Niesamowicie jest budzić się tuż obok kogoś, kto wywołuje uśmiech na twoich ustach poprzez te najdrobniejsze gesty czy krótkie słowa.
Harry wciąż leżał na swojej poduszce, przyglądając się w ciszy śpiącemu Louisowi. Jego wąskie wargi były delikatnie rozchylone, a klatka piersiowa unosiła się i opadała w bardzo spokojny sposób. Cieszył się, że wieczorem nikt nie pomyślał o tym, aby zasunąć zasłony, dzięki czemu w tym momencie do pomieszczenia wpadały promienie słońca. Zupełnie tak, jakby chciały musnąć każdy najmniejszy fragment odsłoniętych ramion, karku, twarzy szatyna. Ten co jakiś czas marszczył swój nos, jakby mu to przeszkadzało. Styles nie potrafił odrzucić od siebie tego pytania, czy Tomlinson zareagowałby podobnie, gdyby to jego malinowe usta zaczęły całować jego z pewnością ciepłą skórę. Szczerze mówiąc, powstrzymywał się z wielkim trudem.
Wciąż odtwarzał w głowie każde słowo, które Louis wypowiedział w jego kierunku. Opowiedział o wadach Harry'ego, jakby te były czymś, czego loczek nie powinien się wstydzić, choćby nie wiedział co, bo one w jakiś sposób tworzyły właśnie jego. Były częścią historii, której nie potrafił opowiedzieć na głos.
Nie potrafił uwierzyć w to, że leżał rozbudzony w łóżku szatyna, podczas gdy opaski zakrywające jego nadgarstek były rozrzucone po całej szafce nocnej. Harry nie mógł kłamać, mówiąc, że nie czuł się lepiej, lżej z powodu tego wszystkiego.
- Patrzysz na mnie - usłyszał nagle cichy pomruk. Jego policzki natychmiast przybrały różowy odcień. Zrobiło mu się niesamowicie ciepło ze wstydu, bo był przekonany, że Tomlinson spał. Nie mógł się bardziej pomylić. Szatyn wciąż leżał na swoim miejscu, teraz delikatnie unosząc jedną powiekę.
Nie wiedząc, co powiedzieć, uśmiechnął się, po czym zaczął podnosić się, aby opuścić to miejsce. Dawno nie czuł się tak zawstydzony. Przyłapany, niczym to małe dziecko, które ktoś złapał na podjadaniu słodyczy przed obiadem.
Z tym, że Louis wcale nie chciał, aby Styles zostawiał go tutaj.
Szatyn złapał Harry'ego za nadgarstek, a następnie przysunął się w jego kierunku. Zanim ten w ogóle zdążył w jakikolwiek sposób zareagować, Tomlinson już wtulał się w jego ramię. Jakby Harry był jego przytulanką. Ale to nic, podobało mu się to uczucie. I faktycznie, nie pomylił się, skóra Louisa była przyjemnie ciepła.
- Nie powiedziałem, że nie chcę - wyjaśnił, wtulając się. Harry zastanowił się przez moment, aż w końcu odważył się na to, by objąć starszego swoimi ramionami.
- Zabrzmiało, jakbyś przyłapał mnie na gorącym uczynku - przyznał, uśmiechając się pod nosem. Cieszył się, że tamten nie był w stanie dostrzec jego miny. Z pewnością wyglądał jak ostatni głupek, kiedy uśmiechał się od ucha do ucha, tylko dlatego że Tomlinson wtulił się w jego ciało. - Tak poza tym, leżę tak już trochę, więc pomyślałem, że mógłbym zrobić dla nas śniadanie.
- Och, bo przecież cię przyłapałem - zaśmiał się leniwie. - Ale nie mówię, że mi się to nie podoba. Śniadanie też brzmi okej, ale to zaraz.
- Zaraz to taka zarazka, Tomlinson - odparł, dźgając lekko jego bok. Normalnie Louis oddałby mu, z pewnością zrobiłby to co najmniej dwa razy. Ale ten poranek był definicją wszystkiego, co błogie, leniwe, delikatne. Tego poranka Tomlinson był jak mały kotek, który chciał przytulać i przede wszystkim być przytulanym. A kim byłby Harry, gdyby mu tego nie dał? - O czym dzisiaj śniłeś?
Chciał zerknąć na starszego, ale tamten wciąż trzymał głowę na jego ramieniu, więc sprawiło mu to trudność. Poczuł jak szatyn chwycił jego dłoń i w końcu również zaczął splatać ze sobą ich palce. Na moment, by później zrobić to znowu i znowu, i znowu...
CZYTASZ
blue | ls
Fanfiction„Harry chciał odnaleźć farbę w kolorze oceanu zamkniętego w louisowych oczach, by następnie w niej utonąć. Bo może i znalazł swoje dzieło, ale scenariusz ukryty na jego obrazie pozostawał tym, który skrywał najsmutniejsze historie." • TW | W opowiad...