XII

1.1K 113 153
                                    

Coś jeszcze dosłownie minuty przed końcem ferii, bo jutro wracam do szarej rzeczywistości. Mam nadzieję, że powrót tutaj nie zajmie mi długo.

d.




Louis nie był tym typem osoby, która lubiła wpychać się między ludzi. Zwłaszcza, kiedy widział, że pomiędzy tą dwójką coś było. Nie widział sensu w przerywaniu czegokolwiek, ponieważ uważał samego siebie za kogoś wystarczająco dojrzałego, by bawić się w podobne rzeczy. Nie dla niego były te wszystkie zabawy, intrygi w rozdzielanie, kiedy rzeczywistość okazała się być zbyt trudna dla niego samego.

Tomlinson skłamałby, gdyby powiedział, że Harry Styles nie zaintrygował go już podczas pierwszego spotkania. Nie chodziło o żadne strzały amora, o coś nazywanego miłością od pierwszego wejrzenia czy inne tego typu sprawy, które pochłaniały serce i umysł człowieka. Chyba nawet nie mógłby nazwać tego czegoś zauroczeniem, bo to zdecydowanie nie było to. Zwyczajnie polubił loczka o czarującym uśmiechu, wydawał się być interesującą osobą. Jednakże, jakkolwiek wielka nie byłaby jego sympatia w stosunku do drugiej osoby, nie zrobiłby niczego, by zaszkodzić jej z kimś innym. Nie zachowałby się głupio, bo lubił Harry'ego, chciał go poznać, a jego chłopak mógł stać się pewnego rodzaju przeszkodą. Nie miał prawa, aby zachowywać się właśnie w taki sposób.

Nie lubił się wtrącać i kiedy wspominał o tym, nie chciał brzmieć jak kompletny ignorant, ponieważ to nie w tym tkwiła cała rzecz. On po prostu nie widział najmniejszego sensu, sam nie czułby się dobrze, gdyby ktoś zaczął mieszać przy jego relacjach. Jednak jego zasada „radźcie sobie sami, skoro to wasze” przestała mieć znaczenie tego wieczoru, kiedy rozpoznał w pewnym nieznajomym faceta Harry'ego.

Nie miał pojęcia, co zmusiło go do przejścia się akurat wtedy, ale stało się. Chciał zebrać myśli, nieco wyluzować, zwłaszcza, że cały dzień spędził malując. Jakże dziwnym uczuciem było dostrzeżenie znajomego mężczyzny o tych ciemnych włosach. Miał na sobie tę charakterystyczną czarną kurtkę i jeansy w tym samym kolorze. Zresztą, Lou nie był w stanie zapomnieć tej postury i twarzy. Nie wiedząc czemu, obraz tego człowieka idealnie zachował się w jego pamięci. Dlatego też, widząc go w objęciach osoby, która ani trochę nie przypominała Harry'ego, niemal od razu wyczuł, że coś było nie tak jak powinno. Może to jakaś pomyłka, mówił sobie przez dłuższą chwilę, ale im więcej czasu poświęcał na przyglądanie się dalej tej sytuacji, tym więcej wątpliwości zaczynało go ogarniać.

Kierował samochód, do którego wsiadł bez wahania, kiedy tylko uświadomił sobie, jak beznadziejnie wyglądała cała ta sytuacja. Nie zastanawiał się nad tym, czy telefon do Stylesa był dobrym pomysłem, bo czuł, że zwyczajnie musiał zadzwonić i upewnić się, czy wszystko grało. Sumienie zeżarłoby go od środka, jeśli zechciałby postąpić inaczej. Dopiero kiedy usłyszał głos loczka po drugiej stronie telefonu, uświadomił sobie jedną rzecz — sprawa wyglądała wręcz beznadziejnie. Nie mógł tak po prostu zadać Stylesowi pytania, czy zdawał sobie sprawę z tego, jak okropnie wyglądało to wszystko. Co mógłby zrobić? Zadać pytanie: hej, wiesz, że twój facet cię zdradza? Musiał zrobić to delikatnie.

Nie mógł być tak rozkojarzony przed kierownicą, jednakże w dalszym ciągu miał to wszystko przed oczami. Wysoki brunet wręcz obściskiwał się na ulicy z jakimś innym facetem, którego Louis niestety nie kojarzył. Niestety, bo czasem znajomość innych ludzi potrafi dać człowiekowi większe mozliwosci. Bez znaczenia, przynajmniej w tamtej chwili. Musiał przestać myśleć o tym, jak wielką złość odczuwał, bo przecież Harry nie zasługiwał na coś podobnego. On powinien być kochany przez drugą osobę, powinien to czuć całym sobą. Ten cały James powinien doceniać Stylesa każdym małym kawałkiem siebie, bo już na pierwszy rzut oka można było dostrzec, jak wyjątkowym człowiekiem był.

blue | lsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz