Jak Mogłeś?

1.3K 63 7
                                    

*prov Kamerzysta*

Nie mogłem otworzyć oczu, promienie słoneczne nie pozwalały mi na to. Poczułem ogromny ból głowy. Po wczorajszym będę miał zajebistego kaca. Nie potrafiłem pogodzić się z tym, że mogę umrzeć więc chciałem zapić myśli i smutki. W sumie uświadomiłem sobie, że muszę walczyć i będę to robił. Z wczoraj pamiętam tylko, że pojechłem z Oskim do pabu i zamówiłem drinki. Potem mam przebłyski jak tańczyłem na parkiecie. A potem film mi się urwał. Obruciłem się na drugi bok i zobaczyłem Marka przytulnego do maskotki z biedronki. Jezu jaki on uroczy. Wstałem powoli by nie obudzić mojej księżniczki. Poszedłem to toalety po czym ubrałem się. Wziąłem mój telefon który o dziwo ładował się. Pewnie Mareczke mi go podłączył. Odblokowałem go i ujżałem 12 nie odebranych połączeń. 2 od Marka i 10 od Oskara? Emm... Dziwne. Wybrałem jego numer, po dwóch sygnałach usłyszałem załamany głos chłopaka:
-Halo?
-Hej, Oski czemu dzwoniłeś
-Mam sprawę
-Dlaczego płaczesz?
-Olejnik mnie znowu zdradził. Możesz przyjechać do mnie?
-Jasne. Tak za godzinkę będzie ok?
-Czekam.
Połączenie zostało zakończone. To była dość dziwna rozmowa. Obudzę Mareczke i powiem, że jadę do Oskara.
Poszedłem na górę, wszedłem do sypialni, usiadłem obok młodszego. Pocałowałem go w czoło. Nie zareagował. Pocałowałem go w policzek. Nie zareagował. Pocałowałem go w usta, oddał pocałunek. Pierwszy raz, zawsze jak go tak budziłem to był zdenerwowany i mnie odpychał. Mareczke i te jego humory.
-Jak moja księżniczka się ma?
-Dobrze mój książę.
-Jadę do Oskara podobno Tomek znowu go zdradza i jest smutny.
-Jasne rozumiem, jedź.
Pocałowałem go na pożegnanie po czym poszedłem do auta.

Dotarłem na miejsce w idealnie umówionym czasie. Zapukałem do drzwi, nie czekając otworzył mi załamany szofer.
-Wchodź śmiało.
Wszedłem, zciągnąłem buty po czym usiadłem na kanapę.
-Chcesz coś do picia?
-Kawę mrożoną jeśli jest.
-Już robię.
Czekając na napój oglądałem paradokument który leciał aktualnie w telewizji. Po 3 minutach zjawił się chłopak, postawił kawę na przeciw mnie.
-Więc co się stało, opowiadaj...
-Wczoraj po imprezie przyszedłem wcześniej do domu, gdy tylko weszłem zobaczyłem Tomka który uprawiał stosunek z jakąś dziewczyną. Od razu wyżuciłem go z domu wraz z tą dziunią.

Oskar usiadł obok mnie po czym się przytulił. Zaczął wypłakiwać się w mój bark. Odwzajemniłem uścisk, w końcu on teraz przechodzi ciężkie chwile.
-Łukasz... Wiesz ty jesteś moim najlepszym kumplem.
-Dzięki, ja ciebie też bardzo lubię.
-Dzięki tej zdradzie uświadomiłem sobie coś.
-Co takiego?
-Bo ja... czuję do ciebie coś więcej niż przyjaźń.
Zamurowałi mnie, nie wiedziałem co powiedzieć... Nie spodziewałem się tego kompletnie.
-Ale ja jestem z Markiem, to go kocham, przepraszam.
-Wiem, Marek to ogromny szczęściarz. Nie musisz mnie przepraszać.
-Ja naprawdę nie wiem co powiedzieć.
-Nie mów nic. Chciałem abyś był świadomy moich uczuć którymi Cię daże i zapewne będę dażył przez dłuższy czas.
Nagle usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Oskar krzyknął: -Otwarte.
W drzwiach stał Marek który był cały mokry iż padał deszcz a szedł na piechotę bez parasolki. Gdy chciałem do niego podejść by go przytulić poczułem szarpnięcie za rękę. Nagle moje usta i szofera spotkały się. Odwpchnąłem go. Nie mogę w to uwierzyć, on zrobił to specjalnie. Rozumiem, że mnie kocha. Ale on chciał zniszczyć mój obecny związe. Marek z łzami w oczach wybiegł.
-Co ty odpierdalasz?
-Ja, chciałem tylko...
-Zniszczyć mój związek?
-Ale...
-Słuchaj nie odzywaj się do mnie!
Pobiegłem w stronę korytarza, szybko ubrałem buty. Gdy wychodziłem usłyszałem:
-Nie ważne co się stanie ją będę na ciebie czekał Łukasz.
Trzasnąłem drzwiami, ubrałem szybko kaptur. Dzięki temu, że padał deszcz a ziemia na podwórku Oskara jest piachowa widziałem ślady butów mojego chłopaka. Podążałem za śladem aż dotarłem do pobliskiego lasku. Na ławce ujżałem płaczącego Kruszela. Podpiegłem do niego po czym usiadłem obok. Gdy chciałem go objąć on się odsunął.
-Marek ja naprawdę nie chciałem
-Wiem ale... Ja nie mogę tego znieść.
-Skarbie, wiesz doskonale, że nigdy bym Cie nie zdradził, to było nie spodziewane.
-Obiecaj, że od teraz nigdzie bez ze mnie nie wyjdziesz!
-Obiecuję mój mały.
Marek przytulił się do mnie. Przytuliłem go jak najbardziej czule potrafiłem.
-Wracajmy, bo zachorujemy.
Marek posła do mnie uśmiech, ja zdjąłem moją chodź przemoczoną lecz dalej ciepłą bluzę i założyłem ją na Marka. Ja w samej koszulce na krótki rękaw wziąłem Kruszela na barana i jak najszybciej potrafiłem pobiegłem do auta. Otworzyłem drzwi od samochodu, usadziłem Marka z tyłu. Wyjąłem z bagażnika koc, przykryłem mojego chłopaka. Wsiadłem i pojechaliśmy prosto do wilii.

Gdy byliśmy na miejscu od razu wysiedliśmy i pobiegliśmy do wejścia. Szybkim ruchem otworzyłem drzwi. Zdjeliśmy buty. Marek poszedł się przebrać. Ja leniwy krokiem pokierowałem się w stronę kanapy gdzie leżały moje piżamy. Poszedłem jeszcze po czystą bieliznę. Przebrałem się, wysuszyłem włosy suszarką. Gdy wyszedłem z łazienki zobaczyłem Marusia ubranego w kigurumi, był przykrty puchatym kocykiem, przeglądał programy w telewizji. Gdy mnie zobaczył szeroko się do mnie uśmiechnął.
-Chcesz herbatki Okruszku?
-Jeśli możesz to zrób.
Przygotowałem gorący napar i postawiłem na przeciw Kruszwila.
-Dzięki Uki.
-Mogę dołączyć.
Marek pokiwał głową, uśmiechnął się, chwycił mnie za rękę przez co usiadłem obok niego. Przykryłem się kocem i objąłem młodszego. On wtulił się w mój tors. To był emocjonalny dzień lecz dobrze się zakończył.

______________________________________
Maratonik! Jutro i w niedziele też będzie rozdział. Kocham was do jutra! 🌺

KxKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz