Dzisiaj Martyna i Piotrek pojechali do pracy, zostawiając dzieci z przyjaciółką Martyny. Po kilku minutach dostali pierwsze wezwanie.
-21 s, macie wezwanie do mężczyzny, lat 80, ma problemy z kręgosłupem, powiedział, że wstał i nagle się przewrócił. Podaję Wam ulicę Robakowa 12a-powiedziała Ruda.
-Przyjąłem, jedziemy- powiedział Góra, zabrał Piotrusia i Lidke i udali się do karetki. Martyna została sama, więc poszła do gabinetu. Po godzinie przyjechał Piotr i powiedział jej coś, co ją bardzo zaskoczyło.
-Wyjeżdżam na miesiąc za granicę-powiedział Piotr i przelknal sline ze strachu.
-Jak to na miesiąc? Do kogo? Sam?- Martyna zadawala milion pytań.
-Przykro mi, ale muszę pojechać sam, wczoraj zostałem wezwany do Niemiec, jako asystent jakiegoś profesora, przepraszam, że Ci wcześniej nie powiedziałem-odparł smutno Piotruś.
-Piotr, zostawisz mnie samą z dziećmi na miesiąc? Jak Ty sobie to wyobrażasz?- zapytała go zła Martyna, ale nie zdążył odpowiedzieć, ponieważ Martyna dostała wezwanie. Nie wiedział, co zrobi Martyna, nie wiedział dlaczego musi jechać do Niemiec i oczywiście dlaczego musi jechać tam sam. Tak rozmyslajac, skończyli dyżur. Wracając do domu, jechali w ciszy. Piotrek nie wiedział, co ma powiedzieć żonie. Po chwili dojechali do domu, Martyna wysiadla, nie odzywajac się do męża i weszła do mieszkania. Po chwili Piotr również przestapil próg domu.
-Dobrze, Piotrek jedź, nie mogę Ci tego zabronić, ale odezwij się czasem do nas-powiedziała mu Martyna i mocno pocalowala. Położyli się spać, ponieważ jutrzejszy dzień będzie dla nich ciężki, zwłaszcza dla Piotrka.
CZYTASZ
Kocham Cię, ale czy naprawdę?
FanfictionZaczęłam druga książkę i chcę postarać się aby była dłuższa