Rozdział 1

41.4K 1K 189
                                    




- Panie i panowie, witam na Los Angeles International Airport. Mamy godzinę 15:00, a temperatura wynosi 65 Fahrenheitów (18,3°C). W imieniu Mango Airlines i całej załogi, chciałabym państwu podziękować za ten lot i mamy nadzieję, że w przyszłości skorzystają państwo z usług naszej linii. Miłego dnia. - Przez samolot przeszedł głos stewardessy, gdy wylądowałam w Stanach.

Szybko odpięłam pas, wzięłam mój bagaż i czekałam na wyjście z samolotu.

Miałam na sobie błękitne rurki, aby ukryć moje rany oraz biały top, a na tym sweterek, aby ukryć blizny, a na nogach miała wygodne, białe sandałki. Twarz i szyję miałam mocno pokryte makijażem, aby ukryć rany i blizny. Natomiast włosy miałam związane w kucyk.

Na zewnątrz było tak ciepło, że czułam, iż to świetny początek nowego życia w Los Angeles. Zabrałam wszystkie pieniądze moich rodziców i 5 dolarów z portfela mojej siostry. Wzięłam także karty kredytowe moich rodziców i przelałam wszystkie ich pieniądze na moje konto, o którym nawet nie mieli pojęcia.

Miałam ze sobą ogromną walizkę z ubraniami oraz plecak z mniejszymi drobiazgami, które nie zmieściły się do walizki, typu pieniądze i jakieś przekąski.

Teraz zbliżał się czas przerwy świątecznej i musiałam szybko znaleźć jakiś wolny pokój w hotelu zanim będzie za późno. Musiałam także zdobyć wystarczająco dobrą pracę, aby mieć za co żyć.


Gdy wyszłam po odebraniu walizki, poczułam się samotna, patrząc na tych wszystkich ludzi, którzy czekali na swoje rodziny, przyjaciół, swoją drugą połówkę, czy tych którzy trzymali kartki z imionami jakiś biznesmenów i bizneswomen. To było głupie czuć się samotnie z takiego powodu, ale przez całe moje życie nie wolno mi było mieć jakiegokolwiek związku z mężczyzną. Nawet nigdy się nie całowałam, ani tym bardziej nie utraciłam dziewictwa.

- Taxi! - Obok mnie zatrzymała się żółta taksówka, której kierowca zapytał się mnie, gdzie chcę jechać.

- Cześć, tak,yyy. Może mnie pan zawieść do hotelu - nie za taniego i nie za drogiego.

- Oczywiście, panienko.

Potem obudziłam się, czując szturchanie.

- Panienko, jesteśmy na miejscu. Quartz Hotel. Nie za tani i nie za drogi.

O cholera, musiałam zasnąć. Nie śpię dobrze w samolotach, przez co często dopada mnie jet lag.

- Oh, yyy. Dziękuję.

Przetarłam oczy, aby bardziej się dobudzić. Wyciągnęłam z kieszeni dwa dolary w banknocie, bo byłam zbyt leniwa, aby sięgnąć do plecaka i dać mu w monetach. Zapłaciłam taksówkarzowi, który potem odjechał, śmiejąc się, nie miałam pojęcia dlaczego. Przyjrzałam się hotelowi, był całkiem ładny.

Koło mnie przechodzili ludzie zajęci swoimi sprawami. W korkach samochody i taksówki trąbiły na siebie, zaczęły się także włączać latarnie ze względu na to, że zaczęło się ściemniać. W witrynach sklepowych znajdowały się piękne ubrania, a do moich nozdrzy docierało wiele różnych zapachów z restauracji. Wokół mnie było głośno, a z nieba zaczęły spadać kropelki deszczu, co obudziło mnie z transu, w którym byłam i podziwiałam miasto.

Schyliłam się po moją walizkę, ale prawie przy tym upadłam, bo jej tam nie było. Spojrzałam w lewo, prawo i za siebie. Moja walizka... do jasnej cholery zniknęła.

- Ahhh!

Teraz wiedziałam, dlaczego taksówkarz się śmiał.

Ludzie wokół mnie zaczęli się na mnie patrzeć przez mój nagły wybuch, ale byłam zbyt wkurzona, żeby się tym przejmować. Wszystko zaczynało się tak pięknie, a teraz zaczęło się to walić.

- Uspokój się, Stacey. Nadal masz swój plecak, nie ma się czym martwić, ciuchy kupisz jutro.


Weszłam do hotelu i podeszłam do recepcji, aby wynająć pokój.

- Cześć, czy mogę dostać pokój dla jednej osoby? Żaden apartament, tylko zwykły pokój.

Recepcjonistka spojrzała na mnie i uśmiechnęła się sztucznie. Jej twarz była tak wytapetowana, a koszulę miała tak obcisłą, że byłam całkiem pewna, że zaraz wypadną z niej jej cycki.

- Jasne, skarbie. Daj mi sekundkę.

Zapisała coś w swoim zeszycie, po czym zaczęła sprawdzać coś w komputerze.

- To będzie trzydzieści siedem dolarów za noc. Może być?

- Tak, może być. Dziękuję.

Zaczęłam szukać w moim plecaku portfela. Kiedy w końcu go znalazłam i otworzyłam, w środku było...pusto. Nie miałam ubrań i jeszcze do tego pieniędzy.

Stałam przy ladzie, przeszukując mój portfel. Nie mogłam się odezwać, ruszyć, czy nawet oddychać.

- Proszę pani, wszystko w porządku? - Zapytała z udawanym przejęciem.

Nie mogąc unieść wzroku ani się odezwać, obudziłam moje nieruchome nogi, odwróciłam się i wyszłam.

- Co za pieprzone życie! Nie dość, że traktowało mnie jak gówno przez ostatnie lata, to jeszcze mu nie wystarczyło do zniszczenia mojego życia! Co ja takiego zrobiłam temu gówniarzowi----

- Proszę pani, jeśli nie przestanie pani krzyczeć przed hotelem, będę musiał zadzwonić po policję.

- Jasne. Przepraszam, proszę pana. Pójdę już. - Powiedziałam przez zaciśnięte zęby, powstrzymując się przed naskoczeniem na niego.

Nie potrzebowałam dodawać do mojej listy nieszczęść jeszcze pójścia do więzienia.

Płakanie nie było w moim stylu. Ale w tym momencie poczułam się jakby wszystko wokół mnie rozpadało się. Poczułam łzy w oczach i zaczęło mi się lać z nosa. Przeszłam do cichej alejki i zaczęłam płakać. Łzy lały się ze mnie jak woda z wodospadu Niagara. Przeklinałam, płakałam i jeszcze więcej przeklinałam. Nic nie szło po mojej myśli i chciałam po prostu umrzeć.

________________________________________________________________________

Mam nadzieję, że rozdział się podobał.

Czekam na wasze gwiazdki i komentarze.

Damie Love

Zabij mnie, gangsterze - PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz