Rozdział 5

32.7K 908 181
                                    




Nadeszła pora zacząć realizować mój plan. Jak na razie, zjadłam jedzenie, wzięłam dwa razy prysznic i związałam włosy aż w końcu żaden z nich mi nie odstawał, uwierzcie mi, potrzebowałam tego. Potrzebowałam też się przebrać w czyste ubrania i odpocząć tak z dzień.

Teraz tak naprawdę czułam się jak człowiek, ale musiałam też wydostać się stąd. Nie chciałam całkowicie stąd uciekać, bo i tak nie miałam gdzie, chciałam tylko wyjść i odpocząć w ogrodzie.

Podeszłam do drzwi i kucnęłam, aby zobaczyć, czy przed drzwiami były jakieś buty, które powiedziałyby mi, że ktoś tam stał. Zauważyłam jedną parę. Myślałam, że więcej ludzi będzie pilnować pokoju. Może i byłam niedożywiona, albo i nie; jednak nic nie powstrzyma mnie przed zobaczeniem słońca i zapachem świeżego powietrza.

Zapukałam dwa razy do drzwi i ochroniarz otworzył je. On też był bardzo przystojny.

Boże! Czy tutaj każdy był taki?

- Tak? Czego potrzebujesz?

Wyglądał na znudzonego i zarazem podejrzliwego.

- Yyy, cześć. Chyba mój kibel w łazience się zapchał i czy mógłbyś to zobaczyć? Jestem pewna, że silny facet jak ty mógłby to naprawić...

Dobra, nie będę kłamać. Pomalowałam się lekko i ubrałam się wystarczająco odpowiednio w moim stanie, bo jak ja to mówiłam, mały flirt nie zaszkodzi, a szczególnie czy pomoże mi on przy wydostaniu się.

Był wyraźnie zaszczycony moim komplementem, więc zgodził się pomóc. Wszedł do łazienki, ja szłam tuż za nim, a gdy był już w środku, zamknęłam drzwi na klucz, który wyciągnęłam z drugiej strony. To da mi wystarczająco czasu na ucieknięcie, zanim wyważy drzwi.

Wybiegłam z pokoju, wtedy zauważyłam, że zostawił kluczyk w drzwiach i znowu zamknęłam drzwi na klucz i zabrałam go.


Wydostanie się stąd było jak wydostanie się z labiryntu. Ktokolwiek posiadał ten dom, był w chuj bogaty. Nie przeszkadzałby mi facet z pieniędzmi, ale ceniłam też sobie ich osobowość. Uwierzcie mi, nie byłam żadną naciągaczką.

Na dole usłyszałam głosy i ostrożnie zatrzymałam się, aby mnie nie usłyszeli i wyjrzałam zza rogu, aby zobaczyć, kto rozmawiał.

Ah. Moja ulubiona osoba na świecie (sarkazm) rozmawiała z ochroniarzem.

- Chcesz mi powiedzieć, że przez dwa miesiące udało ci się z niej wydobyć jej ulubiony kolor i ulubione jedzenie?! To się nam do niczego nie przyda! Wszyscy jesteście bezużyteczni! Idź do jej pokoju i dowiedz się wszystkiego. Mam gdzieś, jak to zrobisz. Jayce czeka na odpowiedzi i rozkazuję ci, abyś mu je zdobył!

Łał na początku sądziłam, że była paskudna, ale teraz byłam tego całkowicie pewna. Miała na sobie tyle tapety, że można było ją normalnie zdjąć za lekkim pociągnięciem, a jej osobowość była tak samo paskudna.

Kobieto ścisz głos.

- Tak, jak sobie życzysz, Bianca. - Odpowiedział z wahaniem ochroniarz.

Zaczął biec w moim kierunku, przez co szybko schowałam się za drzwiami po prawej stronie. Na szczęście nikogo tam nie było, w przeciwnym razie byłoby już po mnie. Musiałam się pospieszyć, albo czekała mnie kara. Tak właściwie była to nawet fajna zabawa. Czułam się jak szpieg. Jak James Bond.

W końcu wyszłam zza drzwi i próbowałam odnaleźć drogę ucieczki. Cruelli De Mon już nie było, więc mogłam ruszać.


Po jakiś dwóch minutach w końcu udało mi się zejść na dół i stanęłam przed ogromnymi drzwi, które mogły być moją drogą wyjścia. Musiałam przedostać się przez jakiś tysiąc ochroniarzy i przebiec przez pusty korytarz, zanim tu dotarłam, ale w końcu tutaj się znalazłam.

Otworzyłam drzwi i za nimi ujrzałam ogromny ogród. I to jaki! Można było się w nim zgubić... I taki był mój plan. Przejdę do części ogrodu z wieloma drzewami, zgubię się i oni mnie nie znajdą, tak!

To będzie super zabawa.

Musiałam jedynie odnaleźć miejsce mojej kryjówki, nie do końca kryjówki, chciałam wcześniej odnaleźć miejsce, gdzie mogłabym odpocząć zanim uruchomiłabym mój plan.


Po pół godzinie usłyszałam jak ktoś przechodził przez krzaki znajdujące się za mną. Normalnie, to bym się odwróciła, ale teraz chciałam się pobawić. Przygotowałam kilka pułapek wokół siebie. Kiedy ktoś by przyszedł, ja bym spała i ta osoba krzyknęłaby z zaskoczenia i wtedy by mnie to obudziło. Te pułapki nie były jakieś wystrzałowe, bo byłam słaba, ale nadadzą się.

Pewnie zastanawiacie się, skąd tak wiele wiedziałam. Cóż, miałam takową wiedzę, gdyż gdy dopiero stałam się dorosła, otrzymałam używany komputer. Był on moim ratunkiem. Gdy zrobiłam coś złego w domu, rodzice zazwyczaj bili mnie i zamykali w pokoju na dzień lub dwa, wtedy właśnie korzystałam z komputera. I uwierzcie mi, po jakimś czasie grania w kółko w te same gierki, zaczęłam szukać na nim różnych informacji. Znałam podstawy walki i większość pułapek harcerskich. Nauczyłam się podstaw afrykańskiego i irlandzkiego, sama się też uczyłam szkolnych przedmiotów, gdyż nie wolno mi było chodzić do szkoły.


I tak teraz czekałam aż ta osoba na mnie wpadnie. I po niedługim czasie usłyszałam:

- Skurwysyny---

I oto moja pierwsza ofiara.

Wybuchłam niekontrolowanym śmiechem. - Hhahahaaha!

Odwróciłam się, aby zobaczyć, kto to był, zobaczyłam jedynie Andrew, który leżał na ziemi przez moją pułapkę. Przez to zaczęłam się jeszcze bardziej śmiać.

- HAHAHAHAHAHA!

- To NIE było śmieszne. Dlaczego to zrobiłaś? Przecież komuś mogło się coś stać---

- Co do- CHOLERY! - Z drugiej strony usłyszałam kolejny głos.

Tym razem wraz z Andrew odwróciliśmy się, aby zobaczyć, kto to był. Oboje nie mogliśmy powstrzymać śmiechu.

- HAHAHAHAHAHAHA!

Oboje prawie tarzaliśmy się po ziemi.

Śmiejąc się złapałam za mój brzuch. Siedziałam na ławeczce, a Andrew był bliski spadnięcia z niej przez swoją głupawkę.

Powodem dla którego mieliśmy taką głupawkę było to, że ktoś wyjątkowy wszedł w moją kolejną pułapkę.

_________________________________________

Mam nadzieję, że rozdział się podobał.

Czekam na wasze gwiazdki i komentarze.

Damie Love

Zabij mnie, gangsterze - PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz