Otworzyłam oczy, rozglądając się dookoła. Ten sam pokój od dłuższego czasu nie wzbudzał żadnych emocji. Nic się w nim nie zmieniło, może oprócz pościeli, która jest wymieniana co jakiś czas. Nawet przyzwyczaiłam się do towarzystwa chłopaka, który sypiał ze mną, odkąd postanowiłam mu urządzić mały żarcik.
Sypiał, oczywiście w dobrym tego słowa znaczeniu.
Chociaż w sumie dwa są dobre.
Tylko jedna rzecz mi się nie zgadzała, mianowicie widok z okna. Z wielkim uśmiechem pospiesznie wstałam z łóżka i pobiegłam do okna. A zaraz potem musiałam przytrzymać się parapatu, bo zrobiłam to zbyt szybko. Gdy już odzyskałam normalny stan, wreszcie pełnym spojrzeniem wyjrzałam przez okno. Chciałam pozachwycać się śniegiem, ale niestety było zbyt ciepło, więc od razu się roztapiał. Chwilę później przypomniałam sobie, że na zewnątrz pizga i właśnie dlatego nienawidzę zimy.
Nie odejdzie już, suka.
Westchnęłam głośno na swoją głupotę i znowu położyłam się spać. Obudziłam się jakąś godzinę później, ale widziałam, że miejsce obok mnie było już puste. Lukas już wstał, co potwierdzało również głośne dźwięki z kuchni. Udałam się więc tam, opierając się o framugę drzwi.
- Hej - przywitał się z uśmiechem, gdy mnie zobaczył.
- Cześć, Anderson - odparłam, marszcząc nos. - Wyspałeś się?
- Z tobą zawsze - rzucił, na co się zaśmiałam.
- To dziwne, bo ja z tobą nie - burknęłam i wystawiłam mu język, a on prychnął na moje zachowanie.
Nasza relacja była dziwna. Nic się w niej nie zmieniło. On ciągle starał się mi zaimponować i udowodnić, że mnie kocha, co mówi mi przynajmniej dwa razy dziennie, i potrafi zadbać o swoją dziewczynę. Ja udaję, że tego nie widzę albo po prostu to ignoruję, dobrze się przy tym bawiąc. Można powiedzieć, że z biegiem czasu wybaczyłam mu to, co zrobił. I w sumie, gdy ktoś patrzy na nas z boku, twierdzi, że widzi dobrych przyjaciół. I tak można było to podsumować.
Ciągle mi powtarza, że mnie kocha, na co tylko przytakuję. Jeszcze nigdy nie powiedziałam mu tego samego. Nie powiedziałam mu prawdy. Po prostu się boję, sama nie wiem czego. Już dużo razy chciałam to zrobić, ale w ostatniej chwili się powstrzymywałam. Dlatego to moja wina, że nasza relacja stoi w miejscu. Tak bardzo chciałabym pójść dalej, ale nie potrafię. Musiało by się stać coś naprawdę złego, jak zagrożenie życia, żebym mu powiedziała te dwa słowa.
I nie mam siły się z nim kłócić. Mówić mu: ,,Przestań mówić, że mnie kochasz, wiem, że to nieprawda" albo ,,Spierdalaj, nigdzie z tobą nie jadę". Wszyscy byli zajęci Lucy i jej ciążą. Każdy angażował się do pomocy, jak tylko mógł. Jej stan psychiczny się pogarszał. Mieliśmy nadzieję, że wraz z urodzeniem dziecka, ten stan minie i wszyscy odetchniemy z ogromną ulgą.
Ogólnie, ona razem z Willem postanowili powiedzieć o ciąży moim rodzicom, którzy zrozumieli powagę sytuacji i zaczęli współczuć Lucy. Pozwolili nawet zamieszkać jej u nas, a ona przyjęła to zaproszenie i do dziś tam mieszka.
- Haha, bardzo zabawne, Collins - przewrócił oczami i poszedł do salonu, a ja razem za nim. Usiadł na kanapie, a ja stanęłam za nim.
- Zrobiłeś mi coś na śniadanko? - spytałam przesłodzonym głosem.
- Nie, masz rączki, nóżki, możesz sobie sama zrobić - mruknął, na co przewróciłam oczami.
- Masz rację. Robienie śniadania nogami, to super pomysł. Czemu nikt na to wcześniej nie wpadł, do cholery? - odparłam wracając się do kuchni.
CZYTASZ
Poznajmy się inaczej
Teen Fiction- Poznajmy się - powiedział. Okej, wiedziałam, że od zawsze był głupi, ale nie, że aż tak! - Przecież się znamy od dziecka - mruknęłam i zrobiłam dziwny ruch rękoma. - No to... poznajmy się inaczej. - Inaczej? - spytałam retoryczne i podniosłam jed...