Rozdział 26

20.8K 580 33
                                    




Minęło kilka dni od tamtej sprawy z Franco. Jayce'owi i Andrew udało się odzyskać od niego pieniądze i od tamtej pory nic o nim nie słyszałam. Bóg wie, co się z nim stało. Mój bark goił się szybciej niż myślałam, jednak lekarz gangu powiedział, że nie mogłam go nadwyrężać, bo już raz w niego dostałam.

Dziś był piątek i obudziłam się szczęśliwa i zaskakująco głodna. Gdy przechodziłam na palcach po schodach, mój brzuch głośno burczał. Szybko jednak zatrzymałam się, gdy zdałam sobie sprawę, że w domu było zbyt cicho.

Przeszłam obok drzwi pokoju Andrew, które były zamknięte. Przycisnęłam do nich ucho, zazwyczaj gdy przechodziło się obok jego pokoju, dało się usłyszeć jego głośne chrapanie, które naprawdę potrafiło zaskoczyć. Współczułam kobiecie, z którą się ustatkuje. Byłam zdziwiona, gdy z jego pokoju nie usłyszałam ani jednego dźwięku.

Na palcach zeszłam do kuchni, gdy usłyszałam ciche szepty dochodzące z salonu. Szybko, ale i cicho, wyjęłam ze spodni mój nowy pistolet.

Tak, nosiłam ze sobą broń, bo po pierwsze była to tak jakby zasada, aby nosić ją ze sobą dla ochrony, a po drugie, po prostu uwielbiałam ją.

W każdym razie, gdy zbliżyłam się do wejścia od salonu, cicho załadowałam broń, po czym wyskoczyłam zza drzwi i wycelowałam broń w pierwszą rzecz, która się ruszyła. Tą rzeczą okazał się byc Blade.

- Yyy... Niespodzianka? - Zabrzmiało to bardziej jak pytanie.

Opuściłam broń i spojrzałam pytająco na każdego, na Alice, Jayce'a, Blade'a, Hannę i Andrew. - Co się dzieje? - Zapytałam podejrzliwie.

Alice odezwała się pierwsza. - Yyy... WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO! - Krzyknęła, po czym wszyscy wybuchli śmiechem i krzykiem.

Wszyscy oprócz Hanny i Jayce'a, którzy jedynie przewrócili oczami. Ale mogłam przysiąc, że krył się tam niewielki uśmiech.

- Co? - Zaśmiałam się, - przecież nie mam urod--- JASNA CHOLERA, TO MOJE URODZINY! Mam dwadzieścia trzy lata! - Krzyknęłam, zdając sobie ze wszystkiego sprawę.

Alice i Blade zaśmiali się, a ja zachichotałam.

- Tak, dlatego pospiesz się i otwórz swój prezent. - Alice powiedziała podekscytowana, wyciągając w moją stronę mały pakunek.

- O mój Boże, ale jestem podekscytowana! Nawet nie wiem, kiedy ostatnio dostałam prezent.

Szybko wzięłam od niej prezent, zrobiłam głęboki wdech i otworzyłam pakunek. W środku były dwa klucze.

- O mój Boże! Chyba tego nie zrobiłaś!

Uniosłam na wszystkich wzrok i wtedy zobaczyłam, że w pokoju nie było Jayce'a. Po chwili usłyszałam otwieranie drzwi, wstałam i pobiegłam w ich kierunku. Tam stał Jayce, który pokazał mi, abym wyszła na zewnątrz i zrobiłam to.

Przed domem stał najpiękniejszy samochód jaki widziałam. Byłam tym tak zszokowana, że aż zatrzymałam się i otworzyłam usta. Nawet nie wiedziałam, co powiedzieć, dlatego spojrzałam na kluczyk, do którego przyczepiony był pilot i wcisnęłam przycisk, otwierający samochód. Gdy usłyszałam pikanie dochodzące z auta, pisnęłam ze szczęścia i przytuliłam Alice z całych sił.

- Mój Boże, Alice. Dziękuję, dziękuję! - Krzyknęłam. - Najpierw jednak będę musiała nauczyć się jeździć zanim do niego wsiądę, ale to wspaniały prezent. Dziękuję.

- Cóż, nie dziękuj tylko mnie, ale całej reszcie.

Przytuliłam każdego po kolei aż dotarłam do Jayce'a. Chciałam go przytulić, jednak zaczęłam mieć ku temu wątpliwości. Ostatecznie jednak oplotłam go ramionami wokół szyi. Na początku spiął się, ale po chwili także mnie objął.

Gdy odsunęliśmy się od siebie, spojrzałam pytająco na drugi klucz.

- Do czego on jest?

Uniosłam wzrok, czekając na ich odpowiedź i jedynie Alice chciała się odezwać.

- Ali---

- JEDZIEMY NA WAKACJE!!! - Krzyknęła zanim mogłam dokończyć zdanie. - Spakuj kostiumy, sukienki i okulary. Wszystko co jest ci jeszcze potrzebne na plażę. Samolot mamy za dwie godziny. Musimy się spieszyć! - Powiedziała głośno, po czym wszyscy pobiegliśmy się spakować.

Nie wiedziałam nawet, gdzie lecimy, ale ruszajmy w drogę.





Gdy wszyscy byliśmy już spakowani, Alice, która była w grupie pewnego rodzaju matką, rozdzieliła nas do dwóch samochodów. Ja, Jayce i Hannah jechaliśmy w jednym, a Andrew, Alice i Blade w drugim.

Nawet nie wiecie jakie było napięcie w naszym samochodzie. Najpierw chciałam usiąść na miejscu pasażera z przodu obok Jayce'a, jednak Hannah odepchnęła mnie i sama tam usiadła. Do tego przez całą drogę próbowała zdobyć uwagę Jayce'a, gadając o niesamowicie nudnych historiach i dopiero po jakiś trzech godzinach, tak naprawdę po trzydziestu minutach, zjawiliśmy się na lotnisku.

Nawet nie przechodziliśmy przez bramki. Kilku mężczyzn w garniturach zaprowadziło nas na płytę lotniska, gdzie stał prywatny odrzutowiec.

- O mój Boże! Wy to wiecie jak inwestować pieniądze! Ale teraz na serio, wiem jak zarabiacie, ale jak udaje wam się kupować te wszystkie rzeczy i nie wzbudzać podejrzeń? - Zapytałam z niedowierzaniem.

Andrew uśmiechnął się, po czym odpowiedział, - mamy ludzi tu i tam, którzy pilnują, aby tak się nie stało.

Zamyśliłam się chwilę. - To macie ludzi w policji, którzy są też członkami w gangu?

- Tak.

'Łał, nie spodziewałam się tego.' - Pomyślałam, po czym weszłam na pokład.


Po jakiś dziesięciu minutach od wylotu, zasnęłam na jednym z zaskakująco wygodnych foteli. Po porannych wydarzeniach byłam tak zmęczona.

Nawet nie wiem ile spałam, ale zostałam niemile obudzona przez naburmuszony wyraz twarzy Hannah.

- Wstawaj, musimy przejść na łódź.

Co do cholery?! Na łódź? Gdzie my w ogóle zmierzamy?

Na te pytanie uzyskałam odpowiedź po jakiś piętnastu minutach jazdy na małej motorówce, gdy zobaczyłam przed sobą mały punkcik. Ten punkcik z każdą sekundą stawał się coraz większy, aż w końcu zobaczyłam, że to była cholerna wyspa! Na której znajdował się dom.

Każdy wyglądał na podekscytowanego i patrząc na to, wiedziałam że żadne z nich nie było tu wcześniej. Widoki były wspaniałe. Wszyscy biegiem ruszyliśmy do domu, aby zająć swój pokój. W środku okazało się, że część sypialni znajdowała się pod oceanem. Na każde piętro prowadziła winda. Niżej były cztery piętra, co oznaczało że były tam cztery sypialnie, na górze było ich dwie wraz z kuchnią, która była połączona z salonem i dwa balkony. Na jednym z nich było jacuzzi, a drugi był normalnym tarasem, na którym można było leżakować. Każda z sypialni miała także własną łazienkę. Alice i Blade zajęli dwie sypialnie u góry, Jayce zajął sypialnię położoną najniżej, ja zajęłam tą nad nim, nade mną zajął Andrew, a nad nim zajęła Hannah. Cały dom był wspaniały.


- Będziecie państwo tu przebywać przez najbliższe dwa tygodnie. Co dwa dni będziemy przywozić państwu jedzenie, ale jeśli będą państwo potrzebowali czegoś jeszcze, proszę do nas zadzwonić. Życzę państwu udanego pobytu. - Powiedziała kobieta, która przywiozła nas na wyspę, po tym jak wraz z dwójką mężczyzn skończyła przynosić nasze rzeczy. Po tych słowach cała trójka opuściła dom.

Łał, to będzie udany pobyt.

_____________________________________________

Mam nadzieję, że rozdział wam się podoba.

Czekam na wasze gwiazdki i komentarze.

Damie Love

Zabij mnie, gangsterze - PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz