35. ,,Ale ma duże jajka"

19.5K 519 276
                                    

- Jedziemy na policję - stwierdził Lukas, po chwili ciszy między nami.

- Nie ma po co - burknęłam. Byłam strasznie zestresowana i zdenerwowana, ponieważ taka sytuacja zdarzyła mi się po raz pierwszy w życiu. Mimo to, chciałam nie pokazywać tych emocji.

- Może uda im się stwierdzić, skąd połączenie zostało zrealizowane albo jakieś inne gówno. To jest policja, która specjalizuje się w łapaniu takich ludzi, dadzą sobie radę - uspokajał mnie.

- Pewnie jakieś dzieciaki się bawią, robią sobie ze mnie żarty - rzuciłam z nerwowym uśmieszkiem na ustach.

- I to wszystko to zbieg okoliczności? - spytał z podniesionymi brwiami, a ja wzruszyłam ramionami.

- Jeszcze sam w to niedawno wierzyłeś. Co się stało, że tak nagle zmieniłeś zdanie? - spytałam, chociaż nie za bardzo mnie to interesowało. Złapałam się za głowę, chcąc poukładać sobie wszystkie myśli.

- Po prostu... Coś mi się tutaj nie podoba - powiedział, patrząc się na ekran swojego telefonu. - I mam pewne wątpliwości, kto to może być, ale nie powiem ci.

- Bo? - prychnęłam. Taki obrót spraw nie miał dla mnie żadnego sensu. Skoro wiedział, powinien mi powiedzieć dla większego bezpieczeństwa.

- Bo nie chcę cię straszyć, kochanie - uśmiechnął się do mnie. Miałam wrażenie, że zrobił to trochę ironicznie i to co powiedział, nie jest do końca prawdą, ale nie chciałam drążyć tematu.

- Jasne - odburknęłam tylko i zaczęłam zbierać swoje rzeczy że stolika. - Jeźdzmy do domu.

- Wedle życzenia, słońce - rzucił, po czym razem wyszliśmy na zewnątrz.

- Nie słońcuj mi tutaj - mruknęłam, patrząc w jego stronę, ale nie wydawał się ani trochę wzruszony.

***
- Co u ciebie i Lukasa? - spytała Cassie na długiej przerwie. Szłyśmy razem na stołówkę, patrząc się na uczniów na korytarzu, którzy zajęci byli swoimi sprawami.

- Jest okej. Nie kłócimy się za często, ruchać się jeszcze nie ruchaliśmy, humor mu się trzyma, nadal jest cholernie idealny, czyli po staremu - wzruszyłam ramionami, skracając jej wszystko, co wydarzyło się w w ostatnim czasie. Co prawda, pominęłam kilka szczegółów, ale nie było to ważne.

- Cholernie idealny i tylko twój, więc w sumie nie tak po staremu - mrugnęła do mnie porozumiewawczo, a ja uśmiechnęłam się lekko.

- Nie żartuj - odparłam i usiadłam przy starym stoliku na stołówce. Przy nim siedziałam jeszcze z Cassie, Jake'iem i Van, zanim weszłam w bliższe relacje z Lukasem. Matko, to były czasy.

- Nie żartuję. Przecież taka jest prawda, a ty dobrze o tym wiesz - wzkazała na mnie palcem, aby podkreślić swoje słowa.

- Wiem, ale przecież mu tego nie mówię za często, żeby nie popadł w samozachwyt - zaśmiałam się. Cassie spojrzała za mnie i również się uśmiechnęła. Cały czas trzymała wzrok za mną, ale nie interesowało mnie, kogo tam zobaczyła.

- Czyli przyznajesz, że jest idealny? - spytała, wyjmując jedzenie z plecaka.

- I to jak - przewróciłam oczami i również wzięłam gryz jabłka.

- Twoj pan idealny nie był zły, że z nim dzisiaj nie usiadłaś? - dopytywała, a ja myślałam, że jeszcze chwila i mnie coś trafi.

Bardzo zabawne.

- Nie. Powiedziałam mu, że chcę dziś usiąść ze starymi przyjaciółmi i powspominać dawne czasy, co zrozumiał. Z resztą, nie potrzebuję jego pozwolenia.

Poznajmy się inaczejOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz