Cześć, Gemma. Nie jestem pewien, czy życzysz sobie, żebym pisał do ciebie po tym wszystkim, ale ktoś powiedział mi, że jeśli nie spróbuję — nigdy się nie dowiem. Okazuje się, że niewiedza bywa dość uciążliwa. Dlatego piszę do ciebie tę prawdopodobnie i tak długą już wiadomość. Chcę tylko zapytać, czy u ciebie wszystko w porządku? Jeśli tak, to czy chciałabyś ze mną porozmawiać, może spotkać się? Ale jeśli nie jest w porządku, to też... Wiesz, co mam na myśli. Po prostu mam nadzieję, że u ciebie dobrze. Strasznie tęsknię. Nie chcę przepraszać cię teraz. Jeśli dasz mi szansę, zrobię to twarzą w twarz, tak jak na to zasługujesz. Kocham cię, siostrzyczko.
— Louis, mógłbyś mi powiedzieć, gdzie schowałeś pomidory? Bo coś mi podpowiada, że prosiłem, żebyś dopisał je do listy, a ty jęczałeś coś w stylu za moment, mamo. Tak, tak było. Dlatego na pewno je kupiłeś, na pewno pamiętałeś. Lou?
Harry zatrzymał się przy drzwiach do sypialni — do ich sypialni — by dostrzec Louisa, który stał tuż przy swojej sztaludze. W uszach miał słuchawki, a muzyka płynąca z nich musiała grać naprawdę głośno, skoro Styles mógł usłyszeć ją aż przy wejściu.
Z tego co mógł zauważyć, Louis nie zdążył jeszcze niczego namalować. W tym momencie zajmował się farbkami, które powoli rozkładał na stojącym obok niego stoliku. Harry miał już okazję, by przyjrzeć się temu, w jaki sposób Tomlinson przygotowywał się do pracy. Z tym, że Lou zawsze zdawał sobie sprawę z obecności młodszego chłopaka, w jakiś sposób na to zezwalał.
Powolnym krokiem ruszył w jego kierunku. Zdążył zorientować się, że piosenką płynącą z jego słuchawek była jedna z repertuaru Cigarettes After Sex, jednakże wciąż nie był w stanie przypisać jej właściwego tytułu. Louis pokazał mu muzykę tego zespołu jakiś czas wcześniej, więc ten w dalszym ciągu poznawał go w jakiś sposób. Być może był zbyt mocno skupiony właśnie na Louisie, zamiast na tym, co ich otaczało. Być może, gdyby tylko pobył przez chwilę sam, poznałby te wszystkie szczegóły wiążące się z ich muzyką. Przecież z każdą kolejną magiczną chwilą, każdy dźwięk zaczynał działać na niego tak cholernie ciepło, znajomo, niesamowicie — jakby to był ich stworzony przez moment dom. Prawdziwy. Nie znał konkretów, ale znał uczucie.
Louis zaczął nucić coś pod nosem, na co Harry uśmiechnął się delikatnie, po czym delikatnie tknął boku Tomlinsona. Ten wzdrygnął się na początku przez ten niespodziewany gest. Natychmiast odwrócił się i — jakby wiedząc, że to przecież Styles — rozłożył swoje ramiona, by przyciągnąć do siebie to drobne ciało. Przytulając loczka jedną ręką, uniósł drugą dłoń, aby wyjąć słuchawki. Harry, choć chciał, nie zdążył odezwać się ani słowem, bo Louis natychmiast stwierdził, że już od dłuższego czasu nie całował swojego chłopaka. A Harry po prostu nie mógłby powiedzieć, że nie tęsknił za tym w jakiś sposób; że nie chciał tej bliskości. Skłamałby, gdyby nagle stwierdził, iż nie potrzebował tego i nie lubił, gdy Louis był blisko. Mógłby być przy nim tak. Już... zawsze? Tak, to odpowiednie wyjście.
— Straszysz mnie — wymruczał w końcu szatyn, niechętnie odrywając się od niego.
— Wcale nie. Przyszedłem tylko, bo chciałem nakrzyczeć na ciebie o to, że nie zrobiłeś zakupów — odpowiedział od razu, przypominając sobie nagle, jaki w ogóle był sens tego, że wyszedł z kuchni.
— Każdy pretekst, by mnie zobaczyć jest dobry — poruszył brwiami w zabawny sposób, co wywołało parsknięcie bruneta. Natychmiast położył swoje ręce na ramiona starszego, na co ten znów owinął swoje wokół stylesowych bioder. — Nie nabijaj się loczku. Nakrzyczałbyś na mnie bezpodstawnie, bo przecież zrobiłem zakupy. Miałem wszystko... — przerwał, a Harry miał ochotę roześmiać się głośno. Tamten najwyraźniej zrozumiał, że nie, nie zapisał sobie wszystkiego. — Bardzo potrzebujesz tych pomidorów?
CZYTASZ
blue | ls
Fanfiction„Harry chciał odnaleźć farbę w kolorze oceanu zamkniętego w louisowych oczach, by następnie w niej utonąć. Bo może i znalazł swoje dzieło, ale scenariusz ukryty na jego obrazie pozostawał tym, który skrywał najsmutniejsze historie." • TW | W opowiad...