IX

1.2K 112 363
                                    

Nie podniósł się z łóżka, mimo że od dłuższego czasu czuł się wystarczająco rozbudzony. Przewracał się z jednego boku na drugi, tak jak robił to długo przed snem. Tamten nie chciał przyjść szybko i Harry nie mógł się temu dziwić — poprzedni dzień przystworzył mu wystarczająco dużo emocji. Zupełnie tak, jakby wcześniej brakowało ich Stylesowi. Czuł, że to wszystko zaczynało robić się śmieszne. Ale jednak w ten nieśmieszny sposób. Drugą, równie znaczącą sprawą był ten fakt, iż Styles wcale nie był przyzwyczajony do spania na kanapie.

Kiedy już przewrócił się na drugi bok, udało mu sięgnąć ręką po komórkę, którą zostawił na stoliku. Nie otrzymał żadnej odpowiedzi na wiadomość, którą wysłał Louisowi przed snem. Zaczął zastanawiać się nad tym, czy Tomlinson nie obraził się na niego, ponieważ Harry odezwał się trochę późno, bo ponad dwadzieścia cztery godziny po całym fakcie. Jednocześnie nie chciał wpaść w jakąś paranoję ten jeden jedyny raz i przypomniał sobie, że przecież była u niego młodsza siostra. Być może Louis był zbyt zajęty poświęcaniem jej swojej uwagi, by odpisać na wiadomość chłopaka, którym wcale nie musiał się przecież opiekować. I to było jak najbardziej w porządku.

Niemal w tym samym momencie przypomniał sobie, że w jego mieszkaniu znajdował się ktoś, komu on powinien poświęcić trochę uwagi. Chociaż miał tę świadomość, iż wcale nie był sam, to czuł ten dziwny ciężar unoszący się w powietrzu. Cisza staje się inna, kiedy człowiek zwyczajnie wie, iż nie jest ona wynikiem otaczającej go przestrzeni. Harry zdawał sobie sprawę z tego, iż wszystko mogło skończyć się lada moment — wystarczyło tylko, aby James podniósł się z łóżka.

James spał w jego łóżku.

Podniósł się do pozycji siedzącej, powtarzając sobie w głowie te słowa. Tak, to działo się naprawdę, a jednak wciąż brzmiało jak jakiś nonsens. Wszystko to było czymś bardzo spontanicznym i nieco nieprzemyślanym. Harry'emu ciężko było uwierzyć w to, iż starszy wrócił do niego — nie w ten sposób, którego pragnął pół roku wcześniej, ale jednak. Dziwnie było myśleć o tym, że ktoś znowu znajdował się w tym mieszkaniu razem z nim. W tym konkretnym mieszkaniu. To wszystko było jakimś szaleństwem. Wiedział, że powinien przemyśleć wszystko na nowo i wtedy podjąć kolejne kroki w określonym przez siebie kierunku. Na razie jednak miał zamiar po prostu pójść pod prysznic.

Dopiero kiedy ciepły strumień wody słynął po jego ciele, poczuł się lepiej. Tego dnia nie spojrzał w lustro przed ani po kąpieli, zbyt mocno bojąc się tego, co zobaczy. Zbyt mocno bał się tego, że ten dzień będzie kolejnym rozczarowaniem. On sam bywał dla siebie rozczarowaniem, nie chodziło tylko o blizny, ale jednak o nich też pamiętał. Obiecał sobie, że tego dnia nie zniszczy sobie humoru świadomością, iż nie zmył ich swoim żelem pod prysznic, bo nie było takiej możliwości. Nie chciał też budzić w sobie myśli, że chciałby zrobić to jeszcze raz; że chciałby skrzywdzić się ponownie.

Przecież w moim mieszkaniu jest James — myślał sobie, kiedy tylko ubierał spodnie. — Co jeśli patrzy na mnie i wciąż uważa, że nie jestem wystarczająco szczupły? Boże, wtedy krytykował moje skazy, teraz jest ich więcej. Patrzy na mnie i myśli o tym, jaki to okropny jestem?

Na samą myśl o tym wszystkim, zaczynał odczuwać nieprzyjemny ucisk w klatce piersiowej. Zupełnie tak, jakby ktoś kładł dłonie na jego wnętrznościach i zaciskał palce z całej siły, najmocniej jak tylko potrafił. To natomiast wywoływało łzy w jego oczach, a on — tak jak sobie obiecał, zanim tylko podniósł się z łóżka — nie miał zamiaru płakać tego dnia. Chciał, aby James widział go z tej najlepszej strony. Może jeszcze miał jakąś swoją najlepszą stronę.

Przygotował dla nich śniadanie i dowiedział się, że James woli coś innego niż tosty z serem, które kiedyś we dwoje ubóstwiali.

— Kiedyś kochałeś gotować, pamiętasz? — zapytał starszy, kiedy usiadł tuż przy stole. Nie miał na sobie koszulki, jedynie dresy, które najwyraźniej pożyczył sobie od Harry'ego. Ten nie miał mu tego za złe. Ani tego, że chodził bez koszulki, bo jego ciało wciąż wydawało się być idealne. Odruchowo skrzyżował swoje ramiona, aby zakryć swój brzuch, mimo że on sam miał przecież na sobie ubranie. — Byłoby bardzo miło, gdybyś powrócił do podobnych nawyków. Musisz mieć jakieś inne pasje, niż to twoje pisanie. Kiedyś skończą ci się słowa, pomysły, dosłownie wszystko. Musisz mieć plan B, to zawsze było twoim planem B.

blue | lsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz