Rozdział 15

26.2K 805 96
                                    




- Okej, okej... Może założę szal? - Zapytałam Jayce'a z nadzieją.

On jedynie posłał mi spojrzenie mówiące: 'Mówisz poważnie?'

- Stace, nie zdajesz sobie sprawy z tego jak głupio i podejrzanie będzie to wyglądać?

Cholera, miał rację.

- To może nakleję plastry? - Znów spróbowałam.

- A czemu tak nagle miałabyś mieć plastry na szyi?

- Może dlatego, że mnie zraniłeś, gdy miałeś napad szału?

- Nigdy bym cię nie zranił!

Ooo, był taki słodki.

Stacey, zamknij się i skup!

- Może ja odwrócę jego uwagę, a ty pobiegniesz na górę i zakryjesz to makijażem czy czymś takim? - On też próbował coś wymyślić.

- To byłby dobry plan, gdyby nie to, że twoja siostra jest pewnie w moim pokoju i od razu zacznie zadawać mi multum pytań!


- Stacey! Jayce! Wchodzę! - Krzyknął Andrew.

Oboje spojrzeliśmy na siebie spanikowani. Jednak nikt nie otworzył drzwi.

- Alice, cała kuchnia jest zniszczona! Nie ma ich tutaj

Ohh, poszedł do kuchni, ale pewnie zaraz przyjdzie tutaj!

- Biegnij. - Wyszeptaliśmy oboje, po czym cicho wybiegliśmy z domu.

Ze względu na to, że większość ochrony ukryła się, mieliśmy ułatwioną drogę ucieczki. Biegliśmy przez drzewa i krzaki, przeskoczyliśmy przez małą rzeczkę, przepychaliśmy się i w końcu zatrzymaliśmy się i zaczęliśmy śmiać się z naszej głupoty.

Po kilku minutach udało nam się uspokoić oddech i dopiero wtedy rozejrzeliśmy się wokół. Staliśmy przed altanką, na której rosły róże.

- Gdzie jesteśmy? - Zapytałam, mając nadzieję, że ktoś mi odpowie, a patrząc na to, że był tu jeszcze Jayce, to miejmy nadzieję, że uzyskam odpowiedź od niego.

- Jesteśmy w moim ogrodzie i stoimy przed jak ja to nazywam: sekretnym ogrodem różanym. - Odpowiedział na moje pytanie.

Przez chwilę byłam zaskoczona, po czym przeszłam przez altankę. Wszędzie rosły róże we wszystkich kolorach, od białych aż po bordowe. Tu było pięknie.

Gdy ja podziwiałam kwiaty, Jayce stał w ciszy.


- Chodź, pokażę ci coś. - Powiedział, po czym złapał mnie łagodnie za rękę i przeszedł ze mną między kwiatami.

W końcu zatrzymaliśmy przed żywopłotem, a obok niego wśród róż znajdowała się ławeczka. Ławka była tam już od dłuższego czasu, gdyż drewno wyglądało na stare, jednak nadal była piękna.

Zaczęłam zmierzać w jej kierunku, po czym usiadłam na niej i pokazałam Jayce'owi, aby usiadł obok mnie i zrobił to.

- Dlaczego mnie tutaj przyprowadziłeś? - Zapytałam, odwracając się do niego, siadając po turecku, aby nie pokazywać za bardzo ciała, bo nadal miałam na sobie sukienkę.

- Przychodziłem tutaj, gdy byłem mały, a w domu nie działo się za dobrze. Wtedy nie było tu tej ławki, ale w końcu miałem już dość przynoszenia tu za każdym razem krzesła lub siadania na ziemi, dlatego postanowiłem ją tu zbudować. Gdy byłem dzieckiem, jak teraz widzisz, byliśmy bogaci, nadal jestem bogaty, jednak od zawsze lubiłem robić wszystko samemu i gdybym poprosił ojca, aby mi taką po prostu kupił, to zrobiłby od razu, ja jednak nie lubiłem być rozpieszczany, dlatego postanowiłem samemu ją stworzyć moimi rękami, to był mój taki krok w kierunku niezależności. Wielu ludzi uważa to tylko za ławkę, ale dla mnie ona jest początkiem nowej ery.

Łał, czyli Jayce był bogatym dzieckiem, który nie lubił, gdy ktoś robił wszystko za niego, dlatego postanowił stać się niezależny i zbudował tę ławkę samemu, bez czyjejkolwiek pomocy i od tamtej chwili ta ławka jest dla niego przypomnieniem, jak to wszystko się zaczęło.

- Gdzie teraz są twoi rodzice? - Zapytałam ostrożnie.

Odpowiedział prawie od razu. - Nie żyją. - Powiedział smutnym głosem, ale słyszałam w nim też złość.

- Co się im stało?

Nie byłam osoba, która zaczęłaby mówić, jak jej jest przykro. Bo przecież to nie była moja wina, byłam jedynie smutna z tego powodu. Więc chyba lepiej by było powiedzieć 'tak bardzo ci współczuję', jednak to brzmi trochę niemiło. Dobra, nieważne już.

Spojrzał mi w oczy, po czym odezwał się.

- Polecieli na spotkanie do Chin, ale ich rywal zestrzelił ich samolot i oboje zginęli na miejscu.

Nie wiedziałam, co powiedzieć. Bo przecież, co ma się powiedzieć po takich słowach.

Dlatego zamiast odzywania się, oplotłam ramiona wokół jego szyi i przytuliłam go. Na początku nie reagował, jednak po kilku chwilach, kiedy ogarnął, co się działo, oddał uścisk.

- Hej, yyy, zanim wejdziemy do środka, chcę powiedzieć, że bardzo cię przepraszam za, no wiesz, wszystko co tobie zrobiłem. Jesteś taką wspaniałą osobą i nie zasługiwałaś na takie traktowanie---

Bełkotał, ale przerwałam mu i pocałowałam go.

- Nie, to ja muszę tobie za to podziękować. Gdyby nie ty, to pewnie byłabym już martwa.

Po tych słowach wróciłam do środka.

_________________________

Mam nadzieję, że rozdział się wam podobał.

Czekam na wasze gwiazdki i komentarze.

Damie Love

Zabij mnie, gangsterze - PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz