Rozdział 35

19.9K 609 88
                                    




Mój Boże, ale mam cholernego kaca. Mój wzrok był tak zamglony, że ledwo cokolwiek widziałam, dlatego zamknęłam mocno oczy na jakiś czas, po czym doszłam do wniosku, że stara, dobra aspiryna naprawi mój stan. Było mi bardzo gorąco, ale zamiast się odkryć, zsunęłam się z łóżka na podłogę. Przez to, że miałam prawie zamknięte oczy, widziałam tylko zarys drzwi, ale mimo to wstałam i zaczęłam do nich zmierzać.

Z pokoju wyszłam w prawo tak jak zawsze, aby pójść do kuchni, przeszłam przez korytarz i skręciłam w lewo, potem znowu przeszłam przez drzwi, następnie zeszłam po schodach, przeszłam kolejny korytarz i skręciłam w prawo do kuchni. Jednak chyba się zgubiłam, bo schody nie były w tym samym miejscu jak zwykle. Tak naprawdę to byłam w zupełnie innej części domu.

Miałam takiego kaca, że nawet nie mogłam ogarnąć, gdzie była kuchnia. Po jakiś piętnastu minutach, którymi w rzeczywistości było pięć minut, w końcu znalazłam się w znajomej części domu i ruszyłam ku mojemu zbawcy.


Gdy znalazłam się w kuchni, przy stole siedzieli już Andrew i Alice w luźnych swetrach, a swoich dłoniach trzymali szklanki z wodą, a na blacie leżało opakowanie z aspiryną.

Zamiast się przywitać czy uśmiechnąć, ruszyłam prosto do szafki, wyjęłam szklankę i wlałam do niej wodę, którą popiłam tabletkę, po czym usiadłam przy stole jak tamta dwójka, zakryłam twarz włosami i ułożyłam dłonie na głowie.

- Też czujecie się tak wspaniale jak ja? - Odezwała się zaskakująco wesołym głosem Hannah. Zrobiła to po to, aby z nas się ponabijać.

Od naszej trójki otrzymała w odpowiedzi warknięcie. Nawet nie chciało nam się unieść na nią wzroku.

Alice jako jedyna odezwała się. - Szkoda, że ty nie masz takiego kaca, abyś też musiała tak cierpieć.

Hannah zaśmiała się głośno, na co jęknęłam z bólu.

- Hannah, kocham cię, ale jeśli jeszcze raz wydasz z siebie jakikolwiek dźwięk, to cię zabiję. - Andrew odezwał się.


Doszłam do wniosku, że chyba lepiej będzie jak wrócę do łóżka, a gdy aspiryna zacznie działać, poczuję się lepiej. Dlatego z ociąganiem zmusiłam się do wstania od stołu i skierowania się do łóżka.

W połowie drogi do pokoju, ziewnęłam mocno i przetarłam oczy. Czułam, że zaraz zwymiotuję.

- Hej, Stace. Czujesz się tak samo gównianie jak ja? - Usłyszałam cichy głos Jayce'a, na co podskoczyłam i szybko po zrobieniu grymasu, złapałam się za pulsującą głowę.

- Tak, wielkie dzięki, wiesz? Teraz czuję, że moja głowa w każdej chwili może wybuchnąć. - Powiedziałam wkurzona.

Wydał z siebie krótki śmiech, ale po chwili ucichł, na co uniosłam wzrok i zauważyłam, że jego oczy były skupione na mojej głowie, na której znajdowała się moja dłoń.

- Mam coś na głowie? - Zapytałam, pocierając czoło lewą dłonią, aby uchronić się przed jeszcze większym bólem.

On tylko wyszeptał jedno słowo. - Cholera...

Zdziwiło mnie to mocno i powoli zsunęłam dłoń z głowy, ale Jayce szybko za nią złapał i przyciągnął do siebie, po czym ułożył na niej swoją dłoń.

- Myślałem o tym, jak pięknie wyglądasz rano.

To było oczywiste, że kłamał.

- To oczywiście nie jest prawdą. A teraz, jeśli mi pozwolisz, - wyciągnęłam dłoń z jego uścisku, na co ten prawie wyglądał na przestraszonego, - wrócę do mojego łóżka.

Gdy odwróciłam się, aby pójść do pokoju, po raz ostatni potarłam czoło, aby sprawdzić, czy nic na nim nie miałam. I wtedy zamarłam tak jak Jayce.

Na mojej dłoni, na moim serdecznym palcu, znajdował się błyszczący, ogromny, pieprzony pierścionek zaręczynowy z ogromnym czarnym klejnotem i pieprzonymi diamentami wokół, i małymi rubinami pośrodku, które wyglądały jak pieprzony kwiat.

Tak mówiąc krótko, był on cholernie piękny.

Odwróciłam się znowu i spojrzałam na Jayce'a. Byłam tak zszokowana, że nie mogłam się odezwać, nawet nie wiedziałam, skąd on się tam wziął ani jak do tego doszło. Nie pamiętałam nawet wydarzeń z zeszłej nocy.

W oczach Jayce'a przelatywało tyle emocji.

- Skąd się to tu wzięło? - Zapytałam wolno, tak jakbym zadawała pytanie dziecku.

W odpowiedzi otworzył usta, ale ostatecznie wzruszył ramionami. Pewnie zabrakło mu słów.


- Jayce? Czy on jest od ciebie? - Zapytałam, ale miałam przeczucie, że już znałam odpowiedź na to pytanie.

Bo od kogo innego mógłby on być?

Jayce westchnął głośno, po czym zaczął mówić, gdy ja wciąż wpatrywałam się w pierścionek.

- Uh, cóż..., nie tak sobie to wyobrażałem, ale tak, on jest ode mnie. - Odpowiedziała. Nadal wyglądał na lekko zszokowanego, ale po chwili wyprostował się i zaczął mówić dalej, gdy zauważył, że nie byłam zdolna do odezwania się.

- Dokładnie tydzień temu zdałem sobie sprawę, że przez ostatnie siedem miesięcy przeżyłem więcej uczuć niż przez całe moje życie. W dniu, w którym cię poznałem, wiedziałem, że wplątałem się w niezłą sprawę, bo bez względu na to, czy mi się to podobało, czy nie, i tak zakochałbym się w tobie na zabój. I wtedy, po raz pierwszy w życiu, przestraszyłem się i pomyślałem, że wszystko spieprzę i dlatego zrobiłem to, co uznałem za słuszne i odepchnąłem cię od siebie. Myślałem, że dobrze postąpiłem, ale okazało się, że to był niesamowity błąd. Nigdy przedtem nie byłem tak zrozpaczony i jakiś tydzień bądź dwa tygodnie temu dostrzegłem, że może jest jakaś nadzieja. Znów zacząłem być szczęśliwy, gdy wiedziałem, że ty też jesteś. Gdy zobaczyłem jak walczysz z innym gangiem i to jak się na mnie mścisz, zdałem sobie sprawę, że ty jesteś tą jedyną z którą się ożenię i dlatego zaraz po powrocie z wyspy, wraz z chłopakami zadzwoniliśmy do czterech najlepszych projektantów pierścionków zaręczynowych na świecie i kazaliśmy im wykonać pierścionek specjalnie dla ciebie.

Zamilkł, by złapać oddech.

Byłam całkowicie urzeczona uczuciami w jego oczach i w jego ciele, gdy złapał za moją lewą dłoń i wskazał na pierścionek.

- Te fale przy pierścionku reprezentują nasze wzloty i upadki, ale diamenty między nimi mówią, że zawsze uda nam się znaleźć wyjście z każdej sytuacji. Kwiaty wokół reprezentują ciebie, twoją życzliwość i piękno, które rozchodzi się z ciebie po całym świecie. Czerwony rubin w środku kwiatów pokazuje moją miłość do ciebie, a ze względu na to, że jestem samolubny i chcę, abyś ciągle o mnie myślała, czarny diament w samym środku reprezentuje mnie, bo jestem ciernistym krzewem, a ty moją różą. Ja jestem ciemnością, a ty moim światłem. Ja jestem diabłem, który patrzy na anioła swojej królowej. Jestem dotknięty twoją czystością.

Przerwałam mu. - A ja pozwalam ci mnie dotknąć.

Po tych słowach złączyłam moje usta z jego.

_____________________________

Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał.

Czekam na wasze gwiazdki i komentarze.

Damie Love

Zabij mnie, gangsterze - PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz