*prov Kamerzysta*
Dzisiejszy dzień zapowiadał się pięknie. Była już wczesna jesień lecz było ponad 20° na dworzu. Obudziłem się zauważyłem, że przytula mnie Marek. Wczorajszy dzień... Był piękny, taki jaki sobie wymażyłem lecz te cięcia Marka. Zastanawiam się przez co on się okalecza. Mam pewne podejrzenia co do tego. Wstałem powoli nie budząc blondyna. Ubrałem na siebie spodnie i bluzę po czym wyszedłem na zewnątrz. Usiadłem na ławkę przed domem i zapaliłem papierosa. Tak wiem miałem nie palić ale nie przestałem... Zawsze gdy miałem okazję szedłem zapalić. Gdyby Kruszwil się dowiedział to by mnie zabił ale dzięki nikotynie uspokajam się oraz... Kurwa co ja pierdole? Muszę przestać okłamywać samego siebie, jestem uzależniony dlatego nie potrafię żucić palenia. Usłyszałem kroki, szybko zgasiłem papierosa i napiłem się kawy. Na przeciwko mnie stał Marek w bokserkach i mojej bluzie, była dla niego za duża więc dosięgała mu za uda.
-Co tak sam siedzisz?
-Piję kawkę i czekam aż księżniczka przyjedzie, właśnie przyszła.
Marek się do mnie uśmiechnął, kocham jego uśmiech jest taki delikatny i słodki.
Nagle jego oczy stały się szkliste.
-Łuki ja chcę Ci wszystko wytłumaczyć...
Chłopak przysunął krzesełko na przeciwko mnie.
-Więc... Ja chyba mam depresję... Cały czas użalam się nad sobą, płaczę. Ja straciłem wszystkich bliskich... Zostałeś mi tylko to, przy tobie czuję się szczęśliwy i zapominam o wszystkim co mnie trapi. Ubzdurałem sobie, że mnie zostawisz bo nie zasługuję na ciebie. Ale teraz wiem, że zostaniesz ze mną na zawsze. I obiecuję, że nigdy już tego nie zrobię.
Przytuliłem go, nie pozwolę aby coś mu się stało. Otarłem jego łzy po czym go pocałowałem. Nagle coś w środku zaczęło mnie boleć. Dostałem ataku kaszlu. Marek z złamie w oczach prubował mi pomóc. Zacząłem pluć krwią. Nie mogłem sam w to uwierzyć.
-Łukasz wszytko dobrze?
-Ja muszę iść do lekarza...
-ale dlaczego? Co się dzieje?
-To przez papierosy, napewno...
-Ale ty żuciłeś.
-Nie, nie zrobiłem tego, przepraszam Cię za to.
Marek przytulił mnie mocno, moja bluza była cała mokra od łez.
-Ta ja przepraszam! Za mój egoizm!
-Marek zostań tu ja jadę do szpitala, poczekaj na mnie.*W szpitalu*
-Proszę teraz Pana Łukasza Wawrzyniaka.
Wszedłem do gabinetu i usiadłem na krześle.
-Więc co Panu dolega?
-Dzisiejszego poranka dostałem ataku kaszlu, nie mogłem oddychać i plułem krwią.
-Czy choruje Pan na coś?
-Nie.
-Pali Pan?
-Tak, niestety
Doktor wziął patyczek z kubka i podszedł do mnie.
-Proszę otworzyć usta.
Świecił latarką w moje gardło.
-Mhm okej... Proszę iść na prześwietlenie płuc.
Dostałem skierowanie, co dziwne na teraz. Poszedłem do wyznaczonego pomieszczenia, zrobiono mi prześwietlenie. Czekałem około godziny na wyniki. Pani pielęgniarka podarowała mi karteczkę i zaprowadził do lekarza u którego byłem.
-Panie Łukaszu, mam złe wieści. Jeśli Pan nie przestanie palić za niedługo Pan umrze.
-Słucham?
-Pana płuca są w fatalnym stanie, jeśli Pan nie życi palenia to wie Pan jak to się skończy.
Zadałem jeszcze kilka pytań i poszedłem do apteki po plastry i gumy z nikotyną.
Ja naprawdę mogę umrzeć, nie boję się śmierci lecz nie chcę stracić Marka tym bardziej, że gdy mnie zabraknie on też się zabije. Kurwa ja muszę dla niego żyć. Z moich oczu zaczęły płynąć łzy. Wszedłem do domu. Marek od razu rzucił się mi w ramiona.
-Co Ci jest?
-Maruś podobno mogę umrzeć.
-Co? NIE!
-Spokojnie zrobię wszytko... Nigdy Cię nie zostawię!
Marek zaczął płakać, ja nie mogę patrzeć jak jest smutny. Przytuliłem go po czym poszedłem po moją nerkę Gucci. Wyjąłem z niej papierosy i połanałem na kilka kawałków po czym zdeptałem je. Już nigdy nie zapalę, dla Marka!_______________________________________
Nom sorki, że nie było długo rozdziałów ale teraz macie nawet długi więc do zobaczenia kochani. A i dzięki za 90 follow na 100 będzie specia!
CZYTASZ
KxK
RomanceMoja interpretacja KxK. Gdy chłopacy wyznają sobie miłość spotyka ich wiele przygód oraz przeszkód lecz i tak odnajdują się i zostają se sobą do końca...