Rozdział 37

31.8K 784 183
                                    




Dwa miesiące, jeden tydzień, trzy dni, 12 minut i 42 sekundy czekałam na ten dzień.


Stałam z Alice w moim pokoju. Miałam założoną suknię ślubną, a Alice delikatnie wpinała welon w moje włosy. Spojrzałam na siebie w wysokim lustrze i musiałam walczyć ze łzami, które groziły wypłynięciem i rozmazaniem mojego makijażu. Alice jednak nie miała takiego szczęścia co ja, bo już do połowy zdążyła zapełnić kosz chusteczkami i z jakieś pięć razy musiała poprawiać swój makijaż.


Wyglądasz ślicznie, Stacey. - Powiedziała, ocierając nos chusteczką.

Bałam się odezwać i dlatego odwróciłam się do niej wolnym krokiem z uśmiechem na twarzy. Wyciągnęłam moją idealnie wypielęgnowaną dłoń i przyciągnęłam Alice do siebie i przytuliłam, a wtedy jedna, zdradziecka łza spłynęła po moim policzku.

- Nie płacz, Stacey. Wyglądasz pięknie. - Odezwał się stojący w drzwiach Blade, na co obie lekko podskoczyłyśmy, po czym zaśmiałyśmy się cicho i odsunęłyśmy od siebie.

- Dziękuję. - Uśmiechnęłam się.

- Przyszedłem, aby powiedzieć, że nadeszła już pora na pojawienie się panny młodej. - Powiedział łagodnie, po czym wyszedł z pokoju.

Odwróciłam się do Alice, mojej świadkowej. Podała mi bukiet kwiatów i popchnęła lekko w kierunku drzwi. Skierowałyśmy się następnie do kolejnych drzwi, które prowadziły do tylnego wyjścia z domu i przy nich stała moja druhna, Hannah.

Postanowiłam, że ślub odbędzie się przy ławeczce Jayce'a. Gdy on się o tym dowiedział, zaczął mi dziękować i nazywać mnie niezwykłą, na co ja zarumieniłam się i prawie tam umarłam. Chciałam też, aby Alice i Hannah były moimi druhnami, gdyż przez ten czas były przy mnie i Jayce pewnie też z tego samego powodu na swoich drużbów wybrał Andrew i Blade'a.


Wyszłyśmy z domu i ruszyłyśmy na miejsce ceremonii dróżką, która była ułożona z kwiatów i pięknego, białego dywanu, który prowadził aż do ołtarza. Wszędzie stali ochroniarze i wielu z nich gratulowało mi, gdy obok nich przechodziłam. Było ich tak wiele, że nawet mysz nie przeszłaby niezauważona, to wszystko wynikało z tego, że gośćmi byli przywódcy wszystkich gangów i ich zastępcy, no i oczywiście cały gang Jayce'a, który teraz był także mój.

Rozrzucone po trawniku róże pachniały niebiańsko. Byłyśmy coraz bliżej Jayce'a, a moje dłonie trzymające bukiet zaczęły się pocić. Dziewczyny szły przede mną, a za mną dwóch ochroniarzy.

Moje serce zaczęło bić szaleńczo, a w ustach czułam suchość. Czułam, że moje nogi powoli odmawiają posłuszeństwa. To wszystko zaczęło się dziać, gdy byłam niecałe piętnaście kroków od mojej nowej przyszłości. To już czas.

12 kroków...

dzieli mnie od mężczyzny, który mnie porwał.

9 kroków...

dzieli mnie od mężczyzny, który mnie torturował.

6 kroków...

dzieli mnie od mężczyzny, który złamał mi serce.

3 kroki...

Za chwilę będę mężatką.


Skręciłam i zobaczyłam stojących przy ołtarzu Jayce'a i księdza. Jayce jednak stał do mnie tyłem i wtedy nagle zaczęła grać muzyka i wszyscy goście wstali i odwrócili się w moim kierunku, a Alice i Hannah zaczęły iść do przodu.

Potem Jayce odwrócił się i nasze wzroki zatrzymały się na sobie i wtedy wszystko stanęło w czasie. Miał opadniętą szczękę, a jego oczy były rozszerzone i błyszczały szczęściem. Wyglądał niesamowicie. Garnitur pasował mu idealnie i opinał się we wszystkich właściwych miejscach. Włosy miał seksownie rozczochrane i przez to wyglądał tak go----

- Stacey?

Z mojego transu wyrwał mnie stojący po mojej prawej stronie ochroniarz szturchając mnie, abym zaczęła iść do ołtarza za moimi wspaniałymi druhnami.

Przypominam sobie przeszłość, gdy patrzę w oczy mojej przyszłości i prawie zapominam o teraźniejszości. W mojej głowie pojawia się wszystko, co zrobił Jayce mi, co ja jemu i myśl, że dzięki temu znalazłam się w tym miejscu. Nie bałabym się przeżyć tego wszystko jeszcze raz.

Mój umysł powrócił do rzeczywistości, gdy w końcu dotarłam do ołtarza, gdzie stał mój książę z bajki. Ani na chwilę nie spuścił ze mnie wzroku ani ja z niego.

Ktoś wziął ode mnie bukiet, który po chwili został zastąpiony dłońmi Jayce'a.


- Jayce'ie Parkerze i Stacey Robertson, zebraliście się tutaj, aby wstąpić w związek małżeński z całego serca i dobrowolnie. Jesteście gotowi na życie w małżeństwie, pełne miłości i szacunku aż do końca swoich dni? Jesteście gotowi na przyjęcie dzieci z miłością od Boga i aby je wychowywać zgodnie z wiarą kościoła i Chrystusem? - Zapytał ksiądz.

- Tak. - Odpowiedzieliśmy równo.

- Złączcie swoje prawe dłonie i wyznajcie swoją zgodę przed Bogiem i kościołem.

Chociaż Jayce i ja nie byliśmy bardzo religijni, to doszliśmy do wniosku, że może trzeba wziąć ślub kościelny tak jak zrobili to jego rodzice i o dziwo większość członków gangów.


- Jayce'ie Parkerze, czy bierzesz tę oto Stacey Robertson za swoją żonę? Ślubujesz być jej wierny w zdrowiu i chorobie? Ślubujesz ją kochać i szanować aż do swojej śmierci? - Ksiądz zapytał, a wzrok wszystkich spoczął na Jayce'ie.

- Tak. - Odpowiedział z szerokim uśmiechem na twarzy.

- Stacey Robertson, czy bierzesz Jayce'a Parkera za swojego męża? Ślubujesz być mu wierna w zdrowiu i chorobie? Ślubujesz go kochać i szanować aż do końca swoich dni?

Teraz wszyscy patrzyli na mnie.

- Tak. - Udało mi się wykrztusić, bo byłam jednocześnie bliska płaczu oraz śmiechu.

- Czy możemy prosić o obrączki? - Powiedział ksiądz.

Andrew dał Jayce'owi moją obrączkę, a mi jego.


Jayce złapał za moją lewą dłoń, spojrzał prosto w oczy, po czym wsunął obrączkę na mój palec.

- Ja, Jayce Parker, zakochałem się w tobie od pierwszego wejrzenia. Twoje piękno rozjaśnia cały świat i ono nigdy się nie skończy. Twój uśmiech, śmiech, ciało, włosy, po prostu wszystko w tobie mnie uszczęśliwia. Bez ciebie byłbym okropną osobą i jestem niezmiernie uradowany tym, że mogę cię nazwać moją. Będę cię chronił do końca życia i nigdy więcej cię nie zranię.

Łzy spływały po mojej twarzy, ale byłam zbyt poruszona, aby je zetrzeć i do tego teraz nadeszła moja kolej.

Złapałam za jego dłoń i mocno skoncentrowana, aby nic nie spieprzyć, wsunęłam mu obrączkę.

- Ja, Stacey Robertson, uważam, że jesteś najwspanialszą osobą na świecie. Twój uśmiech sprawia, że zapominam o wszystkim, a w moim brzuchu pojawiają się motyle, gdy jesteś w pobliżu. Sama myśl o tym, że jesteś obok mnie sprawia, że na mojej twarzy pojawia się uśmiech. Przyrzekam, że nigdy nie doprowadzę do tego, abyś poddawał nasz związek w wątpliwość. Na zawsze jestem twoja, a ty mój. Nawet nie wiesz, jak bardzo cię kocham.


- Możesz pocałować pannę młodą. - Powiedział ksiądz, a ja wtedy praktycznie wskoczyłam w ramiona Jayce'a i pocałowałam go, przypieczętowując naszą więź.

Ten mężczyzna był mi przeznaczony i nie żałuję tego, przez co musiałam przejść, aby go odnaleźć. On jest moim wszystkim i kocham go szaleńczo.

____________________________________

Tym oto sposobem dotarliśmy do końca historii Jayce i Stacey. Była to niesamowicie emocjonalna i niezwykła podróż.

Mam także nadzieję, że zajrzycie na inne moje tłumaczenia. Chciałbym wam także przekazać, że mam jeszcze wiele innych tłumaczeń, które pojawią się niedługo;)

Damie Love

Zabij mnie, gangsterze - PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz