Rozdział 9

28.2K 880 234
                                    


- Dlaczego ja? 

Spojrzał na mnie wyraźnie zmieszany moim pytaniem, po czym szybko wrócił wzrokiem na drogę, abyśmy się nie rozbili. 

- Dlaczego ty co? 

- No wiesz, dlaczego mnie porwałeś? Dlaczego wypuściłeś mnie z klatki? Dlaczego to ja mam iść z tobą na tą kolację? No wiesz, tego typu rzeczy. 

Odpowiedział nie odwracając wzroku. - Dlaczego moje? 

- Dlaczego moje? Chodzi ci o to, dlaczego ja? 

Przecież wyglądał na dobrze nauczonego, jak mógł popełnić taką gafę? 

- Miałem na myśli, dlaczego moje? 

Co?! Nie ogarniam tego. 

Spojrzał na mnie i zaczął cicho śmiać się z mojej irytacji. 

Chwila, śmiać się? 

Wtedy moja irytacja zmieniła się w zmieszanie. Pierwszy raz słyszałam jak wydawał z siebie jakiś dźwięk radości. 

- Dlaczego wkroczyłaś na moje terytorium? Dlaczego przekonałaś mojego zastępcę do wypuszczenia cię? Tego typu rzeczy. - Papugował mnie, odpowiadając pytaniem na pytania, co za kutas. 

- Odpowiesz chociaż na moje ostatnie pytanie? Dlaczego to mnie wybrałeś na tę kolację? 

Na to pytanie przyjrzał mi się. - Powód jest prosty...

Kiwnęłam głową, aby mówił dalej. 

- Będziesz udawać moją narzeczoną. A i przypomniało mi się... Załóż to. - Rzucił do mnie małe czerwone pudełeczko, jednak nie złapałam go, bo moje ciało zamarło, gdy usłyszało ten jego 'prosty powód'. 


Po jakiś pięciu minutach wpatrywania się w niego z otwartą buzią, ten zaczął kręcić się w fotelu od mojego spojrzenia. 

- Założysz ten pierścionek czy dalej będziesz się tak we mnie wpatrywać? 

Zaskoczył mnie tym pytaniem. Do tego jeszcze odwrócił się w moją stronę i spojrzał na mnie morderczym wzrokiem. 

- Co takiego?! Nie będę udawać twojej narzeczonej! - Krzyknęłam. 

Co on sobie u diabła myśli? 

- Tak, będziesz, księżniczko. Nie masz tu nic do gadania. 

Mój poziom wkurzenia był tak wysoki, że mogłabym wysadzić do auto w powietrze. 

On chyba zauważył mój nastrój, bo zaczął próbować mnie uspokajać. 

- Posłuchaj, okej? Przynajmniej dziś postaraj się opanować. Uspokój się, przecież nie będziemy brać ślubu. Tamci ludzie są moimi nowymi klientami i muszę ich jakoś zadowolić, dlatego proszę zrób to dla mnie... dla Alice. 

Wyglądał teraz na takiego przybitego. W jednej sekundzie jego wkurzenie zniknęło i zostało zastąpione jego błaganiem mnie o 'wyjście' za niego. 

Niech to szlag trafi! Dlaczego tak bardzo się na to nabierałam! I jeszcze wykorzystał do tego Alice. Dlaczego musiał to powiedzieć?! 

- Dobra, ale przysięgam, jeśli choćby raz jeszcze mnie wkurzysz, to ujawnię całą tę maskaradę. - Powiedziałam i zaczęłam szukać pudełka. 

Gdy w końcu je znalazłam, to musiałam przyznać, że nawet ono było ładne, czarne z domieszką ciemnego fioletu. Jezu Chryste, jeśli samo pudełko tak wygląda, to ciekawe jak wygląda pierścionek. Bez zbędnego zastanawiania się, otworzyłam pudełko. 

- Jasna cholera! 

- Podoba ci się? - Jayce zapytał pewnym siebie głosem. - Kupiłem go od jednego z moich dilerów. Ten czarny z małymi diamentami jest mój, twój jest całkowicie ozdobiony nimi. 

Dosłownie czułam jego zadowolony z siebie uśmieszek. 


Gdy zaparkował samochodem, ja już zdążyłam włożyć pierścionek. 

- Jest piękny. - Wyszeptałam, po czym wysiadłam z pojazdu po tym jak Jayce otworzył mi drzwi. 

Zanim mogłam cokolwiek zrozumieć, ten złapał mnie za dłoń. 

- Najważniejsza zasada, nie zawstydź mnie ani nie rób czegoś głupiego. - Wyszeptał. 

Przede mną znajdował się ogromny dom z każdej strony otoczony ochroniarzami, a przy drzwiach z pewnością wejściowych, stała para. 

Kobieta miała na sobie długą, obcisłą, czerwoną suknię. Miała ciemnobrązowe włosy, które nadawały jej zastraszającego wyglądu. Mężczyzna miał na sobie garnitur, tak jak Jayce, jednak ten miał włosy w kolorze ciemnego blondu i przycięte po bokach i tak jak jego żona, wyglądał przerażająco. 

Gdy podeszliśmy do nich, Jayce odezwał się pierwszy. 

- Logan, Roxanne, miło was znów widzieć. To moja narzeczona, Stacey. Skarbie, to są Logan i Roxanne. 

Jego zdanie potwierdziło moje przypuszczenia o tym, że podsłuchiwał mnie i Alice. 

Logan chociaż wyglądał przerażająco, posłał mi ciepły uśmiech, jednak jego żona przyjrzała mi się od stóp do głów i skrzywiła się. To było niemiłe i od razu z mojej twarzy zszedł uśmiech. 

- Chodźcie do środka. - Powiedział Logan. - Skarbie, potowarzysz Stacey, a ja w tym czasie porozmawiam z Jayce'm o pracy? 

Roxanne spojrzała na mnie jak na śmiecia, po czym potaknęła głową. 


Wraz z Roxanne przeszłyśmy cały dom i weszłyśmy do części jadalnianej. W niej znajdowały się cztery duże kanapy, a po środku stał telewizor. Wokół pomieszcznia stało też kilku ochroniarzy. 

- Strażnik! Przynieś mi kieliszek wina! - Krzyknęła. 

Zgaduję, że ja się go niestety nie doczekam. 

- Masz bardzo ładny dom. - Próbowałam nawiązać rozmowę, jednak ona jedynie prychnęła. - Wystrój też jest piękny. - Spróbowałam po raz ostatni. 

Bez skutku. Ignorowała mnie. 

- Przepraszam, że pytam, ale co takiego zrobiłam, że mnie nie lubisz? - Zapytałam bardziej pyskato niż miałam zamiar. 

Na te słowa spojrzała na mnie lekko wkurzona. 

- Posłuchaj, Stacey, mam gdzieś to, kim jesteś dla Jayce'a. On jest mój od samego początku. On kocha mnie, a ja kocham tylko jego. I nikt, ale to nikt nie będzie mieszał się w nasze uczucie! On obiecał mi żyć jak księżniczka i bycie obsypywaną złotem, jednak ja utknęłam z tym głupcem, a nie z moją prawdziwą miłością! - Wycedziła. 

- Oh, rozumiem. Jesteś jedną z tych. No wiesz, materialistek. Wyszłaś za tego gościa dla kasy, ale wtedy Jayce stał się bardziej bogaty, przez co teraz za nim polujesz, ale on widać wyraźnie, - uniosłam mój palec z pierścionkiem, aby go zobaczyła, - kocha inną i nie jest tobą zainteresowany. Dlatego posłuchaj mnie, chica, nie waż się tknąć Jayce'a. On jest teraz mój, a ty musisz żyć ze swoim głupcem, bo jeśli będziesz chciała mnie zniszczyć, to ty zostaniesz zniszczona wraz ze mną. 

Chociaż nie mówiłam poważnie o większości moich słów, ona chyba w nie uwierzyła i przez to 


Zabij mnie, gangsterze - PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz