40. #all this love

73 5 4
                                    

Długo musiałam się nad sobą zastanowić. Z resztą nad wszystkim. Pozwoli dochodziło do mnie to, co się stało. Nie zmienię tego, choć bardzo bym chciała. Muszę się z tym zwyczajnie pogodzić. Plaża... Jakie cudowne miejsce. Położyłam się na piasku patrząc w różowe niebo. Wiał delikatny, ciepły wiatr. Czułam jak moje oczy powoli się zamykają. Byłam bardzo zmęczona, ale w tym wielkim łóżku, pachnącym jego perfumami nie mogłabym zasnąć. Cudowny szum fal i śpiew białych mew latających nade mną odprężał mnie...

Obudziłam się czując na twarzy chłodne krople deszczu. Podniosłam się, otrzepując z piasku. Nie wiem ile spałam, ale czułam się gorzej niż przedtem. Wokół mnie nie było nikogo. Niebem zawładnęły ciemne chmury. Delikatna mżawka zaczynała się nasilać. Kochałam deszcz. Niektórzy uważali to za dziwne, ale ulewa dawała mi natchnienie i niezwykły spokój. Wróciłam cicho do naszego "domu" i spojrzałam na zegar wiszący na białej ścianie w kuchni. Było po piątej. To trochę śmieszne, że udało mi się zasnąć na plaży, no ale cóż...

Udałam się na górę po słuchawki i telefon, po czym wróciłam znów na parter. Usiadłam na tarasie pod daszkiem patrząc na burzę. Niesamowite zjawisko. Nigdy się jej nie bałam. Była dla mnie jak przyjaciel. Jak agresja, którą trzymam w sobie i muszę kiedyś wyładować. Na tym polegał mój problem, ale czy na pewno tylko mój? Każdy ma gorsze dni, ale nie zawsze daje się po tym poznać. Takie przykre sytuacje uświadamiały mi, że nie jestem złym człowiekiem. Każdy ma w sobie tyle samo dobra ile zła, tylko od nas zależy którą drogę wybierzemy. Nie robiłam nigdy nikomu specjalnie na złość. Taka jestem i taką powinni mnie zaakceptować inni.

Wsłuchałam się w Be my mistake - The 1975 i zamknęłam oczy. Po kilku minutach zachciało mi się czegoś do picia. Odłożyłam urządzenie i udałam się do kuchni. Wyjęłam z lodówki wodę i szklankę z szafki. Odwróciłam się i strąciłam szklane naczynie. Upadło z hukiem na podłogę rozbijając się na kawałki. Usłyszałam jak, ktoś głośno wstaje z łóżka. Zauważyłam, że drzwi od pokoju chłopaków się otworzyły. Spojrzałam ponownie na zbitą szklankę.

George; Co ty tu robisz tak wcześnie? Jest dopiero po piątej.

Spojrzał na mnie niski blondyn ubrany w jasną koszulkę i granatowe spodenki.

Ja; Ja.. ja...

Miałam skłamać?

George; Dobra, nie ważne. Pomogę Ci, bo się skaleczysz.

Ja; Poradzę sobie.

Powiedziałam sięgając po miotłę.

George; Nie wygłupiaj się. Daj, ja to posprzątam, a ty idź się połóż spać.

Chłopak schylił się i zaczął wrzucać do śmietnika te większe kawałki szkła.

Ja; Nie mogę zasnąć...

George; Ah.. Przecież wiem. Wera, nie musisz ukrywać tego co czujesz. To i tak widać. Nikt nie mówił, że w życiu będzie łatwo. Idź się doprowadź do porządku.

Ja; Po co?

George; No chyba nie możesz zasnąć. Będę Ci dotrzymywał towarzystwa.

Ja; Nie.. George... Za dużo mi pomagacie. Idź spać. Ja to skończę i spakuję się już do wyjazdu.

George; Dziesięć minut ci wystarczy?

Spojrzałam na niego z niechęcią.

Ja; Tak...

Chłopak popchnął mnie w stronę schodów. Ubrałam się byle jak. Narzuciłam na siebie jeszcze oliwkową bomberkę i zeszłam na dół.

my place... | R.B Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz