Rozdział 10

27.7K 832 165
                                    




- Co tu się do jasnej cholery dzieje?!

Ups, co mam robić? Przecież on mi raczej nie uwierzy, gdy mu powiem, że to ona zaczęła.

Jednak zanim mogłam chociaż się odezwać, pani Materialistka odezwała się, bardziej bym powiedziała wyszlochała.

- T-to b-było o-okropne! Naskoczyła na mnie i -i za-zaczęła m-mnie bić b-bez p-powodu. Próbowałam się odsunąć, ale o-ona pociągnęła mnie na ziemię i gdy w końcu wstałam, ty się pojawiłeś.

No i zrzuciła bombę, a ja jedynie mogłam tam siedzieć i patrzeć na tę sukę, która mnie wrobiła.

- Czy to prawda, Stacey?

Powoli odwróciłam głowę w kierunku głosu, nawet nie zamykając ust. Okazało się, że to był Jayce. Zamknęłam usta i zacisnęłam szczękę, patrząc mu głęboko w oczy, cicho pytając się go, czy mogę się odezwać. Nie chciałam zostać pobita za kłamstwo. Ku mojemu zaskoczeniu, skinął lekko głową, abym powiedziała prawdę.

- Czy to, co ona powiedziała jest prawdą? - Zaczęłam. - Pewnie mam na twarzy czerwone zadrapanie i ona była bliska kopnięcia mnie w żebra. Od samego początku, gdy ją zobaczyłam, było widać, że mnie nie polubiła, a fakt że teraz nagle zaczęła płakać jest dość podejrzany, nieprawdaż? Jeśli mi nie wierzycie, zapytajcie jednego z ochroniarzy, ale przysięgam wam, że zostałam wrobiona.

Przy ostatnim zdaniu zaczęło mi brakować tchu. Nadal też siedziałam na podłodze.

Jayce spojrzał na mnie z tym swoim uśmieszkiem, nie miałam pojęcia dlaczego. Gdy jednak spojrzałam na Logana, ten miał surowy wyraz twarzy, po chwili odwrócił się i podszedł do jednego z ochroniarzy. Zamienili kilka słów, po czym Logan wrócił, ale teraz wyglądał na przybitego.

- Roxanne, - zaczął, jednak na nią nie patrzył, - musisz stąd odejść.

Kobieta zaczęła coś mówić, ale ten jej przerwał nie odwracając wzroku.

- I to nie tylko z pokoju. Chcę, abyś spakowała swoje rzeczy i opuściła dom. Jutro wyślę ci papiery rozwodowe.

Chyba bolało go mówienie tych słów, ale cieszyłam się, że tak zrobił.

Ochroniarz pewnie nie tylko powiedział mu o tym, jak doszło do walki, ale też o tym, jak ta materialistka mówiła o nim. Było mi trochę przykro.

Gdy Jayce odwrócił się i pomógł mi wstać z podłogi, ja przyglądałam się reakcji Roxanne. Na początku wyglądała na zamurowaną, potem jednak zaczęła się wkurzać i ruszyła do mnie, jednak Jayce stanął przede mną, aby mnie uchronić z niewiadomego mi powodu. Kobieta krzyknęła ze złości, po czym wymaszerowała z pokoju, prawie przy tym mordując wzrokiem biednego ochroniarza.

- Bardzo was przepraszam za dzisiejsze niedogodności. Nie przewidywałem, że dojdzie do czegoś takiego. Mam nadzieję, że wasze małżeństwo okaże się lepsze od mojego. Niestety, ale będziemy musieli przełożyć dzisiejszą kolację, jednak na pewno przemyślę twoją propozycję Jayce. Odprowadzę was. - Ogłosił Logan.

Na początku myślałam, że się wkurzy, patrząc na jego wyraz twarzy jednak myliłam się. Cóż, nie ocenia się książki po okładce.

Przez cały czas trzymałam się Jayce'a, bo czułam że w każdej chwili mogłam się przewrócić. Chyba myśl o tym, że znów zostanę pobita przywróciła niechciane wspomnienia, co mnie wmurowało i gdyby nie pomoc Jayce'a, nadal siedziałabym na tej podłodze.


Gdy Logan odprowadził nas do wyjścia, podał Jayce'owi kopertę. Chciałam wiedzieć, co było w środku, jednak dałam sobie z tym spokój. Na razie...

- Panno Stacey, miło było panią poznać i cieszę się, że ma pani kogoś takiego jak Jayce. Do zobaczenia.

Pożegnaliśmy się. Jayce poprowadził mnie do auta i wsiadłam do środka.

- Hej, wszystko dobrze? - Zapytał ze szczerością w głosie, gdy już był w samochodzie.

Potaknęłam, bo czułam że gdybym się odezwała, mój głos by mnie zawiódł i zaczęłabym płakać. Nie chodziło tu o to, że dostałam w twarz, bo jestem już do tego przyzwyczajona, ale dlatego, że chociaż Roxanne była suką, to widziałam jak bardzo Logan ją kochał i teraz, gdy ujawniłam jej prawdziwe oblicze, on w końcu zobaczył, co się kryje pod jej maską. Właśnie rozwaliłam czyiś związek i źle się z tym czułam.

Jayce na szczęście nie zadawał więcej pytań tylko odpalił samochód i włączył się do ruchu zmierzając do jego domu.

Spojrzałam na moje dłonie i zauważyłam pierścionek. Zastanawiałam się, czy powinnam go oddać. Oczywiście, że powinnam, przecież za niego nie wyjdę i ten pierścionek z pewnością kosztował miliony. Z tych właśnie powodów zaczęłam rozglądać się wokół siebie, aby odnaleźć pudełko.

Gdy w końcu je znalazłam, z wahaniem zdjęłam pierścionek i ostrożnie schowałam go do pudełka. Potem spojrzałam na Jayce'a, aby zobaczyć, czy on zdejmie swój. Otworzył usta, aby coś powiedzieć, jednak w końcu zamknął je. Zrobił tak trzy razy, po czym w końcu ciężko westchnął i szybko zdjął swój pierścień i dał mi go.

Dziwne...

Może chciał go zatrzymać? Ale to wyglądałoby dziwnie, tak jakby był zaręczony z nikim albo z samym sobą.

Gdy oddał mi pierścień, ułożyłam go starannie obok mojego, po czym zamknęłam aksamitne pudełko i odłożyłam je do uchwytu na kubek, mając nadzieję, że o nim nie zapomni.

To był interesujący wieczór. Najpierw te całe zabranie mnie na tę kolację, potem poznałam tę babę, która mnie nie polubiła, zostałam uderzona, małżeństwo się rozstało i nawet nie doszło do tej kolacji.

Właśnie, kolacja! Jedzenie!

I jak na zawołanie, zaczęło mi burczeć w brzuchu. Spojrzałam na Jayce'a.

- Możemy się zatrzymać w Macu, proszę?

Zaśmiał się na moją pytanie, po czym o dziwo, zgodził się.

A teraz wyobraźcie sobie to: Mc Donald's nie jest bardzo oficjalnym miejscem i ten do którego pojechaliśmy nie miał niestety Drive Thru, przez co wraz z Jayce'm musieliśmy wejść do środka. On ubrany w elegancki garnitur i ja w tej drogiej, czarnej sukience. Zamówiliśmy dwa duże burgery z frytkami i dwoma napojami.

Wyobrażacie to sobie? Bo ja bym nie mogła, jednak to przytrafiło się mnie, więc muszę w to uwierzyć.

Nie sądziłam, że ten dzień tak się skończy, jednak patrząc na Jayce'a, cieszę się, że tak się stało.

____________________

Mam nadzieję, że rozdział się wam podoba.

Czekam na wasze gwiazdki i komentarze.

Damie Love

Zabij mnie, gangsterze - PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz