34. ,,Jestem twoją matką"

20.1K 523 453
                                    

- Okej, więc nie przypominasz sobie, żebyś dawała komuś klucze? Wiesz, znajomi, rodzina, tata, mama, każdy może być podejrzany - dopytywał mnie już po raz setny policjant.

Miał strasznie śmieszny, duży brzuch i taką długą, siwą brodę. Specjalny strój w jaki był ubrany, ledwo co na niego wchodził. Dokładnie widziałam, jak guzik prawie strzelił Lukasowi w oko. Na szczęście byłam tam ja i w porę ostrzegłam, aby się odsunął.

A ten drugi, który przyjechał ze śmiesznym panem, miał krótko ścięte włosy, nie był ani za chudy, ani za gruby. Nie było w nim nic zabawnego, gościu za często się nawet nie odzywał. Miał gburowate spojrzenie, z pewnością nie należał do osób łatwo wiernych i trzeba było się postarać, aby coś z niego wyczytać.

I tak, są tu niecałe pół godziny, a ja już zdążyłam wywnioskować ich cechy charakteru.

Ja to dobra agentka jednak jestem.

- Mówiłam już panu, że klucze do mieszkania mam tylko ja i Lukas. Nikomu ich nie dawałam. A po drugie, moi rodzice nie mają powodu, aby coś takiego zrobić - wytłumaczyłam mu i westchnęłam głośno. Lukas usiadł obok mnie na kanapie, spoglądając na stojącego nad nami funkcjonariusza. Położył swoją dłoń na moim kolanie, czule go głaszcząc.

- A podejrzewasz kogoś? Może masz jakichś wrogów? - spytał drugi.

- Mówiłam już, że nie. Zawsze jestem dla wszystkich miła, a przynajmniej tak mi się wydaje - wzruszyłam ramionami.

Zawsze to może nie, ale zdarza się.

- Szczególnie dla mnie w ostatnim czasie - szepnął mi do ucha Lukas, na co tylko przewróciłam oczami. Spojrzeli się po sobie z dziwnymi minami, jakby zaczęło podejrzewać chłopaka.

- Porozmawiamy później - odparłam stanowczo do Lukasa i powróciłam do rozmowy z policjantami.

- O której to się stało? - zapytał, a ja udawałam, że się zastanawiam.

- Nie wiem dokładnie, gdy wróciłam do domu zastałam taki bałagan i szybko zadzwoniłam do Lukasa - mruknęłam, patrząc w kierunku chłopaka.

- Tak właśnie było - potwierdził.

- A może komuś jednak dawałaś te klucze? - znów zadał to samo pytanie, a ja czułam, jak automatycznie podnosi mi się ciśnienie.

- Panie, pan normalny jesteś?! - krzyknęłam. - Trzeci raz mówię, że nie i błagam, nie pytajcie już o to - burknęłam.

- Cóż panowie, może popytajcie sąsiadów, oni może wiedzą cokolwiek - zaproponował Lukas i delikatnie wypchnął ich na korytarz. - Nie denerwujcie się na nią, ma trudniejszy okres w życiu, ostatnio zdechł jej pies. Musicie zrozumieć.

- Stary - powiedział jeden z policjantów. - Trzymaj się tam.

- Będę - odparł Lukas, zamykając drzwi wejściowe na klucz.

Nienawidzę go.

- Co chcesz porobić? - spytał, Lukas wchodząc do pokoju.

Zabić cię.

Ja nawet nie mam psa.

- Boję się trochę, wiesz? - rzuciłam, a on z uśmiechem na ustach podszedł do mnie. Położył dłonie na moich biodrach i podniósł na mnie wzrok.

- Nie ma czego. Zaraz wszystko się rozwiąże, a poza tym, będę cię bronił - zaśmiałam się i mocno go przytuliłam.

Cieszyłam się, że przy mnie jest i mnie wspiera. Zaczęłam się głupio zastanawiać, co by było, gdybym była psychiczna i go teraz zabiła, ale popukałam się w ten pusty mózg i odgoniłam takie myśli.

Poznajmy się inaczejOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz