XXIII

1.1K 120 214
                                    

Hej, hej! Jeśli jeszcze nie widzieliście notki na moim profilu — proszę, zajrzyjcie i dodajcie coś od siebie, jeśli jesteście zainteresowani.

Dużo zdrówka dla Was.

d.

———

Bolało go myślenie o jutrze, skoro okazało się, że nawet dzisiaj jest największą niepewnością.

Umysł człowieka to miejsce, w którym rozgrywają się najniebezpieczniejsze wojny. To gra: ty przeciwko tobie, w której przegrana oznacza pociągniecie za sobą wielu konsekwencji, nici zdarzeń, których uniknięcie wydaje się być niemożliwe.

Głowa Harry'ego stała się prawdziwym placem wojny, z której wydawało się nie być ucieczki. Chciał wydostać się za wszelką cenę. Jego dłonie unosiły się ku górze, chcąc odnaleźć Louisa, który byłby w stanie złapać go i wyciągnąć, bo młodszy chłopak utknął w dole, z którego wydostanie się wydawało się być niemożliwe. Otaczająca go ciemność i głosy pełne grozy, wywoływały w nim przerażenie. Słowa wypowiedziane przez Jamesa przytłaczały go tak mocno, że w końcu zaczynał tracić nadzieję. Spychały go na dno, bardziej i bardziej, przez co odnalezienie bezpiecznych ramion Louisa okazywało się być niemożliwe.

To wszystko to tylko walka w twojej głowie — powtarzał sobie. Schował nadzieję, upchnął ją gdzieś w ciemnym kącie, tak, by zło nie było w stanie jej dostrzec. Nie mogli mu jej odebrać.

Obawiał się przy tym, że najgorszy sen mógł posiadać w sobie największe pokłady prawdy.

Zwłaszcza teraz. Mógłby śnić pięknie, tak dla odmiany, bo przecież prawdziwy koszmar rozgrywał się w rzeczywistości.

Teraz nawet jego sen nie przynosił ukojenia. Co mu pozostało?

Podczas gdy Harry spał, Louis postanowił zająć się przygotowaniem czegoś do jedzenia. Nie mógł namówić loczka na zjedzenie śniadania, dlatego miał nadzieję, że kiedy się obudzi, będzie w stanie przełknąć choć kęs czegokolwiek innego. Kiedy postanowił, że wyjście do sklepu i tym samym pozostawienie Stylesa samego nie należało do dobrych pomysłów, zaczął przygotowywać obiad ze składników, które Harry miał u siebie. Na szczęście, Styles nie był nim i miał w swojej lodówce coś więcej, niż światełko. Mimo że mieszkał sam, wciąż potrafił zadbać o siebie w ten sposób. Być może było to spowodowane tym, że młodszy lubił gotować. A może to fakt, że ostatnio często robili to we dwoje. Nie miał pojęcia i tak długo jak nic nie przeszkadzało mu w przygotowywaniu ulubionej zupy Harry'ego, nie miał zamiaru narzekać.

Choć poruszał się po kuchni, jakby nic się nie działo, co chwilę nucąc pod nosem ulubioną piosenkę, to wciąż czuł lekki niepokój. Niepokój, który co jakiś czas przechodził w najprawdziwszą złość, może nawet wściekłość.

Chciał zrozumieć powody Harry'ego, dla których ten nie miał zamiaru zrobić czegokolwiek, byle tylko James poniósł konsekwencje. Louis nie miał w zwyczaju nienawidzić ludzi, których nie znał, a mimo to, szczerze nienawidził byłego faceta Stylesa.

Teraz, kiedy to on mógł trzymać kędzierzawego w swoich ramionach, nie rozumiał jednej rzeczy — jak można w ogóle pomyśleć o tym, by go skrzywdzić? W ten fizyczny czy psychiczny sposób, jak?

Harry był chłopakiem, który prawdopodobnie dbał o innych bardziej, niż o siebie samego. Podczas gdy on sam przeżywał wiele, to i tak był z Louisem przsez cały ten czas, nie myśląc nawet o tym, by kazać mu odejść. I Louis był przekonany, że Styles zasługiwał na to, aby być przy nim. Zasługiwał na to, aby przytulać go przed snem, kiedy tylko jego wzrok błądził niespokojnie po całym pomieszczeniu. Zasługiwał na czułe pocałunki, które mogłyby dać mu do zrozumienia, że był największym skarbem. Człowiekiem, którego wartość była tak ogromna, iż nie dało się ująć jej w kilku słowach.

blue | lsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz