Rozdział 8

28.9K 832 168
                                    




- Hahaha!

Alice i ja przed chwilą wróciłyśmy do domu po długim dniu zakupów. Obie miałyśmy ręce pełne toreb i do tego ochroniarze też nieśli kilka. Oczywiście nie chciałam dużo kupować, bo to Alice za wszystko płaciła, ale ona ciągle mówiła, że połowa z tego jest moja, a połowa jej.

Obie przeszłyśmy przez drzwi wejściowe i wtedy dźwięk trzaskania drzwiami i szybkich kroków nas uciszył. Na ostatnim stopniu schodów stał wyglądający na wkurzonego Jayce, który był ubrany w garnitur, który musiałam dodać, dobrze na nim wyglądał.

- Gdzie. Wy. Do. Cholery. Byłyście?!! - Krzyknął na nas.

Alice ukryła się za jednym z ochroniarzy, a ja nadal stałam w miejscu, żeby nie wyglądać przed nim na słabą.

- P-pytałam cię, c-czy mogę ją z-zabrać na z-zakupy... - Alice, która nadal stała za ochroniarzem, wyjąkała.

Mi się jednak wydawało, że ten ochroniarz i tak nic nie poradzi, bo on sam wyglądał na takiego, że najchętniej uciekł by stąd.

- Tak, ale to było o dziewiątej rano, a teraz mamy szesnastą i byłyście prawie siedem godzin na zakupach! Muszę dziś jechać do Logana i Roxanne na ten pieprzony obiad i muszę ją zabrać ze sobą. Musimy wyjechać za czterdzieści pięć minut, a ona wyglądała jak gówno!

'Dzięki za komplement, palancie.'

- Uspokój się, Jay. Ja i Alice pójdziemy teraz na górę, żeby mnie przygotować, a potem możemy pojechać do tych ludzi, okej? - Powiedziałam do niego chorobliwie słodkim głosem, mając gdzieś to, czy go to wkurzyło.

Tak świetnie się bawiłam aż on się zjawił i zaczął zachowywać jak grinch, serio?

- Nie Jay'uj mi tutaj. - Podkreślił zwrot Jay. - Jeśli chcesz zostać przy życiu, lepiej przestań się tak zachowywać.

On był praktycznie na skraju wybuchnięcia, a że ja byłam idiotką, to podeszłam do niego i wyszeptałam mu;

- Tak naprawdę to nie chcę zostać przy życiu, więc jeśli chcesz, możesz je zakończyć. W tej chwili to wygląda tak, że to ty mnie bardziej potrzebujesz niż ja ciebie.

Potem odwróciłam się do Alice. - Chcesz mi pomóc się przygotować?

Bez zbędnego wahania, pobiegłyśmy do mojego pokoju, przygotować się. Jednak ja zanim to zrobiłyśmy, spojrzałam na twarz Jayce'a, który wyglądał na tak zdezorientowanego po moich słowach.

-----------------------------------------------------------------------

- Jak ty to zrobiłaś? Ja nigdy, przenigdy, nie widziałam, aby ktoś powiedział mi, aby się uspokoił, ani nazwał go ''Jay'', ani podszedł do niego tak blisko i wyszeptał mu coś na ucho ani---

Przerwałam jej zanim mogłaby ciągnąć dalej.

- Okej, Alice, chyba wiem, o co ci chodzi. - Zachichotałam, wyciągając strój na dzisiejszy wieczór.

- Chyba musisz być jakimś stworzeniem z mocami albo po prostu nie zależy ci na życiu.

Oh, Alice, gdybyś tylko wiedziała.

- Bo to tam na dole to było szaleństwo!

Zaśmiałam się na jej reakcję, po czym szybko pobiegłam pod prysznic, aby się odświeżyć i w międzyczasie słuchamłam opowieści Alice na temat Jayce'a i na temat jak doszło do tego, tamtego i owego i jak dziewczyna o imieniu Grace próbowała się z nim przespać-- chwila, co?

- Czekaj, co?

Byłam wyraźnie skołowana, gdy wyszłam spod prysznica, nałożyłam strój i zaczęłam się malować.

- Tak, nigdy nie jadłam sushi--

- Nie, to wcześniej. - Przerwałam jej zanim ciągnęłaby dalej temat o tym, czemu nigdy nie jadła sushi.

- Oh, tak. Cóż, to ta dziunia, która pracuje jako recepcjonistka, chyba ją widziałaś, wygląda jak dziwka, z toną tapety na twarzy, itp. Cóż, ona nie pracowała od zawsze tam przy celach. Pewnego razu pomyślała sobie, że Jayce chciałby się z nią przespać, więc postanowiła do niego uderzyć, ale on ją odrzucił, więc ona sobie wtedy zaczęła myśleć 'oh, takk, on mnie takkk pragnie' - Powiedziała typowym dziewczyńskim głosem. - No i pewnej nocy postanowiła się wkraść do jego sypialni i go uwieść, ale on wtedy obudził się, wkurzył się na nią i włączył się w nim typ tego potwora i potem, i potem... - Zatrzymała się i spojrzała na mnie z uwagą. - Nie powiedz o tym Jayce'owi, obiecujesz?

- Obiecuję. - Odpowiedziałam.

- No więc, jego wtedy najlepszym przyjacielem był James. Andrew i James byli braćmi, ale kiedy Jayce zobaczył Grace wkradającą się do jego sypialni, Jayce tak się wkurwił, że chciał ją uderzyć, ale wtedy James wszedł do środka, aby go powstrzymać... No i ostatecznie, Grace została przeniesiona na dół, żeby Jayce nie musiał jej ciągle widzieć, a James... przepłacił życiem za uratowanie jej. To był dla każdego smutny dzień. Jayce przez tydzień siedział zamknięty w pokoju w żałobie, flagi także zostały opuszczone, jako symbol śmierci bliskiego. Wszyscy postrzegali Andrew jak ojca, ale Andrew bardzo ciężko to zniósł. Wiedział, że nie mógł z tym nic zrobić, bo on i Jayce także byli blisko, ale po dzień dzisiejszy nie sądzę, aby mogli być tak blisko jak Jayce i James, przecież jak ty byś zareagowała, gdyby twój brat został zabity przez twojego bliskiego przyjaciela?

Wyglądała na taką smutną, gdy patrzyła na swoje dłonie leżące na jej kolanach. Dlatego przestałam się malować i podeszłam do niej, aby ją pocieszyć.

- Tak bardzo mi przykro, Al. Wiem jak to jest opłakiwać śmierć bliskiej, ukochanej osoby.

Uniosła głowę i posłała mi smutny uśmiech.

- Jak masz na imię? Obiecuję, że nie powiem mojemu bratu. Trochę ciężko jest mi mówić do ciebie cały czas 'ty'.

Ufałam Alice, ale wiedziałam że i tak powie moje imię swojemu bratu. Nie potrafiła dotrzymywać tajemnicy, jednak w tej chwili nie obchodziło mnie to.

Chociaż nie chciałam ujawniać mojej tożsamości, wierzyłam jej. - Stacey, mam na imię Stacey. - Posłałam jej zapewniający uśmiech i wtedy nagle moje drzwi otworzyły się z hukiem.

- Pospiesz się, jest już prawie za piętnaście piąta. Musimy jechać. - Powiedział znudzonym głosem Jayce.

Cóż, chyba wychodzi na to, że Alice nawet nie będzie musiała mówić mu mojego imienia, bo pewnie on sam je podsłuchał.

Przytuliłam Alice i zeszłam po schodach do czekającego na zewnątrz auta.

Łał!

- Piękny samochód.

- Ah, dziękuję. Jeden z moich ulubionych, SSC Ultimate Aero TT.

Spojrzałam na niego. Ooo, wyglądał na tak oczarowanego swoim samochodem, to słodkie.

Gdy wsiedliśmy do auta, od razu chciałam wciskać wszystkie znajdujące się tam przyciski, bo bądźmy szczerzy, chyba każdy z nas uwielbia wciskać wszystkie przyciski w samochodzie? Jednak Jayce chyba wyczuł mój zamiar i posłał mi mordercze spojrzenie mówiące 'ani mi się waż'.

Potem odpalił auto i ruszyliśmy w drogę.

- Pamiętaj, zachowuj się jak najlepiej możesz, odzywaj się tylko wtedy, gdy będzie taki mus i nie ośmiesz mnie.

To były najważniejsze zasady, natomiast z resztą dałam sobie spokój i zaczęłam patrzeć przez szybę na scenerię.

Po jakiś dziesięciu minutach zdałam sobie z czegoś sprawę.

- Dlaczego ja?

_____________________________________________

Mam nadzieję, że rozdział się podobał.

Czekam na wasze gwiazdki i komentarze.

Damie Love

Zabij mnie, gangsterze - PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz