiesz. Porozmawiaj z nią najpierw, zanim ocenisz.

Wtedy zaczynam rozmowę. Jej piękne oczy wpatrują się we mnie z zaskoczeniem. Nie jestem wiele widoczny, bo trzymam się raczej z boku. Z wyrzutem mówi jednak po chwili, że jeden z moich kolegów ją obmacywał. Szkoda mi jej i ich żon. Tacy święci, że szkoda gadać. Czasem zastanawiałem się po co im kobiety w domu skoro nie potrafią się ich trzymać. Czy nie można by było się wcale nie wiązać skoro nie umie się utrzymać sprzętu w spodniach?

Proponuję jej po chwili papierosa z grzeczności, a ona ku mojemu zaskoczeniu go przyjmuje. Paliłem owszem, ale nie lubiłem, gdy inni to robili. Chyba wychodzi na to, że jestem hipokrytą. Czemu się tak truje? Jest piękna, młoda i ma całe życie przed sobą. Może ucieka od tego wszystkiego jak ja? Musi zająć czymś myśli, żeby nie zwariować. Nie mam pojęcia, czemu z nią rozmawiam. Nie wiem, czemu uśmiecham się do niej i pytam o imię. To do mnie niepodobne. Ada sprawia, że mam ochotę wyznać jej całą prawdę o sobie, a to jeszcze nikomu się nie udało. Do tej pory.

Ada

Z samego rana Anastazja robi nam śniadanie. Lenka chciała naleśniki, więc jej mama, chcąc dogodzić córce, zrobiła je. Ja mam dużo szczęścia i się na nie załapuję. Siadam obok małej i głaszczę ja po włosach. Pochłania naleśnika i uśmiecha się do mnie. Ścieram jej czekoladę z brody i sięgam po jednego. Zajadam się, gdy Anastazja siada naprzeciwko  i pochłania raz za razem trzy. Śmieję się z niej, a ona burczy, że była głodna. Ma dziewczyna apetyt.

Sprzątam kuchni po śniadaniu, gdy zajmuje się małą i ją ubiera. Lenka schodzi po schodach i siada do kolorowanek. Zmywam naczynia, a Anastazja ogarnia wokół blatu. Postanawiam porozmawiać z nią o zeszłej nocy, bo nie daje mi to spokoju.

- Wczoraj poznałam pewnego Krystiana, wiesz? – zaczynam rozmowę. Kończę zmywać kolejną szklankę, a Anastazja wyciera wczorajsze naczynia.

- Tak? Gdzie? – patrzy na mnie zaciekawiona i przerywa wycieranie misek.

- W klubie.

- Facet z klubu? No nie wiem. – krzywi się na tę myśl.

- Wyróżniał się, bo praktycznie nie patrzył na moje ciało wyginające się na rurze. Zresztą rozmawiałam z nim trochę. Wydaje się porządku. Jest policjantem. A i wtedy na wieczorze kawalerskim to on był drużbą. – wyłączam wodę i wycieram ręce w ścierkę.

- Naprawdę?

- Tak. Powiedziałam mu, że jeśli chce może jeszcze mnie odwiedzić. – opieram się o blat i patrzę na Anastazję.

- Serio to zrobiłaś? – unosi brew ze zdziwienia.

- Tak. Podoba mi się. Jest bardzo przystojny. Wiesz, że nie miałam nigdy faceta. A ten mnie zainteresował. Chcę się z nim zaprzyjaźnić. Tylko zaprzyjaźnić.

- W porządku. – podchodzi do mnie i dotyka moich ramion. - Jesteś świetną, piękną dziewczyną i zasługujesz na faceta. Po prostu powoli. Nie ma co się śpieszyć. – kiwam głową i przytulam się do niej. Cieszę się, że ja poznałam. Wiem, że skrywała tajemnice, o których nie chciała mi powiedzieć, ale kto ich nie miał? Każdy coś ukrywa w najdalszych zakamarkach swojego serca. A dobrze, wiem, że ona miała je długi czas złamane.

Około dwunastej wybieramy się razem do parku. Trochę się ociepliło i możemy spokojnie pobawić się na dworze. Zabieramy ze sobą piłkę i wychodzimy z domu. Lenka biega razem z nami i uśmiecha się bezustannie. Rzucamy do niej piłkę i gramy w kolory. Anastazja ma naprawdę zdolną córeczkę. Potrafi liczyć do dziesięciu, zna kolory i zaczyna pisać. A ma dopiero trzy lata. Anastazja poświęca jej każda wolną chwilę i poprzez zabawę ją uczy. Rzucamy do niej piłkę, a ona ja z uśmiechem odrzuca, mówiąc jakiś kolor. Później zapraszam je na lody, bo wiem, że Anastazja jest ostatnio spłukana. Nie pochwala karmienia swojej córki lodami o tej porze roku, ale też nie mówi tego głośno.

Wieczorem jak zawsze prowadzimy ją do pani Kowalskiej i idziemy do klubu. Spędzamy tam dwie godziny i wracamy do mieszkania. Gdy kładzie Lenkę, ja biorę prysznic i wskakuje w piżamę, na którą składają się krótkie spodenki i bluzka na ramiączka. Zawsze śpię bez stanika, bo uwierają mnie fiszbiny i zapięcie, jak chyba większość kobiet. Kładę się do łóżka i wtulam głowę w poduszkę.

Tom 2 ,,Jesteś moim aniołem''Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz