38. ,,Ruchanie"

25.1K 537 490
                                    

- Więc dziś w ramach powtórzenia do sprawdzianu będę wam zadawać pytania - powiedziała nauczycielka do zajęć, w których mieliśmy się uczyć czegoś o bezpieczeństwie. Ogólnie gówno wielkie, nie wiem po co się zapisywałam na coś takiego.

- Spoko - wzruszyłam ramionami i spojrzałam w stronę Lukasa. Mazał coś na ostatniej stronie zeszytu.

- Więc, co należy zrobić, gdy zobaczymy pożar w lesie? - spytała kobieta.

A my co, mamy po pięć lat?

- Uciekać i zostawić to komuś innemu! - krzyknął ktoś z końca sali, a kilka osób zaśmiało się.

- Nie!

Padały najróżniejsze odpowiedzi, ale żadna nie była w stu procentach prawidłową. Finalnie zdenerwowałam się i wzięłam do ręki książkę, otwierając ją na odpowiedniej stronie. Szybko i głośno przeczytałam krok po kroku.

- Świetnie, a co należy zrobić, gdy będzie powódź? - zapytała nauczycielka, a ja przewróciłam oczami. To było żenujące. Znów, nim się obejrzałam, przeczytałam odpowiedź.

- Przestań to robić - szepnął mi do ucha Lukas, na co wzruszyłam ramionami.

- To zacznijcie to robić. Może wtedy ta stara ruła da nam spokój - zaśmiał się lekko i pokiwał głową.

- Co zrobić, gdy usłyszymy alarm? - zadał następne pytanie, a potem kilka innych i byłam jedyną osobą, która się udzielała. I naprawdę nie wiem, co mi się stało. - A co spakować do samochodu, gdy jest prawdopodobieństwo utknięcia w zaspach?

- Spakować Emmę do bagażnika! - krzyknął Lukas, którego moje zachowanie zaczęło mocno irytować.
Zaśmiałam się głośno i nie mogłam uspokoić przez dłuższy czas. Tak czy siak, nie odezwałam się już do końca lekcji.

Jedyny plus był taki, że to moja już ostatnia lekcja, a potem przerwa świąteczna.

***

- Hej, Emma! - powiedziała moja mama przez komórkę.

- Cześć, mamo - mruknęłam i wstawiłam wodę na makaron. - Co u ciebie?

- Super, a u was? Nie widzieliśmy się od tamtej rocznicy rodziców Lukasa, ale mam nadzieję, że wszystko w porządku?

Świetnie, straciłam dziewictwo.

- Tak, jest okej. Wpadniecie do nas w wigilię?

- My do was? Przecież to wy mieliście przyjść do nas w wigilijny poranek. Będziemy robić świąteczne śniadanie. Przyjdą jeszcze rodzice Lukasa i kilku naszych znajomych. Będziecie? - spytała, po czym usłyszałam jakieś szmery.

- Tak - odparłam i wsypałam makaron. - Co u Willa?

- Od kiedy interesujesz się własnym bratem? - prychnęła.

- Od dawna? Nie wiem, pytam, bo nie mamy o czym gadać - wzruszyłam ramionami, mimo że nie mogła mnie zobaczyć.

- Och, w takim razie pa. Widzimy się niedługo! - krzyknęła i rozłączyła się, nawet nie zdążyłam odpowiedzieć.

- Pa - burknęłam do siebie i pomieszałam kluski.

- Hej, słońce - Lukas wszedł do kuchni i pocałował mnie w głowę. - Kto dzwonił?

- Moja mama. Zapraszała nas na wigilijny poranek i ma nadzieję, że przyjdziemy - oznajmiłam z uśmiechem i patrzyłam na jego reakcję, jednak jego twarz nie wyrażała nic szczególnego.

- Jeżeli chcesz - wzruszył ramionami.

- Chcę. Będą jeszcze twoi rodzice i kilka babek z kółka różańcowego - powiedziałam, a jego brwi podniosły się ku górze.

Poznajmy się inaczejOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz