Delikatny biały puch ostrożnie pokrywał Busan, dodając mu niesamowitego uroku i pewnej magicznej aury. Latarnie oświetlały wieczorne ulice, a daleki księżyc próbował podarować im swoje wsparcie nikłym blaskiem. Wieczór był jednym z piękniejszych w ostatnich dniach tego roku i Jimin wręcz pochłaniał oczami każdy milimetr miasta ciemnymi tęczówkami wystającymi znad grubego szala. Udawał się on właśnie w stronę rynku, skąd obiecał odebrać Hoseoka. Dochodziła godzina osiemnasta, czyli pora, gdy ta dwójka miała się w końcu spotkać i nawzajem sobie opowiedzieć o tym, jak minęły im święta. Rodzina Jimina była chrześcijańska w większości, więc ich wigilia odbyła się w cieplej atmosferze, w otoczeniu licznych ozdób świątecznych i sztucznej malutkiej szopki zajmującej honorowe miejsce nad malutkim kominkiem. Chłopak zdecydowanie lepiej czuł się w domu-bliźniaku swoich rodziców, niż w maleńkim mieszkaniu w Tokyo i nieco smutniał, gdy tylko przypominało mu się jak niewiele dni zostało mu już do powrotu. Oczywiście uprzedził rodziców i młodszego brata o planowanym gościu, więc wszyscy zapewne siedzieli teraz wspólnie przy stole, zajadając pozostałe jeszcze z wigilijnej kolacji yaksik i oczekując przybysza.
Jimina nieco zastanawiał fakt, iż Hoseok jako miejsce spotkania wybrał niewielki plac w mieście, zamiast stacji kolejowej, gdzie oszczędziłby sobie zbędnego błądzenia, ale nie wykłócał się o to. Miejsce, w którym mieli się spotkać posiadało dużą sztuczną choinkę odzianą w miliony lampek, które aż prosiły się, by zawiesić na nich oko. Już teraz, gdy do przejścia pozostała Parkowi jedna przecznica, był w stanie dostrzec mieniący się ciepły blask. Z uśmiechem na ustach pokonał ostatnie metry i wyszedł na niewielką przestrzeń między wysokimi budynkami, gdzie kilka rodzin właśnie spacerowało, a jakaś gromadka dzieci próbowała ulepić bałwana z namiastki śniegu, który powoli zaczynał topnieć. Jimin w pierwszej chwili nie dostrzegł Hoseoka, więc zbliżył się do choinki i z błyszczącymi oczyma zapatrzył się w nią. Czasami żałował, że jednak wybrał studia w Japonii, zamiast pozostać w rodzinnym mieście, gdyż panująca tu atmosfera była wspaniała.
-Jimin-ah! - radosne wołanie rozległo się gdzieś po lewej stronie, więc chłopak prędko odwrócił się z szerokim uśmiechem w tamtą stronę wiedząc dokładnie kto to był.
Nie zdążył nic jeszcze powiedzieć, a ramiona przyjaciela już ciasno oplotły go wokół szyi, by zaraz ją puścić i zacząć w ekscytacji wymachiwać.
-Jak tu jest pięknie! Nie bywałem w Busan od tak wielu lat, że nie poznałem w pierwszej chwili tego miejsca! - zaczął podekscytowany, a Jimin tylko zaśmiał się w odpowiedzi. Cieszył go widok przyjaciela i nie mógł się doczekać, by przedstawić go rodzinie. -Tak się cieszę, że mnie tu zaprosiłeś, już miałem po dziurki w nosie mojego kuzynostwa.
-Też się ogromnie cieszę. - uśmiech nie chciał zejść z twarzy Jimina, gdy to mówił. - Aż szkoda, że nie ma tu z nami reszty, byśmy mogli spędzić czas razem w Korei... - dodał nieco ciszej. Nie miał pewności czy w słowie reszta uwzględniał też Ari i Yoongiego, ale na pewno było w nim miejsce dla Tae.
Hoseok zaśmiał się nieco niezrecznie i podrapał po głowie, co zwróciło uwagę niższego.
-Hyung?
-Skoro o tym mowa... - zaczął niepewnie, a jego oczy zaczęły biegać po okolicy, nie chcąc skupić się na tych młodszego.
-Nie mów mi, że...
-Jimin! Jak super cię widzieć! - wydarł się głos głęboki jak dno oceanu, a zawołany z rozdziawioną buzią spojrzał w jego stronę.
-T-Tae? - wydusił szczerze zadziwiony.
-I Yoongi. - odparł wesoło Hoseok i objął ramieniem niższego. - Wybacz, mogłeś nie wspominać, że masz spory domek w Busan i gościnną rodzinę. - dodał po chwili, chcąc jakoś to wszystko usprawiedliwić.
CZYTASZ
Metro | Yoonmin
FanfictionHistoria o tym, jak dwójka pasażerów tego samego metra zaczęła dostrzegać siebie nawzajem.