19. ,,Pozytywny test ciążowy"

23.2K 627 994
                                    

- Mała zmiana planów - zagadnął Lukas, rzucając telefon na łóżko. - Nie idziemy do klubu, tylko na ognisko, które jest organizowane przez kogoś tam.

- Kogoś tam?

- Nie słuchałem jego pieprzenia o tym. Myślisz, że ja nie mam co robić? - spytał, wychodząc z pokoju.

Tak, moi drodzy, nadal mieszkamy w jednym pokoju.

Jestem zbyt leniwa, żeby się przenieść.

- Głodna jestem - oznajmiłam, otwierając lodówkę. Wczoraj byliśmy na zakupach, więc mamy dużo jedzenia. - Gdzie jest to ognisko?

- Nie wiem, chyba na drugim końcu miasta - wzruszył ramionami.

- Nadal nie masz auta, prawda? - podniosłam brew i nie czekając na odpowiedź, kontynuowałam. - Świetnie, jedziemy autobusem.

- Spoko, zabierzemy się ze Scottem.

- Pytałeś się?

- Nie, ale mi nie odmówi - uśmiechnął się, a ja prychnęłam. - Wiesz, to ognisko to takie pożegnanie lata i słońca.

- Trochę spóźnione - przyznałam, biorąc kęsa kanapki z pasztetem.

- Trochę bardzo - zaśmiał się. Usiadłam przy stole, naprzeciwko niego. - Ten pasztet śmierdzi.

- Sam śmierdzisz. Nie myjesz się i takie tego skutki - uśmiechnęłam się.

- Jakoś Ci nie przeszkadza, jak obok mnie śpisz - rzucił.

- Przeszkadza, ledwie mogę oddychać.

- Jasne, tak sobie wmawiaj. Myślisz, że ja nie słyszę, tego co gadasz pod nosem w nocy?

Ja coś gadam?

Chuja, nie wiedziałam.

- Niby co?

- Bardzo różne rzeczy - podniósł brwi w górę, a później je opuścił, oblizujac przy tym usta.

Fujka. On jest taki obrzydliwy, naprawdę nie zdaje sobie z tego sprawy?

No masz, i jak tu z takim żyć?

- Nie chcę wiedzieć - westchnęłam. - Zachowaj dla siebie, powiedz kumplom, czy zapisz sobie w swoim różowym pamiętniczku, chuja mnie to obchodzi - wyszłam z kuchni, pokazując mu środkowego palca, jednocześnie uśmiechając się pod nosem.

***
- Lukas, rusz dupę! - krzyknęłam, stając w progu. Czekałam na Lukasa już chyba z dziesięć minut. A mówią, że na kobiety trzeba długo czekać.

- Idę! - odparł, latając po pokoju.

Pewnie dokańcza się malować.

Powinien teraz wyjść z pokoju, a potem gwałtownie zawrócić, krzycząc: ,,Jeszcze torebka!"

Schylił się po swoją jeansową kurtkę i założył ja na siebie. Piętnaście minut później siedzieliśmy w samochodzie Scotta. Jak się okazało, chłopak zabierał nie tylko nas, lecz także parę innych osób.

- Pić mi się chce - mruknął Peter. - Ile jeszcze?

- Trochę, nie wiem - odparł Scott.

Rzeczywiście, po dłuższym czasie byliśmy na miejscu. Cała impreza działa się na jakimś polu, gdzie było dużo wolnego miejsca. Nie daleko znajdowało się małe jeziorko. Przy ognisku siedziało już całkiem dużo osób.

- Nawet tu ładnie - przyznałam, rozglądając się.

- Dopóki cię nie uchla pierwszy komar - zaśmiał się Lukas.

Poznajmy się inaczejOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz