24. ,,Zakochałam się w nim"

20.5K 590 460
                                    

Po skończonej lekcji poszłam na parking, tak jak mi kazał. Byłam ciekawa, czego ode mnie chciał, bo przecież mówił, żebym się do niego nie odzywała. Jego auto stało tam, gdzie zawsze. Idealnie ustawione, każdego dnia na tym samym miejscu.

- Co jest, pajacu? - spytałam. Wiem, że mu się podobałam i zdaję sobie sprawę, że na pewno go to boli. No, przynajmniej mnie by bolało.

- Gówno - syknął.

Haha.

- Mów, czego chcesz, Anderson. Nie mam dla ciebie całego dnia - powiedziałam.

- Oczywiście. Pewnie swój czas przeznaczasz swojej dawnej przyjaciółce. Serio, Collins? Przyleciałaś do nich, błagając o wybaczenie jak pies, gdy tylko my ci się znudziliśmy.

Hał, hał, chuju.

- Tylko ty mi się znudziłeś.

- Nawzajem - uśmiechnął się wrednie. - Życzę Ci, żeby się na ciebie nie obraziła za byle przyczyną.

- Nie twoja sprawa - rzuciłam. - Po co kazałeś mi tu przyjść?

- Byłem wczoraj u mechanika, bo już od pewnego czasu auto mi ciągle staje.

Co.

- I co ja mam ci zrobić? - wtrąciłam.

Zwalić?

- Nie przerywaj. Okazało się, że to wszystko przez ten mały wypadek, wtedy gdy uderzyliśmy w drzewo - mówił. - Naprawa kosztuje sporo, a to była twoja wina, więc ty zapłacisz.

- Nie ma mowy. Mogłeś mi od razu powiedzieć, a nie robić jakieś głupie tajemnice - oznajmiłam. - Z resztą, jeździ, więc o czym pierdolisz.

- Jeździ, ale czasem nie jeździ. Jesteś dziewczyną, nie zrozumiesz! - krzyknął.

- Uhhh, ile?

- Dużo - rzucił, a ja zaśmiałam się.

- Okej, to pa! - odwróciłam się, machając ręką, ale nagle zostałam brutalnie pociągnięta w tył.

- Daj mi te pieniądze!

- Nie mam ich - powiedziałam, unosząc głos.

- To lepiej coś wymyśl, bo naprawa auta sama się nie naprawi - syknął i popchnął mnie.

Ale skurwysyn.

- Przestań taki być - rzuciłam, a on oparł się o swój samochód, uśmiechając chytrze.

- Jaki?

- Taki... właśnie taki - westchnęłam. - To jest ciężkie.

- Przypomnę, że jako pierwsza mnie skrzywdziłaś. Jak dobrze, że już po wszystkim - odetchnął i zbliżył się. - Na jutro masz przynieść tą kasę, nie obchodzi mnie, skąd ją weźmiesz.

- A jak nie, to co?

- Zobaczysz - uśmiechnął się dziwnie.

- Nie mam tyle pieniędzy, chyba Cię coś pogrzało! Rodzice mi nie pożyczą, nie mam odłożonej takiej sumy i nie pracuję. Z resztą, to nie ja zepsułam Ci samochód, sam se zapłać.

- Po prostu daj te cholerne pieniądze! Są mi potrzebne - oznajmił.

- Lukas! - usłyszeliśmy krzyk. - Zostaw ją. Miałeś to inaczej załatwić.

- Co?

- Dobrze wiesz co! - nagle przy nas pojawiła się Emily. - Ona jest już dosyć w to wplątana. Jak mogłeś wyłudzić od niej pieniądze, które później miałeś dać mi!

Poznajmy się inaczejOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz