Rozdział 28

19.6K 572 115
                                    




Wraz z Jaycem sprintem wbiegliśmy przez drzwi do wnętrza domu. Przyglądaliśmy wszystkiemy, aby odnaleźć źródło krzyku. Jedyne co zobaczyliśmy to, że cała czwórka wymieniała się pieniędzmi, a przez cały ten czas stali z twarzami zwróconymi do okna, z którego widać było pomost, z którego przed chwilą wróciliśmy.

Andrew wyjrzwszy przez okno, zapytał:

- Hej, gdzie oni zniknęli?

Na to pytanie Hannah, która stała teraz przodem do naszej dwójki, zauważyła nas, po czym szturchnęła Andrew w brzuch.

- Kto z was tak krzyczał? - Zapytałam ich, spoglądając na Jayce'a, którego wyraz twarzy pokazywał, że był wkurzony. - I czemu wymieniacie się pieniędzmi?

Nie miałam pojęcia, o co tu chodziło. Jayce najwyraźniej wiedział, bo przeszedł obok nich i skierował się do windy. Pewnie, żeby wrócić do swojego pokoju.


W pomieszczeniu nastała cisza.


- No więc? - Nie dawałam za wygraną, ale nadal nie otrzymałam odpowiedzi.

Wciągnęłam ostro powietrze, po czym skierowałam się do mojej windy.

Gdy znalazłam się w pokoju, wzięłam prysznic. Dziś nadeszła moja kolej przygotowania kolacji, w której miała mi pomóc Alice, od której miałam też zamiar wyciągnąć informacje o wszystkim, co się zadziało.





Gdy byłam już przebrana, usiadłam z Alice przy stole, gdzie zaczęłyśmy myśleć o jedzeniu, jakie przyrządzić.

- Co tam porabialiście? - Zapytałam.

Spojrzała na mnie zawstydzona. - Cóż, to był pomysł Blade'a, żeby zrobić to w jacuzzi. - Zaczęła mówić, ale przerwałam jej zanim mogła wdać się w szczegóły.

- Nie o takie porabianie mi chodziło. Mam na myśli to wasze wymienianie się pieniędzmi. Ale serio zrobiliście to w jacuzzi? - Zapytałam.

Zaczerwieniła się. - Cóż...yyy...tak. A gdy wy siedzieliście na zewnątrz yyy... to my tak jakby założyliśmy się... o to, czy się pocałujecie czy nie...

Spojrzałam na nią z uniesioną brwią i zaskoczeniem na twarzy. - Naprawdę? I to tyle? Po co w ogóle zakładaliście się o takie coś? W sumie... nieważne już. - Odezwałam się, po czym zaczęłam kroić warzywa.





- A tak poza tym, to o czym rozmawialiście? Wyglądało to na dość poważną rozmowę.

Przestałam kroić marchewkę i odwróciłam się do niej. - Cóż... yyy... Mówił mi o swoich rodzicach. Mam nadzieję, że nie jesteś o to zła...

Alice zamarła, ale po chwili ocknęła się. - Oczywiście, że nie jestem zła. Cieszę się, że ci o tym powiedział. Gdybym ja to zrobiła, pewnie i tak nic byś z tego nie zrozumiała, bo przez cały ten czas bym płakała.

Uśmiechnęła się lekko, a ja nie mogłam się powstrzymać od przytulenia jej.

Potem wróciłyśmy do przygotowywania posiłku. Alice zajęła się makaronem, a ja kroiłam potrzebne składniki. Przez cały ten czas byłam myślami daleko stąd i gdy Alice zawołała moje imię, to tak się przeraziłam, że nóż który trzymałam w dłoni, przeciął mój palec, który natychmiast zaczął krwawić.

- Ała!

To naprawdę bolało.

- O mój Boże, Stacey. Tak bardzo przepraszam. - Alice powiedziała szybko, patrząc na mój krwawiący palec. - Włóż go do ust, aby zatamować krwawienie, a ja w tym czasie pójdę po apteczkę. Na szczęście rana nie jest głęboka. - Po tych słowach wybiegła z kuchni.

Zrobiłam tak jak mi poleciła. A ze względu na to, że czas nie był po mojej stronie, to Jayce wszedł wtedy do kuchni z dłońmi w kieszeniach i bez koszuli. Wyglądał dość... gorąco. Stanął przodem do mnie i jego wzrok od razu skupił się na moim palcu. Czułam, że na moje policzki wypływała krwista czerwień.

Wolnym, ale pewnym krokiem, zbliżył się do mnie, nie odrywając wzroku od mojego palca. W końcu stanął tak blisko mnie, że gdybym uniosła głowę, zderzyłabym się z jego brodą.

Ostrożnie złapał za moją dłoń i wyciągnął palec z moich ust, tym razem jednak jego wzrok był skupiony na moich oczach. Gdy mój palec całkowicie opuścił moje usta, puścił moją dłoń i nawet pochylił się bardziej w moją stronę, przez co musiałam oprzeć się o blat. Na początku myślałam, że mnie pocałuje, bo pochylił się nade mną, ale zanim mogłam zareagować, ten sięgnął po karton z sokiem, który leżał za mną, po czym wyszedł z kuchni.

Wypuściłam z ust powietrze i stanęłam nieruchomo.


- Co tu się u diabła stało?

- Jezu Chryste, Alice! Ale mnie przeraziłaś! - Krzyknęłam, przykładając niekrwawiącą dłoń do piersi.

- Muszę opatrzyć twoją ranę.

Zaczęła odkażać przecięcie, które było zaskakująco głębokie.

- Co tu się przed chwilą zadziało? Widziałam tylko końcówkę, ale była ona dość gorąca i to w dobrym znaczeniu. - Zaczęła mówić.

- Nie mam pojęcia, Al. Wydaje mi się, że on się mną bawi, co jest cholernie wkurzające. Przecież to on ze mną zerwał i to ja powinnam się nim teraz bawić, co nie?

- Masz rację, Stace. I dlatego jutro zaczniemy operację JMZ.

Spojrzałam na nią pytająco.

- Jayce Musi Zapłacić.

Aaa, to miało sens.


Kiedy Alice skończyła opatrywać palec i nakleiła na niego plaster, wróciłyśmy do gotowania. Jednak zanim to zrobiłyśmy, zawołałyśmy Hannę, aby przyszła nam pomóc.

Mówiąc szczerze, na początku jej nie lubiłam, ale odkąd ona i Andrew zaczęli się mieć ku sobie, moje nastawienie zmieniło się i nawet ze sobą rozmawiamy codziennie. Nie jest taka zła jak myślałam i nawet mogłabym jej przyznać miano przyjaciółki.


Wtajemniczyliśmy Hannę w nasz plan, który miał wejść w życie jutro. Szkoda tylko, że nie przewidziałyśmy tego, że zacznie on się szybciej niż myślałyśmy.

____________________________________________

Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał.

Czekam na wasze gwiazdki i komentarze.

Damie Love

Zabij mnie, gangsterze - PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz