*prov Kruszwil*
Obudziłem się około godziny 10, leżaałem obok mojego ukochanego. Jestem taki wdzięczny, że pielęgniarka przeniosła mnie do tej samej sali gdzie leży Łuki. Rozproatowałem kości i ruszyłem do automatu z napojami. Dzień jak codzień. Tym razem kupiłem dwie karmelowe kawy. Wziąłem kubeczki i udałem się na górę. Postawiłem napój na szafce i pocałowałem mojego chłopaka. Od razu otworzył oczy i odwazjemnił pocałunek.
-Dzień dobry mój książe.
-Witam moja księżniczko
Posłałem delikatnie zaloty uśmiech Łukaszowi na co on puścił mi oczko.
-Kupiłem Ci kawę.
-oh dziękuję.
Podałem starszemu kubeczek, usiadłem na przeciw Łukasza trzymają gorący napój w dłoniach. Przyglądałm się dokładnie na każdy jego ruch. Nagle nasze oczy się spotkały. Czułem się dziwnie, miałem ochotę wrócić z powrotem do naszego domu i obejrzeć jakiś film razem, wybrać się razem na spacer trzymając się za ręce, okazywać sobie tonę uczuć. Ale najbardziej brakowało mi tego, że Łukasz narazie nie może mnie przytulić, położyć się ze mną, nawet brakuje mi naszych pieszczot oraz oczywiście seksu. Z zamyśleń wyrwał mnie głos Wawrzyniaka.
-Czemu się tak patrzysz Maruś?
-Chciałbym aby było tak jak dawniej
-Kotek będzie jak tylko wyjdę z tego szpitala.
-Ale mi brakuje okazywania uczuć.
-Już nie długo.(dopiska od autorki)
Jak by co to Łukasz już leży w szpitalu miesiąc a Marek udawał omdlenia by przy nim zostać. Jak by co to sorki, że tego nie napisałam zapomniałam. Dobra nie przeszkadzam, miłego czytania.Wziąłem mały łyk kawy spoglądając na innych pacjentów którzy chyba nie zbyt lubili jak okazujemy sobie uczucia, no cuż takie życie. Zauważyłem, że Łukasz już wszystko wypił a ja wziąłem dopiero mały łyk. Zacząłem brać łyk po łyku. Po 2 minutach również skończyłem. Wyrzuciłem kubeczki po czym poszedłem do automatu po 2 rogaliki. Wolę jeść to niż te szpitalne jedzenie. To jest chyba jakiś żart. Podarowałem jeden rogal Łukaszowi a on od razu go otworzył i wziął duży gryz.
-Serio jesteś aż tak głodny?
-W tym szpitalu to nigdy się jeszcze nie najadłem.
Gdy chciałem otworzyć mój rogalik poczułem dłoń na moim ramieniu. Zauważyłem znaną mi pielęgniarkę
-Panie Marku dziś wychodzi Pan ze szpitala.
-D... Dobrze.
Pani uśmiechnęła się do mnie po czym dodała:
-Proszę się pakować
Kiwnąłem głową po czym spojrzałem na Łukasza. Zrobiło mi się cholernie smutno. Teraz już nie będzie tak fajnie.
-Łuki...
Do moich oczu napłynęły łzy. Nie potrafię się powstrzymać...
-Ej kochanie czemu płaczesz? Powinieneś się cieszyć, że wychodzisz.
-Ale ja nie chcę wracać do domu bez ciebie.
-spokojnie mi powiedzieli, że jak dobrze pujdzie to tak za 2 tygodnie wychodzę.
Dasz sobie radę.
-Ale ja będę tęsknił bardzo...
-Ja za tobą też. Ale jeśli będzie Ci smutno lub będziesz się czuł samotny to masz Grzemisława i Grzemisławe oraz możesz zadzwonić do Kubańczyk lub po Błażeja.
-Będę Cię codziennie odwiedzał.
-Dobrze kochanie.
Pocałowałem go po czym spakowałem swoje rzeczy do torby. Pościeliłem swoje łóżko, umyłem swoje naczynia oraz posprzątałem po sobie na mojej szafce. Ubrałem się w pierwszą lepszą bluzę i jakieś dresy. Zażyciłem torbę na ramię po czym spojrzałem na Łukasza. Podszedłem do niego i pocałowałem go. Całowaliśmy się tak przez dłuższy czas aż zabrakło mi powietrza.
-Do zobaczenia kochanie.
-Pa Kruszynko!
Wyszedłem z sali po czym udałem się do recepcji. Uzupełniłem kilka rzeczy po czym wyszedłem ze szpitala. Pierwszy raz od kilku tygodni byłem na dworzu. Wciągnąłem głośno powietrze. Nie było za ciepło ani za zimno. Było w sam raz. Zadzwoniłem po taxi. Czekając na nią udałem się do sklepiku na przeciw i kupiłem karmę dla kotów. Gdy wyszedłem ze sklepu taxi było już na miejscu. Wsiadłem, kierowcy podałem mój adres po czym włączyłem telefon. Miałem chyba z 300 wiadomości od Oskara, Błażeja, Kuby oraz Karoliny z którą się pogodziłem. Pytali czy wszystko ok i kiedy wychodzę ja oraz Łuaksz. Napisałem każdemu, że właśnie jadę do domu a Łuki zostaje jeszcze 2 tygodnie. Nagle poczułem, że samochód się zatrzymał. Byliśmy na miejscu, zapłaciłem za podróż po czym wyszedłem. Spojrzałem na rezydencje. Normalnie jak bym na nowo się przeprowadzał hehe. Otworzyłem drzwi, gdy wszedłem od razu do moich nóg zaczęły tulić się koty. Jeny tęskniłam za nimi. Pogłaskałem każdego po czym nasypałem im karmy i opróżniłem kuwete. Widać, że jednak Oskar podołał zadaniu. Poszedłem na górę i się rozpakowałem. Zszedłem na dół i zrobiłem sobie płatki. Nareszcie coś normalnego do zjedzenia nie to co te świństwa w szpitalu. Po zjedzeniu chwyciłem mój telefon i odczytałem wiadomość od Kubańczyka. Piszę, że jak coś to mam do niego dzwonić a on od razu przyjdzie. Uśmiechnąłem się do siebie. Miło mi, że są tacy opiekuńczy. Weszłam na górę i poszedłem spać. Ten dzień był wyczerpujący.______________________________________Dzięki za przeczytanie. Ej a co wy na to, abym napisała jeszcze jedną książkę o Kxk?
![](https://img.wattpad.com/cover/180862059-288-k581794.jpg)
CZYTASZ
KxK
RomanceMoja interpretacja KxK. Gdy chłopacy wyznają sobie miłość spotyka ich wiele przygód oraz przeszkód lecz i tak odnajdują się i zostają se sobą do końca...