XXVII

1.1K 98 142
                                    

Ja o poranku z pewnością zechce zamordować mnie z teraz, po winie. Właśnie za ten rozdział. A może nie, zobaczymy. 

d.





Opowiem ci coś o dotyku...

Zwykłem powtarzać, że może parzyć, kojarząc jedynie to, co szorstkie i dalekie temu, co delikatne. Moja skóra znała kolejne nacięcia, rany, bolesne zaciśnięcia. Była kartką, po której pisano, by stwierdzić, iż nie, nie taka, ona nie pasuje, należy ją zgnieść, rzucić w kąt. Była jedynie brudnopisem, który miał nosić ze sobą te najgorsze, najbardziej bolesne wspomnienia, o których z nieznanego mu powodu powinien pamiętać. 

Był obcy, choć przecież doznawałem go każdego kolejnego dnia. Jednak właśnie w tym tkwi cały sęk tej sprawy, tak przynajmniej myślę. Był przeładowany pięknymi złudzeniami, by sprawić, że przez moment poczuję się kochany. Jednakże w następnej chwili stawał się beznamiętny, przeładowany czymś, co sprawiało ból. Może miałem prawo do tego, by poczuć się zagubiony i z każdym kolejnym dniem zaczynać czuć, że nie znam go kompletnie. Bo powiedz mi, proszę, czy uznasz za coś znajomego tego, który raz bywa najlepszym kochankiem, pseudomiłością, lecz w następnej chwili staje się oprawcą, najgorszym koszmarem? Powiedz mi, proszę, czy u jego boku będziesz szukać bezpieczeństwa i ukojenia w ten najgorszy dzień? Czy to jego słów będziesz łaknąć dosłownie całym swoim sercem, jakby miało to uratować twoje życie?

Dotyk zaczął parzyć, nawet wtedy, gdy łączył się z czymś pięknym. Bo on przecież sam w sobie bywa cudem, czyż nie?

A jednak, przywodził ze sobą te pytania: czy to wystarczające? Czy nie powinienem być 'bardziej'? Czy nie ma we mnie zbyt wielu wad, których w ciele innych nie mógłby znaleźć?

Opowiem ci coś o jedynym dotyku, którego tak prawdziwie mocno pragnę. O dotyku, o którym już wiem, że powinien być mój. Jego. Nasz.

On zdecydowanie nie parzy. Teraz już wiem, że nie powinien; teraz już wiem o wielu innych rzeczach.

Dotyk powinien sprawiać, iż po moim ciele przebiegnie dreszcz, który ze strachem nie ma nic wspólnego. Niech będzie początkiem do pięknego tańca, którego kroki zna tylko i wyłącznie nasza dwójka; to oczywista oczywistość, fakt niezaprzeczalny. Nie znajdziesz instrukcji w książce, w poradniku; jest tylko i wyłącznie nas, niezastąpiony i niemożliwy do przejęcia przez kogokolwiek innego. Dzisiaj już wiem, jak dobrze jest czuć i wiedzieć, że to takie znajome. Nie ma już tych bolesnych uścisków oraz pozostawionych po okrutnych słowach śladów. Czyny już nie zwodzą, bo nie ma w nich ani krzty fałszu.

Jest najczulszy — wczoraj, dzisiaj i wiem, że jutro także. Pozbawia strachu, który sparaliżowałby mnie dosłownie całego. Jest wyrazem miłości, pewnego rodzaju poczuciem bezpieczeństwa, którego mogło mi brakować. Ten dotyk to coś więcej, bo mogę poczuć błogość nie tylko na swoim ciele, ale i we własnej duszy. Ta z każdym kolejnym najmniejszym gestem zdaje się unosić gdzieś ponad ziemią. Ja sam czuję się tak, jakby moje stopy już nigdy nie miały zamiaru dotknąć gruntu, na którym się znajduję — pierwszy raz tak bardzo stabilnego. A nawet jeśli ziemia postanowi rozpaść się pode mną, poczuję dłoń chwytającą mnie w locie. 

Dotyk. Słowo i czyn. Chyba umieram.

Ze szczęścia, oczywiście.



Nie musiał otwierać swoich oczu, by wiedzieć, że Louis był blisko. Powoli budził się z tych wszystkich snów, którymi być może wciąż był nieco zamroczony. W jakiś sposób walczył z własnym umysłem, starając się oddzielić rzeczywistość od tego, co było jedynie wyobrażeniem, kiedy już odpłynął. 

blue | lsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz