X

1.1K 105 439
                                    

Pierwszy raz od długich kilku dni nie obudził się na kanapie, a we własnym łóżku. Dawno nie spał i nie budził się z takim spokojem, było mu przyjemnie ciepło. Nikt nie zajął się wieczorem zasunięciem rolet, dlatego teraz promienie słońca wpadały do środka i przyjemnie muskały go po twarzy. Nie miał odwagi otworzyć oczu, zbyt bardzo bojąc się, że widok po drugiej stronie łóżka złamie mu serce. Bał się rozczarowania, jakim byłby fakt, że po tej nocy miejsce tuż obok niego mogłoby okazać się puste. Dopiero kiedy poczuł silne ramię, które przyciągnęło go mocniej do siebie, udało mu się nieco uspokoić. Uśmiechnął się delikatnie, wzdychając pod nosem z ulgi. Było dobrze, było naprawdę dobrze.

- Śpisz jeszcze? - ktoś wymruczał tuż przy jego uchu. Chciał udawać, że spał, aby móc jeszcze trochę nacieszyć się tym, że ktoś trzymał go blisko. Z drugiej strony nie potrafił się powstrzymać. Uniósł swoje powieki, obracając się na brzuch. Zobaczył uśmiechniętego Jamesa, którego głowa wciąż znajdowała się na poduszce. - Nie śpisz, to dobrze. Zanudziłbym się na śmierć, loczku - powiedział, a jego głos brzmiał bardzo spokojnie. Harry'emu bardzo to odpowiadało, tak samo jak i dłoń, która odgarnęła zbłąkane loki z jego twarzy.

- O czym śniłeś? - zapytał, nie potrafiąc się powstrzymać. Lubił, kiedy ludzie opowiadali mu o swoich snach, a te natomiast były bardzo wyraźnie jeszcze po przebudzeniu. Przynajmniej dla niego. Chciał wiedzieć, co siedziało w głowie Jamesa.

- O niczym konkretnym - odpowiedział krótko, po czym położył palce na podbródku Stylesa i jednym ruchem przyciągnął go do siebie, by móc złączyć ich wargi ze sobą. - Ale za tym tęskniłem. Dobrze było znów mieć cię tak blisko tej nocy - mówił, a zielonooki nie mógł powstrzymać tego szybkiego bicia serca. - Jest jednak jedna rzecz, która bardzo mi się nie spodobała. Wiesz, że mam na myśli blizny. Ja... myślałem o tym, uznam, że ich nie widziałem. Zapomnę o tym, że ich przybyło. Mamy deal?

Jeśli Harry myślał, że słowa nie były już w stanie go zranić, a zwłaszcza nie po tej nocy, to nie mógł się bardziej pomylić. Nie spodziewał się, że mogło stać się to aż tak szybko. Zastanawiał się, czy ten uśmiech, który pozostał na jego ustach nie wyglądał zbyt głupio. Pewnie tak; przylepiony do twarzy w najmniej odpowiednim momencie. W chwili, w której powinien być szczery. No cóż, miałem swoje pięć minut.

- Zgoda - powiedział, nie chcąc ciągnąć tematu. Powoli wrócił na swoją połowę, okrywając się kołdrą nieco mocniej. James nie chciał na niego patrzeć, nie podobał mu się. W porządku. Nie podobał się nawet samemu sobie, nie mógł więc wymagać od innych, że zaczną czuć inaczej. Nie było takiej opcji.

- Pójdę pod prysznic, dobra? - zapytał, podnosząc się z miejsca. Ostatni raz cmoknął usta kędzierzawego, który wręcz płonął ze wstydu. Żałował, że nie mógł spalić się w ten sposób na śmierć. Marzył o asteroidzie, która byłaby w stanie uderzyć w mieszkanie i zabić w jednym momencie. Boże. - Zrobisz kawę? - zapytał jeszcze, zanim na dobre opuścił pokój. Kolejne sekundy, podczas których Harry mógł dostrzec różnice pomiędzy nimi. Przecież ciało Jamesa było idealne, niemal bez skazy, nie licząc tych nielicznych malutkich blizn, które ma każdy. Jednakże to nie było to samo, co mógł znaleźć u samego siebie.

- Tak, jasne - powiedział po dłuższej chwili wpatrywania się w niego.

- Cud chłopak - uśmiechnął się w najbardziej czarujący sposób, jaki Harry w ogóle widział w ostatnim czasie, po czym wyszedł na dobre. Może jednak nie taki cud, ale pełen wad.

Styles podniósł się, chcąc zlokalizować swoje ubrania. Wiedział już, że wyjście w krótkich spodenkach czy bokserkach nie wchodziło w grę. James nie mógł patrzeć na jego uda. Uniósł kołdrę i teraz, kiedy światło z zewnątrz idealnie padało na jego ciało, mógł dostrzec to, co starszy miał na myśli. Inaczej było spojrzeć na nie w łazience przy tamtym świetle, a inaczej było dostrzec to pod tym kątem. Jego blada skóra była pokryta najbrzydszymi, wyblakłymi już kreskami. Jego klatka piersiowa zaczęła unosić się i opadać boleśnie, bo - Chryste - co on sobie zrobił? Nie mógł uwierzyć, że on sam doprowadził się do tego stanu, kiedy łzy dosłownie spływały po jego twarzy, bo czuł się tak paskudnie.

blue | lsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz