Możecie to potraktować jako pseudo prolog.
-
Korytarzem szli trójka mężczyzn. Jeden z tyłu, dwójka z przodu. Z przodu byli żołnierze, jeden polski a drugi niemiecki. Prowadzili trzeciego. Trzecim był sam III Rzesza. Aktualny dowódca Niemiec. Pomimo tego iż żołnierze byli swoimi praktycznie wrogami, dobrze wiedzieli jakim niebezpieczeństwem jest Nazista. Szli wolno i w równym tempie. Rzesza miał obojętną ekspresje na twarzy. Jednak w pewnym momencie spojrzał w dół, obserwując swoje kroki. Na jego twarzy zagościł lekki smutek. Przymknął oczy.
- Kiedyś staniesz się potęgą. Nie zawiedź mnie.
Otworzył oczy lekko zaskoczony. To były słowa jego ojca, które często mu powtarzał od najmłodszych lat.
W tym momencie żołnierze się zatrzymali przed eleganckimi drzwiami, w tym Rzesza.
- Tutaj jedynie III Rzesza może przejść. - Polski żołnierz powiedział odwracając się.
Niemiecki dowódca kiwnął głową i wszedł do pomieszczenia. To było biuro. Nie było zbyt duże, zdecydowanie mniejsze od jego własnego. Przy biurku siedziała Polska. Miała na sobie swój mundur i jej ręce były splecione.
- Witaj III Rzeszo. - Odezwała się chłodno Polska.
- Witam Polsko. - Rzesza odpowiedział szczerząc swoje, niczym jak u rekina, zęby.
Chciał już podejść do biurka, ale wtedy Polska wstała z swojego miejsca.
- Czego chcesz? - Zapytała, powoli podchodząc do niego. Zatrzymała się w około 1,5 metra odległości pomiędzy nimi. To był trochę zabawny widok. Kobieta była niższa od mężczyzny o głowę. Przez co musiała unieść głowę by móc się z nim "wyrównać".
- Cóż. - Jego głos stał się bardziej oślizgły. - Jak wiesz, po tym jak odzyskałaś swoją część po ojcu-
- Proszę go nie wspominać. - Przerwała mu wzdrygając się.
Niemiec specjalnie o nim wspomnął. Zawsze żeby móc kogoś zdominować naruszał jakiś temat który dla danej osoby był wrażliwy. Dobrze wiedział jak śmierć jej ojca poróżnił ją i jej brata Litwę. Jak walczyła 123 lata. I jak bardzo kochała swego ojca.
- ...Jak sobie życzysz. - Uśmiechnął się szyderczo. - Krótko mówiąc: Chce połączyć część mojej ziemi która jest przy morzu z moim aktualnym państwem. - Powiedział z spokojnym uśmiechem.
Na Polce twarzy pojawiła się dosłownie lekka złość. Obróciła się i ponownie tym spokojnym krokiem szła do biurka. Nazista mając szansę przypatrzył się jej skrzydłom. Były pełne blizn. Było dobrze widać że nadal się goiły. Przez chwilę wyobraził sobie krzyki niższej kobiety gdyby wyrwał by jej te skrzydła. Uśmiechnął się przez to. To była jego cecha której jedynie jego ofiary i nieliczni komandosi byli świadomi. Jest wielkim sadystą. Kocha obserwować jak inni cierpią. Zastanawiał się czy aby nie jest socjopatą. Wiedział że jego akcje są złe, ale i tak go to nie obchodziło.
- Dziwne... - Tym słowem Polska wyrwała Rzeszę z tego stanu. - ...Że akurat oto się zwracasz teraz kiedy połowa mojej populacji wierzy w judaizm. Zwłaszcza że parę dni temu wyraziłeś się jak bardzo nienawidzisz żydów.
Rzesza się zdziwił. Nie spodziewał się takiego oporu od niej. Z drugiej strony, minęło 20 lat kiedy odzyskała niepodległość. Wiedział jak ona kochała swój lud. Ale i tak nie chciał się poddać tak łatwo.
- Masz wystarczający duży obszar. Ja też kocham swój teren. I jak gdyby tak patrzeć...Jaką różnicą jest parę kilometrów więcej czy mniej-
- CISZA!!! - Krzyknęła odwracając się gwałtownie rozkładając swoje skrzydła, tak szybko, że wytworzyła bryzę.
Nazista stał w niemal w przerażeniu. Widział jak na twarzy kobiety która zazwyczaj była radosna, zagościła czysta złość. Przez chwilę mężczyzna był przekonany że kobieta żuci się na niego. Po około minucie, Polska uspokoiła się. Wzięła dwa głębokie oddechy, stanęła na baczność zakładając obydwie ręce za siebie.
- Kategorycznie odmawiam. - Powiedziała chłodno.
Zagościła pomiędzy nimi cisza.
- Skoro nie chcesz po dobroci... - W końcu się odezwał. - ...Będę musiał po staremu. - Na jego twarzy zagościł uśmiech sadysty.
Przez chwilę na twarzy Polski było widać strach. - Wielka Brytania i Francja są po mojej stronie.
- Ta. - Nazista odpowiedział sarkastycznie.
Wyszedł z pomieszczenia, automatycznie za nim ruszyli żołnierze. Przez chwilę szli truchtem. W końcu wyszli z budynku, Rzesza wziął z powrotem swój pistolet. Podszedł do swoich żołnierzy którzy pilnowali jego auta. Zauważyli lekkie niezadowolenie na twarzy swojego przywódcy.
- I jak poszło? - Ośmielił się zapytać jeden z nich.
- Nie zgodziła się. - Odpowiedział patrząc w nicość.
- I co teraz?... - Odezwał się inny.
- Czas na zmianę planu. - Pomyślał Nazista. - Wyślijcie list do Związku Socjalistycznego Republiki Radzieckiej, muszę z nim porozmawiać.