Rozdział 13

27K 814 97
                                    




- OMG! Mam super wiadomość, Stacey! - Z mojego snu wybudził mnie głośny, piskliwy głos. Głos ten także należał do mojej nowej przyjaciółki, Alice.

- Idź stąd, ja chcę spać. - Jęknęłam, ukrywając twarz w poduszce, aby uchronić się przed światłem.

- Nie, Stacey. Dziś wychodzimy na miasto, pójdziemy do klubu i upijemy się. Jupi!!!! - Krzyknęła mi do ucha.

- Zamknij się!! Jestem zmęczona i jestem za młoda, żeby pić. - Skłamałam.

Chwila, ile lat miała Alice? Łał, ale ze mnie przyjaciółka.

- Serio Stacey? Mam dwadzieścia dwa lata, tak jak ty. Dlatego ruszaj ten swój leniwy tyłek i ubierz się w ładną sukienkę. Wychodzimy za pół godziny.

Spojrzałam na nią jak na szaleńca. Wiedziałam jednak, że nie było sensu się z nią kłócić, dlatego wstałam z łóżka i poszłam do mojej garderoby. Wybrałam kwiatową sukienkę przed kolano i czarne obcasy, po czym pokazałam Alice mój strój.

- Podoba mi się ta sukienka. Włosy lepiej zostaw rozpuszczone, będą pasować do stylówki. - Zachichotała.

Gdy przebierałam się, robiłam włosy i makijaż, przyjrzałam się strojowi Alice. Miała na sobie uroczą czarno białą sukienkę w paski oraz czarne szpilki. Włosy miała rozpuszczone i miała tak idealny makijaż, że aż byłam zazdrosna.

- Al, skąd wiedziałaś, że mam dwadzieścia dwa lata? Chyba ci o tym nie mówiłam.

Ja o Alice wiedziałam tylko to, że miała brata, który nazywał się Jayce i że miała na imię Alice...

Jasna cholera, jaka ze mnie okropna przyjaciółka! Nawet nie znałam jej nazwiska.

Na moje pytanie zamarła i potem zwiesiła głowę ze wstydu. Dlaczego o tym nie pomyślałam? Ona też mnie przejrzała.

- Co wiesz? - Westchnęłam.

- Nie przejmuj się, niewiele widziałam. Dowiedziałam się tylko o twoim wieku, dacie urodzenia, nazwisku i o tym, że masz siostrę.

Masz, masz, masz.

Przynajmniej wiedziałam, że mówiła prawdę. Gdyby powiedziała, że miałam siostrę, to by oznaczało że przeczytała o tym, że moja siostra nie żyła.

- Dobrze, dziękuję że uszanowałaś moją prywatność. Okej, chodźmy już i zwiedźmy Los Angeles! Juhuuu!! - Naśladowałam ją, aby zapomnieć o tej niezręcznej chwili i aby poprawić nastrój.

Na szczęście ona kupiła to i zachichotała.

- Chodźmy!





Już minęło dwie godziny od rozpoczęcia naszej przygody i nadal śpiewałyśmy sobie i wchodziłyśmy do różnych sklepów. Z jakieś trzydzieści minut temu weszłyśmy do sklepu z alkoholami i kupiłyśmy dwie butelki wódki. Jedna dla nie i druga dla mnie, przez co byłyśmy lekko podpite. Dobra, może bardziej niże lekko, ale Jayce i Andrew wysłali z nami pięciu ochroniarzy, aby nas pilnowali i abyśmy nie robiły czegoś głupiego.

- We're off to see the Wizzzzzard, the wonderful Wizzzzard of Oz. - Obie z Alice wybełkotałyśmy.

Jak na razie byłyśmy w osiemnastu sklepach, w tym z sześciu nas wyrzucili, w dziewięciu innych nic nie kupiłyśmy, więc tak naprawdę to byłyśmy w trzech sklepach, gdzie coś kupiłyśmy.

- Hej, Dorothy! - Krzyknęłam do Alice, która szła obok mnie. - Twój ttttelefon dddzwoni! - Powiedziałam i przy okazji przewróciłam się na chodniku i zostałam złapana przez jednego z ochroniarzy.

Gdy Alice próbowała wyjąć telefon, ja cóż...

- Ahh, dddziękuję mój kksięciu. Zabbierzesz mmmnie teraz do zamku? Zanieśśśś mnie tttam! - Powiedziałam, próbując wskoczyć mu w ramionach, ale nie udało mi się to.


- Co? - Moja uwagę przykuł smutny głos Alice.

Alice była na skraju łez, gdy rozmawiała przez telefon.

- A-a-ale... - Wtedy zaczęła już płakać.

O nieeee, nikt nie będzie doprowadzał mojej siostry od razu. Natychmiast wytrzeźwiałam i wyrwałam jej telefon z dłoni, gdy płakała w ramię jednego z ochroniarzy.

- Kim jesteś i co u diabła zrobiłeś, że płacze?! - Krzyknęłam ze złością do telefonu.

- Stacey? To ja, Andrew. Musicie wracać do domu, teraz! Coś strasznego przytrafiło się jednemu z bliskich przyjaciół rodziny Parkera i Jayce teraz świruje! Jak na razie zniszczył salon i wszyscy w tym ja ukrywamy się przed nim. - Wyszeptał, nie chcąc pewnie, aby Jayce go usłyszał.

- To dlaczego u diabła mamy wracać do domu, jeśli on nas pewnie będzie próbował zabić?! I kim jest jakiś Parker? - Krzyknęłam.

- Parker to nazwisko Jayce i Alice. Nie mam pojęcia czemu, ale myślę, że ty możesz pomóc. Możesz w to wierzyć lub nie, ale przy tobie jest inny, mniej oziębły. Wróć proszę do domu. - Brzmiał na zdesperowanego, jednak ja zatrzymałam się na jego wcześniejszych słowach, że Jayce jest przy mnie inny, 'mniej oziębły'.

- Dobra, wracamy do domu. Nie ruszaj się stamtąd. - Powiedziałam, po czym rozłączyłam się i powiedziałam ochroniarzowi, aby przyprowadził samochód.


Po jakiś dziesięciu minutach w końcu zatrzymaliśmy się przed domem. Przez całą drogę trzymałam Alice, aby ją uspokoić. Nadal nie wiedziałam, co takiego stało się w ich rodzinie, ale wiedziałam że niedługo się dowiem. Teraz musiałam odnaleźć Andrew i spróbować uspokoić Jayce'a. Wiem, szalone, co nie? Przecież jak ja go miałam uspokoić skoro nawet jego najlepszy przyjaciel nie mógł tego zrobić?

Gdy weszłyśmy do środka, wszędzie był bałagan. Stoły były poprzewracane i wszystkie wazony rozbite. Na ścianach było widać rzucone jedzenie, a z kuchni wydobywał się przerażający dźwięk.

O nie, kuchnia! Przecież tam są noże! Muszę go zatrzymać.

Kogo ja chcę oszukać, prędzej tam zginę. - Mówiłam do siebie, ostrożnie idąc z Alice do jej pokoju.

Nie, uda ci się! - Powiedziałam w głowie i zeszłam do kuchni.


- Kurwa! - Usłyszałam napięty głos tuż zza drzwi od kuchni.

Okej, teraz albo nigdy.

Weszłam do kuchni wolnym i ostrożnym krokiem. Jednak chyba aż tak bardzo nie uważałam, bo od razu w moim kierunku poleciał niż, który wystarczająco drasnął moje ramię, aby zaczęła lecieć z niego krew. Jednak nie czułam bólu, bo byłam do tego przyzwyczajona.

To już oficjalne, zaraz umrę...

________________________

Mam nadzieję, że rozdział się wam podobał.

Czekam na wasze gwiazdki i komentarze.

Damie Love

Zabij mnie, gangsterze - PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz