♡
Obudziłam się następnego dnia z ogromnym uśmiechem na twarzy. Słyszałam, że Ava już od rana skakała i cieszyła się prezentami, więc wykonałam poranną toaletę i zeszłam na dół.
- Millie! Zobacz co dostałam! - krzyknęła Ava i podała mi do ręki lalkę. Przytuliła się do mnie, a za nią pojawił się uśmiechnięty Finn.
- Piękna. - wzięłam ją na ręce i pocałowałam w policzek. - Zjedliście już śniadanie?Ava i Finn potrząsnęli głową, po czym udaliśmy się do kuchni.
- A więc, przygotuje wam moją specjalność, czyli gorąca czekoladę i naleśniki z syropem klonowym. - zaczęłam udawać, że jestem w programie kulinarnym, przez co rozbawiłam Avę, która przebierała lalkę.
Zrobiłam śniadanie i włączyłam świąteczne piosenki, przy okazji sprzątając i wydurniając się z Finn'em.
- Last christmas..
- I gave you my heart!
- But the very next day..
- You gave it away!- Millie? Co wy tu wyprawiacie? - spytała się zdezorientowana mama, która stała w progu drzwi.
- Tylko się wygłupialiśmy. - odpowiedziałam i zaśmiałam się nerwowo.
- Niedługo wszyscy będą, nakryjcie do stołu i posprzątajcie ten bałagan.Skinęliśmy głowami i uśmiechnęłam się do Finn'a.
-21,22,23...
- 16,38,57.
- Finn! Zaraz sam będziesz liczył te miejsca. - westchnęłam i usiadłam na krześle. - Ile razy będziesz mi jeszcze przeszkadzał?
- Tyle, ile będzie potrzeba. - zaśmiał się i usiadł naprzeciwko mnie.Siedziałam chwilę myśląc jak wypadnie ten wieczór, modląc się żeby ciotki znów czegoś nie wymyśliły.
- 31.
- Co?
- Jest 31 miejsc. - uśmiechnął się i wyszedł z pokoju.- Ava! Jesteś już gotowa? Wszyscy już są na dole, tylko na ciebie czekamy. - westchnęłam patrząc się na wiszący zegar.
- Finn też się spóźnia! - krzyknęła ze swojego pokoju i wyszła.
- Ava, czy ty pomalowałaś usta? - zaśmiałam się i wzięłam twarz siostry w ręce.
- Może. - zarumieniła się i wzięła moją rękę z twarzy.Z łazienki wyszedł Finn, który ubrany był w czarny golf i garnitur pachnąc niesamowicie, a na jego twarzy gościł szeroki uśmiech.
- Gotowy. - przejechał ręką po włosach i oparł się o barierki schodów.
- Cudownie. - uśmiechnęłam się nieśmiało i wzięłam Avę za ramię, po czym wszyscy zeszliśmy na dół.- Millie! Ale ty wyrosłaś! - krzyknęła dalsza ciocia i wzięła mnie w swoje objęcia. - W końcu znalazłaś jakiegoś chłopaka! Kelly, dlaczego nic nie mówiłaś!? - spojrzała się na Finn'a i wzięła jego ręce w swoje.
- Nie, nie ja...
- To tylko mój przyjaciel, ciociu. - schowałam kosmyk włosa za ucho i uśmiechnęłam się.
- Ja już znam takich.. - zaśmiała się i poklepała chłopaka po ramieniu.
- Daj już im spokój, Mayla. - westchnął się mąż cioci. - Richard. - podał rękę Finn'owi i uśmiechnął się.
- Finn Wolfhard.- Chodźcie już! - krzyknęła z salonu babcia.
Wzięłam za rękę rozkojarzonego i najwidoczniej przestraszonego Finn'a, który rozglądał się po pokoju.
- Chodź, nie bój się. - szepnęłam i posłałam mu ciepły uśmiech.
- Mam nadzieję. - westchnął.Wszyscy jak na razie dobrze się bawili i śpiewali świąteczne piosenki. Ava siedziała przy Finn'ie, więc ciągle wypytywała się go o jakieś nieistotne rzeczy. Od czasu do czasu zamieniłam zdanie z moją siostrą - Paige. Jednak teraz wpatrywałam się w mrugające światełka na żywej choince. Ten zapach rozchodzącego się świerku zawsze utkwi mi w pamięci. Jednak niektórych osób ze mną już nie ma, zawsze będę pamiętała o nich i zostaną już tylko z nimi wspaniałe wspomnienia.
6 YEARS AGO.
- Jack! Uważaj zaraz spadniesz! - krzyknęłam do przyjaciela, który stał na krześle przy choince.
- Czy uważasz że spadnę? Tak we mnie wierzysz, Brown? - spytał się z udawaną pogardą i rzucił we mnie plastikową bombką.No, miała być plastikowa. Bombka okazała się być szklana, więc jej białe, szklane odłamki były na całym dywanie.
- Millie, czy wszystko dobrze? - krzyknęła z kuchni moja mama.
- Tak, tak! - krzyknęłam odruchowo. - Jack! No i co ty zrobiłeś? - szepnęłam zdenerwowana.
- Nie chciałem. - powiedział powstrzymujący śmiech Jack.
- Zbieraj to i to już!
- Za chwilę, podaj bombki. - westchnął i zaśmiał się.Rzuciłam w niego bombką, której sierota nie złapał. Próbując wyciągnąć rękę w lewo, aby ją złapać, stracił równowagę i spadł na choinkę. W całym domu rozległ się huk, a do pokoju wbiegła mama.
Podbiegłam od razu do Jack'a zobaczyć czy żyje, a mama ukucnęła przy mnie i dotknęła chłopaka.- Nic mi nie jest. - wstał i otrzepał się z igieł drzewa.
- Jack, ty mnie kiedyś wpędzisz do grobu. - westchnęła mama i wyszła z pokoju. - Uważajcie na siebie! - dodała.Przytuliłam się do chłopaka i westchnęłam.
- Nie wiem co bym zrobiła gdybyś sobie coś zrobił, Jackie.
- Jestem nieśmiertelny. - uśmiechnął się szeroko i oddał uścisk.
- Nie dość, że nic sobie nie zrobiłeś to jeszcze teraz przynajmniej ładnie pachniesz lasem. - zaśmiałam się, a chłopak zmrużył oczy i zaczął zbierać zrzucone przez niego bombki.♡