| b l u e |

5.8K 246 303
                                    

Życie jest obrazem pełnym kontrastów i metafor.

Choć można pomyśleć, że elementu znajdujące się na nim są największą oczywistością tego świata, po dłuższym czasie to właśnie one zyskują głębszy sens.

Człowiek jako istota, która momentami czuje się kompletnie zależna od losu, myśli sobie, że ten obraz nie jest niczym innym od zastosowania naturalizmu i realizmu. Myśli o tym, że pewien malarz użył po prostu pędzla, by przedstawić coś najbardziej... normalnego, w żaden sposób nie zaskakującego. Nic bardziej mylnego, bo później przychodzi noc, a kiedy ta pozornie krucha istota pozwala swoim powiekom opaść, elementy na obrazie zyskują surrealistyczne formy. Niebo okazuje się być czymś więcej, niż płótnem, na które ktoś wylewa poszczególne farby, a następnie przykleja na nie gwiazdy za pomocą drobnych pacnięć pędzelka. Trawa jest czymś więcej, niż kilkoma machnięciami z zieloną farbą. Natomiast człowiek...

Człowiek.

To on okazuje się być sensem. Sztuką. Obrazem nad obrazami.

Czuł, że mógłby spoglądać na tamto ciało tak długo, że w końcu zabrakłoby mu życia. Marzył o tym, by dotykać go opuszkami palców, jakby chciał namalować coś nimi na bladej skórze, choć on przecież nie był żadnym artystą. Och, bez znaczenia, bo tego ciała nie zniszczyłaby żadna skaza. Dlatego też chciał, tak bardzo chciał tworzyć, robić z nim wszystko i nic, cokolwiek, bo trzymał się myśli o tym, iż przeciezcnie mógłby go zniszczyć.

Stał się dla niego ideałem, którego nie mógł dostrzec w samym sobie. Ideałem, za którym umierał niemal za każdym razem, kiedy tylko spoglądał w lustro, bo przecież nie mógł

Stał się dla niego ideałem, którego nie mógł dostrzec w samym sobie. Ideałem, za którym umierał niemal za każdym razem, kiedy tylko spoglądał w lustro, bo przecież nie mógł tego odnaleźć. Stał się dla niego tym jedynym w swoim rodzaju, niepowtarzalnym, nie do skopiowania, czystą perfekcją i — Boże — momentami brakowało mu tchu, określeń, słów, by określić to, co czuł.

To było jak wejście do muzeum i odnalezienie swojego sensu w tym jednym, jedynym dziele.

Jednakże to dzieło przyszło do niego.

Wówczas udało mu się zrozumieć, że człowiek wcale nie musi wychodzić z domu, aby rozkoszować się pięknem. Człowiek nie musi kupować biletu do muzeum, aby dostrzec sztukę. 

Wtedy już wiedział, ale... któż mógłby się spodziewać?

Człowiek to dzieło.

Louis to dzieło.

A Harry chciał odnaleźć farbę w kolorze oceanu zamkniętego w louisowych oczach, by następnie utonąć w niej utonąć. Bo może i znalazł swoje dzieło, ale scenariusz ukryty na jego obrazie pozostawał tym, który skrywał najsmutniejsze historie.

blue | lsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz